+16
chaleanthite 16 kwietnia 2015 17:49
Grawitacja-prawdopodobnie nikt z Nas nie zawraca sobie nią głowy. ;) Pamiętają o niej chyba tylko pracownicy NASA, ale są chwile, kiedy każdy odczuwa ciężar przyciągania. Znają to Ci, którzy mieszkają na 10 piętrze i wracając z zakupów ze zgrozą odkrywają, że winda jest popsuta. No trudno-jakoś trzeba wtedy wnieść ten wór ziemniaków, który niczym wór pieniędzy odmawia chadzania piechotą (ale o ile fajniej by się targało ten wór pieniędzy, nie?;)). Pot się leje tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę , twarz czerwona jak u wujka Staszka po paru głębszych, ale nic to-walczymy! ;)

Na wakacjach też walczyliśmy, oj-walczyliśmy! Nie targaliśmy co prawda ziemniaków, za to musieliśmy targać nasze tyłki pod górki, o których się nawet filozofom nie śniło! Kto by pomyślał, że w tym rajskim miejscu będziemy dość boleśnie odczuwać tak przyziemną rzecz, jaką jest grawitacja ;) Wyspy mają jednak i drugą stronę medalu-bo przyciągają serca​ i spojrzenia swym urokiem, spokojem oraz cudami natury o wiele mocniej niż Ziemia grawitacją. Witajcie na Seszelach! :D


Czwartek

...Lecimy nad bezbrzeżną otchłanią błękitu już 3 godziny. Na dole niebiesko, u góry niebiesko, gdzieniegdzie wędrują leniwie białe obłoczki-prawdziwie niebiański widok! A to była dopiero zapowiedz tego, co Nas czekało na wyspach :)


Niebiańskie widoczki 1.jpg




Tomek zajęty swoimi sprawami, ja się wiercę wypatrując rajskich wysepek. Samolotem ciągle trzęsie-panika w oczach, siedzę jak na szpilkach. Pilot nieco sennym głosem oznajmia, że jesteśmy w okolicach równika, gdzie spotykają się pasaty z półkuli północnej i południowej, stąd te ciągłe turbulencje (sraty taty-pasaty, antypasaty-wszystko mi jedno, tylko niech już po prostu przestanie trząść!). I chociaż od zawsze interesowałam się geografią fizyczą oraz uważam, że to miłe jak pilot doda coś od siebie, na usta cisnęło mi się tylko jedno: "Panie, weź Pan nie pitol, tylko LĄDUJ!" ...Hmmm-mając fobię nie jesteś sobą ;)


Trasa przelotowa 1.jpg



Po kolejnej godzinie tych tortur byłam już jak szczur laboratoryjny rażony bez przerwy prądem-było mi wszystko jedno. I kiedy pogodziłam się z myślą, że wszyscy niechybnie zginiemy, pilot poinformował nieco bardziej ożywionym głosem, że rozpoczynamy zniżanie i za ok 30 minut wylądujemy (hurrraaa, może jednak będę żyła! :D).

Mijamy pojedyńczą wysepkę . A potem drugą i kolejną. Płytkie wody obmywają ich brzegi, fale majestatycznie rozbijają się o przybrzeżną rafę, wygląda to naprawdę pięknie. Podekscytowanie rośnie,gdy moim oczom ukazują się szczyty głównej wyspy-Mahe. Majaczą w oddali, ale ja już wiem, że wkrótce będą moje ;) Pilot każe usiąść załodze, za 10 minut lądujemy. Pod samolotem szafiry i turkusy, na zboczach szmaragdy i onyksy, w górze migocze diament-poczułam się niczym żeglarz, który odkrył drogocenny skarb piratów:)


Wysepka 1.jpg




Wysepki u wybrzeży Mahe 1.jpg




Mahe w tle 1.jpg



​Ufff...wylądowaliśmy! :D Po wyjściu z samolotu powiał wiatr, rozwiał się włos, a w nozdrzach dało się poczuć to cudownie wilgotne powietrze, które daje obietnicę czegoś egzotycznego, dzikiego i przez Nas jeszcze nieodkrytego. :) Widoki od razu powalają na kolana niczym dzika fala- z jednej strony turkus wody, z drugiej wielka góra porośnięta bujną roślinnością, spośród której prześwitują czarno-pomarańczowe skały. To jest to! :)

