0
2catstrooper 10 września 2019 05:07
Image

Na lunch byly kanapki z tunczykiem, jajka na twardo, ryz z kawalkami kurczaka, naan, i cos tam jeszcze. Na deser pomarancze dla mnie i banany dla panow. Woda dla panow, a dla mnie dodatkowo puszka coke light owinieta w cuda chlodzace, zeby byla zimna. Z samej obserwacji moich zwyczajow, kuchnia w guesthousie wykumala, ze bananow nie tykam, a bez coke light nie funkcjonuje. Ryz dla panow byl luzem, a dla mnie zbity w cos w rodzaju japonskiego onigiri. I niespodzianka - pomidor dla mnie i kawalek arbuza. Moja milosc do pomidorow i arbuzow jest legendrana i widac, ze Reveries bardzo sie staralo, aby sprawic mi przyjemnosc. Panowie jedli palcami i naanem, dla mnie zapakowane byly sztucce. Arbuza bylo na tyle, ze wszyscy moglismy sie podzielic. Pomidor tylko dla mnie! Bede o niego walczyc jesli zajdzie taka potrzeba!

Image

Jak tylko skonczylismy lunch, skonczyla sie tez dobra pogoda. Z planow na popoludniowy snorkeling nici. Telefon z guesthouse’u aby wracac, bo im pozniej sie robi, tym bardziej nieprzyjemny bedzie ten powrotny rejs.

Image

Image

Image

Kiedy pakowalismy sie do lodki, podplynela motorowka z goscmi z Six Senses. Oni na lad nie zeszli i podziwiali wyspe tylko z lodzi.
Rejs powrotny to epicki koszmar, ktory calej naszej trojce na zawsze pozostanie w pamieci. Bo jesli Malediwczyk siada w motorowce (zamiast prowadzenia lodki na stojaco) i kieruje sie tak blisko brzegu jak tylko mozliwe bez uszkodzenia kadluba przez rafe, to wtedy wiesz, ze jest naprawde cienko. Bylo na tyle cienko, ze panowie kazali mi usiasc na dnie lodki i zapiac kapok i radzili, ze w razie wywrotki, mam sie nie przejmowac helmetem, aparatem, czy innymi rzeczami (bo one ida na straty), a sama soba. Kiedy minelismy resort i po kilku stuleciach (lub przynajmniej dekadach) dobrnelismy do skraju zamieszkalych wysp atolu, na powaznie rozwazalismy dobicie do jakiejkowiek wyspy i dzwonienie po pomoc. I pewnie tak zrobilibysmy, gdyby nie fakt, ze Hassan (pomocnik Fouzy’ego) stracil swoj telefon przy wyjatkowo niefortunnym zbiegu fal i okolicznosci. Telefon Fouzy’ego byl zapakowany na samym dnie jego zeglarskiej torby i nie mial zamiaru go wyciagac.

Bye bye Scarif! Jesli przylece na maraton w przyszlym roku, to byc moze znowu sie spotkamy!

Image

Nie majac nie innego do roboty, siedzac w tej otwartej motorowce, zalana woda od stop do glow, kurczowo trzymajaca sie burty jedna reka i przypadkowej linki druga, bylo mi na tyle wszystko jedno, ze zaczelam spiewac “Bohemian Rapsody” na cale gardlo. “Mama, I don’t want to die…” Fouzy dolaczyl sie, byl super duet, bo okazal sie calkiem dobrym spiewakiem. Smial sie przy tym do rozpuku. Dopiero po doplynieciu do Reveries zorientowalam sie dlaczego. Nazwa jego motorowki to “Queen”.

Image


~~ c.d.n.
south napisał:
Super, że masz tyle samozaparcia, żeby zdać relację z podróży. Niestety bez polskich liter ciężko się to czyta.


To przeciez po to, aby rebeliantom utrudnic dostep do transmisji. Czyli system dziala, tak jak powinien. :twisted:

emi napisał:
Jesteś niesamowita i wielkie gratulacje za relację!


Dziekuje, ale naaaaa... nie ma czego gratulowac. Po prostu bawilam sie swietnie! :DCzekajac na lepszy stan oceanu trzeba bylo sie czyms zajac.
Najpierw chcialam przylaczyc sie do pan na wodny aerobik, ale panie sie wystraszyly i uciekly. A ja nawet mojego helmu nie mialam na glowie. Bylam po cywilnemu.

Image

Skoro z cwiczen w lagunie nici, a Gan to jedna z wiekszych wysp na Malediwach, na dodatek polaczona szosa z innymi wyspami w atolu, wiec dlaczego nie wybrac sie na zwiedzanie okolicy?

Image

Na poczatku chcialam wynajac rower lub skuter, ale lenistwo zwyciezylo. Zapisalam sie na wycieczke organizowana przez guesthouse. I jak sie okazalo, byla to wycieczka prywatna, bo inni zapisani zdecydowali sie zrezygnowac.
Reveries organizuje cala mase wycieczek. Czesc z nich jest na oficjalnej liscie, ale tak naprawde to zabiora cie gdziekolwiek chcesz jechac.
I niby nie ma w atolu Laamu zadnych wiekszych atrakcji, to dla nie-tubylcow nawet wizyta na farmie, lub przetworni ryb moze byc interesujaca (spoiler - oba miejsca absolutnie warte odwiedzenia).

Image

Gan to rowniez jedno z dwoch miejsc na Malediwach, gdzie znajduja sie pozostalosci, a raczej pozostalosci po tym co zostalo, z dawnych swiatyn buddyjskich. Bo dawno, dawno temu, przez prawie 1400 lat, Malediwy byly krajem buddyjskim. Islam zostal przyjety glownie ze wzgledow politycznych i ekonomicznych w XII wieku. I “Dzien kiedy Malediwy przeszly na Islam” to swieto panstwowe. Przypada pierwszego dnia miesiaca Rabi al-thani (wedlug kalendarza muzulmanskiego), a po naszemu (przynajmniej w tym roku) to 28 / 29 listopada.

Tubylcy bardzo niechetnie (albo wcale) przyznaja sie do tego, ze Malediwy byly kiedys nie-muzulmanskie. Do tego stopnia, ze w 2011 w Muzeum Narodowym w Male kolecja z czasow przed-muzulmanskich zostala zniszczona podczas ataku. I w zasadzie nic juz w tej chwili z dawnej historii Malediwow nie istnieje.

Image
(widok ze szczytu pagorka w miejscu gdzie znajdowala sie swiatynia buddyjska)

Fouzy, choc to czlowiek jak na warunki malediwskie bardzo swiatowy, rowniez ta niechec podzielal. Kiedy poprosilam o podwiezienie w miejsca gdzie znajdowaly sie pozostalosci buddyjskich stup, po prostu odmowil. Zamiast tego chcial pokazac mi wszystkie meczety w atolu. Poszlismy na kompromis, odwiedzimy meczety PO odwiedzinach miejsc dawnych swiatyn buddyjskich. Przekonal sie dopiero podczas rozmowy, kiedy wyszlo na jaw, ze wizyta w Arabii Saudyjskiej to moje marzenie. Jak sie okazalo, jego tez. Tyle, ze on chcial do Mekki, bo jego zona juz pielgrzymke odbyla. Wtedy jeszcze Fouzy byl przekonany, ze ja rowniez muzulmanka, wiec w koncu na te swiatynie buddyjskie tez sie zgodzil. Bo przeciez czego to sie nie robi dla siostry w islamie…

Image

Oczywiscie nic z tych swiatyn nie zostalo, po prostu pagorki, ktore bardzo latwo mozna przeoczyc, jesli jestesmy do pagorkow przyzwyczajeni w naszych rodzimych krajach. Ale jako ze pagorki naturalnie na Malediwach nie wystepuja, to oznaka, ze zostaly sztucznie utworzone. Dlaczego? Ano dlatego, ze swiatynie zostaly dokladnie zburzone, rozebrane na czesci pierwsze, wszystko zostalo potluczone na drobny wior, a resztki przysypane piachem. Przez ostatnie osiemset-pare lat pagorki zdazyly porosnac trawa i wtapiaja sie w krajobraz. Jesli cos sie jeszcze pod nimi znajduje, to nikogo to nie interesuje, bo rzad malediwski nie ma zadnych planow aby robic jakiekolwiek badania archeologiczne.