Podejścia do życia Seszelczyków miałam doświadczyć jeszcze na lotnisku, ale jego zrozumienie przyszło dopiero później, czego i Wam nie oszczędzę ;)

Stoję grzecznie przy panu wbijającym pieczątkę w kształcie tyłka. Ow "tyłek" to zeński owoc coco de mer-palmy rosnącej tylko na Seszelach i to tylko na 2 wyspach-Praslin i Curieuse. Żeby było lepiej-męski owoc wygląda jak...przyrodzenie! Iście ciekawe połączenie ;)


Z owocem coco de mer 1.jpg




Męski owoc coco de mer 1.jpg



Wtem wpada mi do głowy pytanie. A ponieważ u mnie czasem język jest szybszy niż głowa od razu pytam owego mężczyzny, jak jest “dziękuję” w języku kreolskim. Na Seszelach, byłej kolonii francuskiej oraz brytyjskiej, mówi się oficjalnie w 2 językach, natomiast w domach między sobą tubylcy mówią po kreolsku. Jak mnie to zaintrygowało! Kreolski jawił mi się jako jakiś wyjątkowy język- egzotyczny kod, który znają tylko nieliczni-postanowiłam więc opanować chociaż podstawowe zwroty ;) Pan się uśmiechnął szeroko i odpowiedział: "mesi mesi". "Mesi mesi"? Ok, w sumie jak Messi, więc łatwo zapamiętać ;). Zadowolona z pierwszego stopnia wtajemniczenia zabieram swój paszport i wraz z pieczątką w kształcie dupki ruszam w ten nieznany świat :)​

Przy wyjściu z lotniska czekał na nas pan z naszej noclegowni, zapakował Nas do samochodu i w drogę !

Mijamy pagóry i zielone gąszcze, jedziemy drogą, której brzeg kończy się nad samą plażą, widzimy wszelkie odcienie turkusu i błękitu, które tę plażę okalają, ludzi ubranych modnie i kolorowo, rybaków sprzedających trofea z połowów, słyszymy śpiew egzotycznych ptaków ... Feeria barw, ksztaltów i dzwięków, prawdziwa uczta dla zmysłow..! Jeszcze tego samego dnia udajemy się na pobliską plażę-Anse Royale-by zakosztować relaksującej kapieli. Jest cudnie!


Widoczki z samochodu 1.jpg




Głazy na Anse Royale 1.jpg




Zachód na Anse Royale 1.jpg



-- 16 Kwi 2015 18:57 --

Piątek

Coś mi się chyba jet lag włączył, bo jak nigdy wstaje o 6 rano. Tomek chrapie, jeszcze ciemno, co tu robić...Po krotkim namyśle zgarnęłam aparat i poszłam na plażę. Chwilę po tym, jak dotarłam przed moimi oczami rozegrał się świetlny spektakl-słońce wschodziło i swoimi złocistymi promieniami zaczęło wykradać coraz więcej Ziemi spoczywającej dotąd w objęciach Morfeusza.


Wschód na Anse Royale 1.jpg




Rybacy właśnie wrócili z nocnych połowów-oni patrzą z ciekawością na mnie, ja z zainteresowaniem zerkam na nich. Witają się grzecznie i mówią, ze dzisiaj był piękny wchód słońca...Bez głupich zaczepek, bez komentarzy, bez nachalności-bardzo miłe i kulturalne podejście do kobiet. Zapewne wynika to z ich kolonialnej spuścizny...Tak się zastanawiam na ile to twierdzenie jest poprawne politycznie, tylko kto by się tym przejmował na Seszelach..!? ;)


Rybacy rankiem 1.jpg




O 10 ruszamy na południe, mamy zamiar zobaczyć Petit Anse. Wsiadamy do autobusu, pytam się kierowcy czy jedzie w tym kierunku-niestety nie, musimy wsiąść do 9-tki. Mesi mesi! Pan się dziwnie uśmiechnął, ale ok ;)


Lokalny autobus 1.jpg




Nasz autobus podjeżdza 5 minut później. Kupujemy bilet i jedziemy! :) Na Seszelach płaci się 5 rupii (ok.1,20 zł) niezależnie od długości trasy-hulaj dusza, piekła nie ma! ;) Droga jest kręta i bardzo stroma-już wiem dlaczego ktoś pisał, że na Mahe się nie jeździ rowerami ani nawet skuterami-po prostu się nie da... Po drodze mijamy rajskie widoki, a piękne zatoczki ukryte w palmach kuszą do tego stopnia, że postanawiamy wysiąść przystanek bliżej i posiedzieć trochę na jednej z plaż-Baie Lazare.