Image
(widok z pagorka)

Po wizycie u pagorkow musielismy zatrzymac sie na modlitwy. Kiedy Fouzy gorliwie rozmawial z Allahem, ja rownie gorliwie szukalam ustronnego miejsca aby sie wysikac.

Inne atrakacje w atolu to jedyne na Malediwach "slodkowodne" jezioro. Albo raczej - bajoro. Podobno nawet jakies tam ryby w nim egzystuja.

Image

Sciezka do bajorka jest calkiem malownicza:

Image

Image

Niedaleko bajora znajduje sie cos w rodzaju wysypiska smieci. “Cos w rodzaju”, bo problem smieci na Malediwach jest ogromny. Po prostu nie wiadomo co z nimi zrobic. Kraj doslownie tonie w smieciach. I na ladzie i w oceanie. Nie widac tego na wyspach resortowych, bo o turystow placacych gruba kase za wypoczynek “w raju” trzeba dobrze dbac.
O turystow na lokalnych wyspach? Juz nieszczegolnie.
Mlodsze pokolenie i wlasciciele guesthouse’ow juz sie zorientowali, ze smieci nie sa dobre ani dla srodowiska, ani dla biznesu turystycznego. Ale to raczej bardzo swieze i jak na Malediwy, bardzo radykalne poglady. Tradycyjnie, wyrzuca sie tu smieci gdzie popadnie. Z niemowlakiem na promie i trzeba zmienic pieluche? Nie ma problema, sruuu do oceanu. Na motorowce przez cztery godziny w rejsie pomiedzy atolami i wlasnie skonczylo sie jesc lunch? Wszystkie resztki, foliowe opakowania, butelki po Fancie do plastikowej torby i sruuu do oceanu.

Image

Wiec tak jak wiekszosc lokalnych wysp na Malediwach, Gan i wyspy z nim polaczone sa dosyc syfiaste.
“Dlaczego nie zorganizowac akcji i zagonic mlodziez do sprzatania wysp?” zapytalam sie Fouzy’ego. Odpowiedzial, ze juz takie akcje mieli. Wszyscy radosnie caly atol wysprzatali, smieci zapakowane byly w worki i czekaly az specjalny statek-smieciarka po nie przyplynie. Statek-smieciarka przyplywa raz w miesiacu. Tego miesiaca akurat nie przyplynal. Zaczal sie monsun. Statek nie przyplynal i w kolejnym miesiacu. Wory ze smieciami rozwial wiatr i zalal deszcz. Wszystko zgnilo i smierdzialo. W koncu seniorzy w atolu zrobili to co robili od wiekow. Zaladowali cuchnace resztki na swoje lodzie, wywiezli poza atol i wywalili do oceanu. Wiecej akcji sprzatania lokalny samorzad juz nie organizowal.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Dalsze zwiedzanie objelo meczety (bo obiecalam), poczte (bo sie domagalam), lokalna farme, gdzie hoduje sie warzywa i owoce w wielkich plastikowych kublach w ziemi z importu (lokalna gleba jest przesolona) oraz przetwornie tunczyka, gdzie w firmowym sklepie mozna zaopatrzyc sie w swietna puszkowana rybe (i suszona tez). To chyba najlepszy tunczyk z puszki, jaki kiedykolwiek mialam okazje sprobowac. Naprawde polecam, mozna nabyc w kazdym markecie na Malediwach, ale w przetworni bylo najtaniej, bo to robione zaraz tam na miejscu.

Stary meczet:

Image

Image

Image

Image

Nowy meczet:
Image

Image

Poczta:

Image

Image

Hodowla warzyw po malediwsku:

Image

Image

Tam, gdzie lapia i puszkuja tunczyka:

Image

Image

Image

Image

Cala wycieczka odbywala sie najdluzsza w kraju asfaltowa droga, ma cale 18 kilometrow, wybudowana przez Chinczykow, tak jak i most w stolicy kraju. Niby swietna sprawa i rzad malediwski bardzo sobie chinska pomoc ceni. Lokalna ludnosc juz nieco mniej. Droga otwarta zostala z wielka fanfara, ale widac, ze juz sie sypie.
Ale nawet rondo maja!

Image

Pozny lunch zjedlismy w lokalnej jadlodajni.

Image
Ja chcialam pojsc do fikusnej restauracji zaraz przy lotnisku, ale niestety byla zamknieta. Poszlismy wiec gdzie indziej, ale najpierw wlasciciel zrugal Fouzy’ego, ze mu turystke przyprowadzil. Bo lokal zdecydowanie nie byl gotowy na przyjecie turystow. Menu nie bylo, pan kuchniowy ugotowal to co mial w planach na dany dzien. Kazdy dostawal taki sam posilek. Jedyna wariacja to ryz lub nudle. Bylo dobre, wiec nie narzekalam.

Image

Image

Image

Cala ta wycieczka, szumnie nazwana “island jeep safari” (ktora obywala sie mini-vanem, a nie jeepem, i z safari nie miala nic wspolnego) zajela nam niemal caly dzien. Czy warto bylo? Ja uwazam, ze tak, bo Gan w Laamu to dosyc nietypowe miejsce jak na Malediwy. Duze wyspy, duzo ludzi, jest szpital, sa samochody, istnieje nawet komunikacja autobusowa.

Image

To takie troche inne Malediwy niz typowe male wysepki, ktore mozna obejsc naokolo w 30 minut.

A tu widok z koncowki drogi w atolu.

Image

To rowniez koniec mojej wizyty na planecie Scarif.
Czas wracac do Male!

~~c.d.n.~~~I w koncu! Dlugo wyczekiwany (przynajmniej przeze mnie!) final relacji z planety Scarif.


Komu w droge do domu, temu czas!



Ostatniego dnia w Reveries wygania mnie z lozka bardzo wyrazisty zapach sciekow. Ide do lazienki sprawdzic co sie dzieje, podloga jest sucha, w muszli klozetowej tez wszystko w porzadku. Schodze na dol do recepcji wyczaic co sie dzieje. Jest kilka minut po 5-tej rano, w recepcji chloptas, ktorego wczesniej tam nie widzialam. Pytam sie go, co sie dzieje. On na to pociaga nosem i mowi, ze faktycznie smierdzi jak kanaliza. Po czym wraca go ogladania bollywoodzkiego filmu na smartfonie jak gdyby nigdy nic.

Galaktyczna ksiezniczka nie jestem, ale w smrodzie fekaliow spac nie bede. Fouzy potem wyjasnil, ze calonocny deszcz zalal kanalize i pewnie zbiornik sie przelal. Nie bardzo chce wiedziec co to znaczy. Ale latwo moge sobie wyobrazic.

Scieki to kolejny problem z ktorym borykaja sie Malediwy. Proces oczyszczania sciekow w zasadzie nie istnieje na Malediwach. Wszystko idzie na “zywca” do oceanu. Tak tez jest w atolu Laamu. W resortach odbywa sie kontrolowany upust, gdzie przyplywy i odplywy oraz prady sa brane pod uwage. Na lokalnych wyspach takich cudow nie ma. A im wieksza wyspa, tym wiecej g*wna. Dodatkowo, bardzo wielu turystow nie zdaje sobie sprawy, ze papier toaletowy powinni wyrzucic do kosza, a nie do kibla. A malediwskim menedzerom guesthouse’ow jakos nigdy nie przyszlo do glowy, aby powiesic odpowiednie informacje przy toalecie. Bo oni uzywaja szlaucha, papierem sie tylko susza, wiec wyrzucaja go do kosza na smieci bez zadnych oporow.

Ze wzgledu na smrod rezygnuje ze sniadania, zadowalam sie cola light i ide pakowac moje bambetle. Wiem, ze dzis mam leciec do Male, ale moj lot zostal zmieniony tyle razy, ze sama juz nie wiem, o ktorej godzinie mam byc na lotnisku. Lot z 10-tej rano przesuniety na 12 z minutami, potem na 13-ta z hakiem.

Image

Po dyskusjach w recepcji staje na tym, zeby pojechac na lotnisko wczesnie, bo a nuz sie uda zalapac na wczesniejszy lot.