Widoczki z autobusu 1.jpg




...I już widzimy wielkie głazy wystające z pudrowego piasku, szafirowa woda migocze w słońcu-ach, życie jest piękne! Robimy sobie bazę pod jednym z takich kamieni, bo słońce na Seszelach pali każdego. Tylko że tubylcy są na to uodpornieni, a takie bladziochy jak my rumienią się od razu ;)


Baie Lazare 1.jpg




Baie Lazare i ja 1.jpg




Wielki głaz na Baie Lazare 1.jpg



Po nasyceniu oczu rajskimi widoczkami postanawiamy zdobyć wreszcie tą Petit Anse! Mapka w dłoń, ruszamy w drogę :) I tu nastąpiło nasze pierwsze zderzenie z grawitacją. Pagórki. Strome pagórki. Wysokie pagórki. Dużo pagórków. Jęzory do samej ziemi, sapiemy jak po maratonie, ile to już przeszliśmy??? Ciężko stwierdzić-nie ma znaków, nie ma ludzi by się zapytać, no nic-idziemy, gdzieś musimy w końcu dojść. Droga prowadzi najpierw wąwozem, potem wychodzimy na powierzchnię, mijamy piękne widoki i idylliczne domki ludzi, którzy chyba nawet nie są świadomi, że gdzieś tam na zachodzie jest coś takiego jak błoto pośniegowe i korporacyjny wyścig szczurów. Serce poczuło ukłucie zazdrości...


Widoczki 1.jpg




Wąwóz 1.jpg



Po 40 minutach marszu wreszcie docieramy do plaży! Biegniemy jak szaleni zobaczyć tę perelkę na południu Mahe, a tu lekki zonk...Plaża jest ładna, ale no...sprawdzałam na necie i nie tak miała wyglądać :-/ Ki czort, może mi się co pomyliło..? Rozkładamy ręczniki pod palemką i hop do wody! ...Tak sobie patrzymy i patrzymy na tę całą zatokę, która jest jakoś dziwnie znajoma...Po krótkiej weryfikacji faktów doszliśmy do wniosku, że jesteśmy dalej na... Baie Lazare, tylko po przeciwnej stronie! No nieee, tyle drałowania na próżno..! Ale nie ma się co spinać, bo czlowiek tylko sobie psuje humor swoim zadaniowym podejściem do życia ;) Są wakacje i trzeba sobie przypomnieć jak to jest się cieszyć tym, co życie przynosi..!


Skałki na Baie Lazare 1.jpg



Późnym popołudniem się zmywamy, ale już wiemy, że będzie ciężko. Znów pod te górki..! Słońce dalej przypieka, nogi jak z waty, co paręnaście metrów zziajani musimy sobie robić przystanki, co tu począć..? Gdy jedzie samochód nawet się nie zastanawiam tylko wyskakuję na środek drogi jak ostatnia desperatka ;) Pytam, czy pan nas podwiezie na przystanek. "A dokąd dalej jedziecie?". Gdy mówimy, że mieszkamy przy Anse Royale pan odpowiada, że będzie tamtędy przejeżdżał i nas podwiezie-słowo daję, miałam wtedy serduszka w oczach, bo pan mi się jawił jako mój wybawiciel (dobrze, że mąż tego nie widział ;)).

-- 16 Kwi 2015 19:01 --

Sobota

Ostatni pełny dzień na Mahe. Tym razem postawiłam sobie za punkt honoru dotrzeć do plaży, którą koniecznie chciałam zobaczyć, bo czytałam o jej wyjątkowej urodzie-Anse Intendance. Łapiemy autobus, upewniamy się, że jedzie tam gdzie chcemy, 5 rupii, mesi mesi, rozbawione spojrzenie (że też się jeszcze wtedy nie połapałam...) i znów jedziemy. Wysiadamy na Quatre Bornes, oczywiście pan kierowca był tak uprzejmy, że się sam zatrzymał i nas poinformował, że powinniśmy wysiąść, bo my tylko rozdziawione mordki wystawialiśmy przez okna i podziwialiśmy widoki bez jakiejkolwiek kontroli trasy ;) Znaleźliśmy drogę do plaży i idziemy. O, jak fajnie! Nareszcie z górki :D Tylko że jak się coś stoczy z górki, to potem musi się na tę górkę wtoczyć ;) A wtoczenie mojej osoby na taki pagór wymaga niestety ostrego przebierania nożkami-ehhh ;)

Idziemy sobie zadowoleni, mijamy sklepik z pamiątkami, a zaraz potem bramę wjazdową hotelu Banyan, później droga wiedzie przez lasek. Gdy dochodzimy do plaży moim oczom ukazuje się najpiękniejsza plaża, jaką w życiu widziałam! Szeroka, z białym piaseczkiem i niesamowitym turkusem wody, okolona bujną roślinnością. Prawa strona łagodnie wspina się do góry, na zboczu stoją domki hotelowe. Natomiast po lewej stronie jest ściana-pionowa ściana kamiennej rozpadliny porośnięta gęsto palmowym lasem-coś niesamowitego! Stoję oniemiała i kontempluję ten widok w ciszy fal-po raz pierwszy w życiu naprawdę czuję, że jestem w raju :)


Anse Intendance 1.jpg




Anse Intendance widok na prawą stronę 1.jpg




Baza na Intendance 1.jpg




P3141169 Palemki 1.jpg




P3141180 Kokoski 1.jpg




Głazy na Intendance 1.jpg



-- 16 Kwi 2015 19:07 --

Niedziela

Kolejny dzień przywitał nas słońcem i śpiewem ptaków o brzasku. Dzisiaj opuszczamy Mahe by udać się na La Digue-małą wysepkę, na której mieści się ponoć najbardziej fotografowana plaża świata-Anse Source d'Argent. Chcę ją zobaczyć na własne oczy! :) Opcje dostania się na tę wysepkę są dwie-albo promem (1,5 godziny) albo samolotem na pobliską wyspę Praslin (10 min.), a stamtąd 15 minut promem na La Digue. Ponieważ cholernie boję się latać, ale lubię też przełamywać swoje lęki decyzja była błyskawiczna-chcę lecieć!

Z ręką na sercu Wam powiem-ta opcja jest ok. 2 razy droższa niż wzięcie promu płynącego bezpośrednio do celu, ale naprawdę, naprawdę jest tego warta..!!! Doświadczenie lotu takim malutkim samolocikiem (mieści maksymalnie 21 osób) pośrod śnieżnobiałych chmur jest czymś...pięknym, niesamowitym, wręcz metafizycznym! Pomijając, że kabina pilotów jest otwarta i można sobie popatrzeć jak pilotaż wygląda w akcji, samolot leci 2 km nad ziemia i widoki, jakie są serwowane z każdego okienka biją na głowę wszystko, co do tej pory widziałam z ziemskiej perspektywy. No i fajnie jest czasem dać prztyczka w nos grawitacji ;)


Mahe z lotu ptaka 1.jpg




Mahe 1.jpg




Chmurska 1.jpg




U wybrzeży Praslin 1.jpg




W samolocie 1.jpg




Samolotek 1.jpg




Tak jak przed lotem bałam się strasznie i siedziałam w poczekalni zestresowana, tak po tym locie stwierdziłam, że chcę jeszcze! ;) O dziwo takimi małymi samolotami nie boję się już latać, za to lęk przed wielkimi maszynami, które kursują gdzieś tam wysoko w przestworzach nadal pozostał...

Po wylądowaniu udaliśmy się taksówką na przystań promową (tzw. jetty), skąd stateczkiem popłynęliśmy na La Digue. Po drodze mijaliśmy pomniejsze wysepki, a na powitanie przypłynęło nawet stadko delfinów-czy można sobie wyobrazić lepszy początek pobytu na nowej wyspie..? ;)

Za miejsce noclegowe wybraliśmy domki tzw. self catering-nie oferujące żadnego wyżywienia, za to posiadające całe zaplecze-czyli kuchnię i wszelkie sprzęty umożliwiające kulinarne akrobacje. Spodziewałam się szczerze mówiąc byle czego, ale ta kuchnia była lepiej wyposażona, niż moja własna:-/ Miała nawet tasak do rozłupywania kokosów ;) W dodatku domki były położone w ogrodzie owocowo-kwiatowym i po raz pierwszy w życiu miałam okazję zobaczyć kwitnącego bananowca-po prostu bajka!