Na lotnisku zegnam sie z Fouzym i wreczam mu koperte z pokaznym napiwkiem. Zasluzyl sobie na niego. Byl moim prywatnym skipperem, szoferem, kucharzem, ratownikiem, fotografem, tragarzem i tlumaczem. Niby to tylko jego praca, ale w porownaniu do “przecietnych” malediwskich standardow pracy, Fouzy zasluguje na 5 gwiazdek. Daje mu tez $20 do przekazania dla Hassana (temu, ktoremu fala wyrwala z rak smartfona podczas powrotu z Kudafushi).

Fouzy odjezdza, a ja, w poszukiwaniu czystej toalety, pcham sie do saloniku. Bo malediwskie zadupie zadupiem, ale salonik na lotnisku maja. I niesmierdzaca toalete tez. Salonik niby jest platny (chyba $20), ale panna na warcie pyta sie mnie czy ja jestem z resortu. Odpowiadam, ze tak i wpuszcza mnie bez zadnych oplat. Glowna zaleta tegoz saloniku jest internet, ale ja mam wlasny lokalny SIM, wiec mnie na wi-fi nie zalezy. Maja tez jakies ciastka, chinskie zupki, herbate i owoce. Niestety tylko te, ktorych nie jadam - banany, mango i takie tam.

Image

Image

Image

Jest tez telewizor i kilka kanalow do wyboru. Na jednym z nich 24 godziny na dobe relacja z Mekki, na zywo. Na szczescie jest tez BBC. Przez kilka minut jestem w saloniku sama, potem pojawia sie chinska ekipa, ktora wyglada na biznesmenow. Zaczynaja bezceremonialnie palic (pomimo znakow zakazu palenia), panna na warcie nie ma zamiaru zwracac im uwagi, wiec wychodze z saloniku. Akurat znienacka laduje samolot. Ktos tam pojawia sie przy check-inie, wiec pedze sie zapytac kiedy i dokad ten samolot bedzie wylatywal. Odpowiedz: za chwile i do Male, ale najpierw na inna wyspe. Pytam sie czy moge sie na ten lot zalapac. Pan cos tam sprawdza w systemie i mowi, ze tak, moge. Po chwili mam karte pokladowa i ja i moj bagaz drepczemy do samolotu. Pan bagazowy wpycha moja walize do luku, a pani stewardesa macha do mnie, ze mam sie pospieszyc i wsiadac do samolotu. I wio! Lecimy.

Image

Samolot jest w polowie pelny. Czesc pasazerow wysiadla w Laamu. Po chwili wiem juz co sie dzieje. Chociaz loty sa w wiekszosci niby odwolane z powodu pogody, to polaczenia obslugujace resorty lataja nadal. Bo goscie placacy za 5-gwiazdkowe resorty, ktore wymagaja polaczenia lotem krajowym, musza sie tam jakos dostac. A klient nasz pan, wiec choc plebs moze sobie czekac na pozniejszy lot, to goscie maja pierwszenstwo. To tez powod dla ktorego tak trudno jest samodzielnie bukowac bilet na krajowe loty Maldivian Airways. Poranne loty z Male sa niemal w calosci zablokowane dla gosci resortowych. A siatka polaczen i rozklad lotow? To tylko luzne sugestie. Latwiej (i o dziwo taniej!) jest zostawic sprawe bukowania lotow guesthouse’owi na wyspie, gdzie mamy zamiar sie zatrzymac.


Dodaj Komentarz

Komentarze (19)

chupacabra 24 września 2019 17:51 Odpowiedz
Quote:Wychodzi na to, ze popelniam chyba najnudniejsza i najbardziej bezuzyteczna relacje w historii forum. Ale bede dzielnie szturmowac do samego konca…Mi się podoba...
pestycyda 24 września 2019 18:02 Odpowiedz
Mi też :) i cały czas się zastanawiam, czy naprawdę wzięłaś tam swój hełm (a jak zobaczyłam pierwsze zdjęcie figurki, to byłam przekonana, że oprócz hełmu wzięłaś cały strój :/ :D
2catstrooper 24 września 2019 18:12 Odpowiedz
pestycyda napisał:Mi też :) i cały czas się zastanawiam, czy naprawdę wzięłaś tam swój hełm (a jak zobaczyłam pierwsze zdjęcie figurki, to byłam przekonana, że oprócz hełmu wzięłaś cały strój :/ :DTak, naprawde wzielam tam helm :D Calego stroju juz nie, bo za duzo miejsca w bagazu zajmuje. Ale jesli uda mi sie naklonic lokalny oddzial Legionu, zeby wycieczke grupowa na Scarif zorganizowac, to oczywiscie cala zbroje wezme. :lol:
pkn-2606 24 września 2019 19:18 Odpowiedz
Ale masz odlot :) Świetnie się czyta i ogląda szturmowca na wakacjach :)
tropikey 24 września 2019 19:33 Odpowiedz
2catstrooper napisał:Wychodzi na to, ze popelniam chyba najnudniejsza i najbardziej bezuzyteczna relacje w historii forum. Ale bede dzielnie szturmowac do samego konca…Jak dla mnie jedna z najciekawszych i najbardziej odjechanych relacji. Lajkuje wszystko, jak leci :DA tym razem też podziękowanie za informacje o przeciętnym snorkelingu. Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
maginiak 24 września 2019 20:48 Odpowiedz
Dosłownie przed chwilą wróciłam z Dubai Mall i chłopaki nadal tam są! Teraz żałuję że nie widziałam Twojej relacji wcześniej, bo bym ich od Ciebie pozdrowiła!P.S. Nie wierzę że miałaś ze sobą ten hełm, czad :)
lord-sidious 29 września 2019 10:56 Odpowiedz
Fajne i przydatne dla łowców lokacji :). Ja na Laamu zdecydowałem się na hotel Nazaki Residences, bo chyba jako jedyni wówczas (nie wiem jak jest teraz) mieli wycieczkę śladami "Gwiezdnych Wojen". To mnie skusiło, bo na tym mi najbardziej zależało. Malediwy to zdecydowanie nie moje klimaty :D. Wyprawa Gwiezdno-wojenna okazała się chwytem marketingowym, oni nie za bardzo wiedzieli, co i gdzie się działo. Dotarliśmy na Baresdhoo i właściwie tyle. O Holhurahaa chłopaki nie wiedzieli, ale mnie zależało na Baresdhoo, bo filmowa. Swoją drogą oglądając potem "Łotra 1" dość dokładnie zdałem sobie sprawę jak wiele z tego kręcono w Bovingdon Airfield pod Londynem. Doskonale to widać po roślinności.
2catstrooper 29 września 2019 14:43 Odpowiedz
Lord Sidious napisał:Fajne i przydatne dla łowców lokacji :). Ja na Laamu zdecydowałem się na hotel Nazaki Residences, bo chyba jako jedyni wówczas (nie wiem jak jest teraz) mieli wycieczkę śladami "Gwiezdnych Wojen". To mnie skusiło, bo na tym mi najbardziej zależało. Malediwy to zdecydowanie nie moje klimaty :D. Wyprawa Gwiezdno-wojenna okazała się chwytem marketingowym, oni nie za bardzo wiedzieli, co i gdzie się działo. Dotarliśmy na Baresdhoo i właściwie tyle. O Holhurahaa chłopaki nie wiedzieli, ale mnie zależało na Baresdhoo, bo filmowa. Swoją drogą oglądając potem "Łotra 1" dość dokładnie zdałem sobie sprawę jak wiele z tego kręcono w Bovingdon Airfield pod Londynem. Doskonale to widać po roślinności.Nah, od zawsze wszystkie guesthousey mialy Star Wars tour (nawet Six Senses tylko, ze za odpowiednio wyzsza cene), ale Nazaki najbardziej sie z tym reklamowalo.I o ile dobrze pamietam, to brali ludzi tylko na Baresdhoo, a przeciez sa jeszcze dwie dodatkowe lokacje (Holhurahaa i Kudafushi). Mam nadzieje, ze do Kudafushi Cie zabrali, bo to przeciez cala koncowka filmu jest stamtad (a nie tylko z Baresdhoo).Drugim razem (w wlasciwie trzecim) w Laamu chcialam zatrzymac sie w Nazaki, ale po kilku godzinach tam, doszlam do wniosku, ze wole Reveries, wiec sie przenioslam. Cena niemal taka sama, a standard zupelnie inny.W UK nigdy nie bylam (oprocz lotnisk) wiec roslinnosci bym nie poznala, a Malediwy kocham (choc Laamu raczej nie). Kolejna podroz juz zabukowana na grudzien.
lord-sidious 30 września 2019 21:44 Odpowiedz
Przypatrz się dokładnie palmom i innym roślinom. Te z Malediwów są bardziej żywe i różnorodne. Jeśli chodzi o Bovingdon to w tym linku zobaczysz jak te zdjęcia wyglądały:https://star-wars.pl/News/19856,Zdjecia ... e_One.htmlWysypali piasek, wstawili palmy i kręcili. Tam tak naprawdę nakręcili większość scen na Scarif.Nazaki właśnie kupiło mnie wycieczką z "Łotra 1", inne faktycznie w sieci są praktycznie trudne do znalezienia. Natomiast samo Nazaki, podobnie jak wycieczka, mam wrażenie, że im się zwyczajnie niewiele chciało. Natomiast dobrze wiedzieć, że inne hotele też to mają, jakby ktoś chciał polecieć na Scarif to będę radził nie brać Nazaki tylko cokolwiek lepszego i stamtąd wybrać wycieczkę.
south 7 października 2019 10:20 Odpowiedz
Super, że masz tyle samozaparcia, żeby zdać relację z podróży. Niestety bez polskich liter ciężko się to czyta.
emi 7 października 2019 11:22 Odpowiedz
Jesteś niesamowita i wielkie gratulacje za relację!
2catstrooper 8 października 2019 16:21 Odpowiedz
south napisał:Super, że masz tyle samozaparcia, żeby zdać relację z podróży. Niestety bez polskich liter ciężko się to czyta.To przeciez po to, aby rebeliantom utrudnic dostep do transmisji. Czyli system dziala, tak jak powinien. :twisted: emi napisał:Jesteś niesamowita i wielkie gratulacje za relację!Dziekuje, ale naaaaa... nie ma czego gratulowac. Po prostu bawilam sie swietnie! :D
tit 8 października 2019 20:47 Odpowiedz
Gratulacje i pisz dalej :) swietna relacja
tropikey 27 października 2019 14:16 Odpowiedz
A ja myślałem, że Ty w tym hełmie tak cały czas :DSuper relacja. Jestem zaskoczony, że ludzie na zdjęciach "hełmowych" nie okazują najmniejszego nawet zaskoczenia sytuacją. Czyżby takich wystrojonych gwiezdnych wojowników chadzało tam więcej i to po prostu widok powszedni? Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
brzemia 27 października 2019 14:32 Odpowiedz
Tego kasku nie mozna dodac w postprodukcji?Tapniete z telefonu
2catstrooper 27 października 2019 14:39 Odpowiedz
@tropikey Hahaha! oni po prostu tacy wyluzowani, ze zupelnie nic ich nie rusza.I dziekuje za mile slowa! :D @brzemia, nah, nie chcialo mi sie. :roll:
chupacabra 27 października 2019 20:33 Odpowiedz
Ale, że Coke Light z plastikowej butelki? (mi wchodzi tylko ze szklanej lub puszki).
2catstrooper 27 października 2019 23:47 Odpowiedz
@Chupacabra, wiesz, za kazdym razem kiedy tam jestem, mam mocne postanowienie niekupowania w plastikowych butelkach. Ale nalog jest silniejszy. Jak sie nie ma w puszkach, to i w butelce kupie. Wersje lokalne juz chyba sa tylko puszkowane, ale dostepne sa tez cole z importu. A pan w sklepiku i tak bedzie usilowal ci ja zapakowac w pastikowa torebke jednorazowego uzytku. Pusta butelke (i torebke) zabralam ze soba do domu. Wszystkie inne wlasne smieci, ktore bylam w stanie zabrac, tez wywiozlam z kraju. Tak, wiem, ze to pusty gest, ale mam nadzieje, choc czesc z tego co zabieram ze soba do domu idzie pozniej na recycling (a nie bezposrednio do oceanu, jak na Malediwach).
emi 28 października 2019 15:45 Odpowiedz
Super!!!