Bananowiec 1.jpg




La Digue jest malutka i nie ma na niej praktycznie samochodów-wszyscy poruszają się rowerami, ponieważ wyspa ma 4 km długości i są tam tylko 2 drogi. Każdy rower jest wyposażony w koszyk, można więc bez problemu przewozić zakupione jedzenie, pamiątki, a nawet swojego czworonoga ;)


Czyjś czworonóg 1.jpg




By nie tracić całkiem dnia zaraz po wypożyczeniu rowerów (ok. 40 zł za 3 dni) uderzamy na plażę, najbliżej jest Anse Severe. Ach, jak cudownie jest poczuć ten wiatr we włosach gdy człowiek pędzi przyklejony do kierownicy..! Czując wciąż niedosyt plaży i słońca po krótkiej wizycie na Mahe docieramy na Severe, bierzemy nasze graty, rzucamy rowery w krzaki i biegusiem na plażę :) Delektujemy się widokiem okolicznych wysp, wody mieniącej się w słońcu i dotykiem ciepłych fal-wokół cisza i spokój, nikt nie próbuje sprzedać Ci apaszek, okularów ani bransoletek. Tu jakaś parka, tam jakaś parka, ktoś tam snorkeluje daleko na horyzoncie...Mało ludzi, hałasu zero-tylko "morza szum i ptaków śpiew..". Po zabawie z falami padam na ręcznik i zatapiam się w lekturze...Czas mija, a słońce malowniczo chyli się ku zachodowi-trzeba to uwiecznić trzecim okiem na karcie pamięci..! ;)


Anse Severe 1.jpg




Zachód słońca na Anse Severe 1.jpg



-- 16 Kwi 2015 19:13 --

Poniedziałek

Poniedziałek zaczyna się od pachnącej, żółciutkej jajecznicy :) Naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatni raz jadłam tak pyszne jajka- w dzieciństwie..?

Posileni i przygotowani na każdą ewentualność wyruszamy w drogę. A dziś będzie potrzeba sporo siły, bo mamy zamiar odwiedzić kilka plaż-Grand Anse, Petit Anse i Anse Cocos. Są to trzy zatoczki położone jedna za drugą. Część drogi można pokonać rowerem, ale przy Grand Anse rower trzeba porzucić i drałować potem pieszo przez skały i dżunglę. Spoko-jestem najedzona, mogę wszystko! ;)

Wyruszamy w drogę i pedałujemy dzielnie. Górki raz mniejsze, raz troszkę większe, ale energii i zapału co nie miara, a wiatr we włosach i cień drzew dają orzeźwienie. Jedziemy, jedziemy, podziwiamy widoki i nagle bach! Górka. Redukujemy przerzutki, ściskamy pośladki i zapitalamy pod to górzysko. Mija minuta, potem następna, a górzysko wcale nie maleje. Grawitacja robi nam wjazd na mięśnie, a owa górka-na ambicję ;) No już tyle dałam radę podjechać, to przecież dam radę jeszcze ten kawałeczek, nie..? Nie można się zbyt łatwo poddawać, za kolejnym zakrętem będzie już na pewno z górki! No więc w pocie czoła zasuwamy na jedynce pod to wzniesienie czekając na szczyt jak na zbawienie. Kątem oka obserwuję współtowarzyszów niedoli, którzy padają jak muchy-wkrótce zostaję tylko ja, Tomek i Pani, która wyglądała jak Marit Bjorgen ;) Hmmm...jak ta Marit może, to ja też! Kiedy stromizna zaczyna lekko wracać do poziomu czuję się jak zwycięzca! Jeeest, dałam radę, jestem niezłą zawodniczką, ha! ;) Przekonana, że za zakrętem czai się już upragniony zjazd pedałuję ostatkiem sił. I nie chcielibyście widzieć mojej miny, kiedy się okazało, że za zakrętem...jest dalej górka-tylko jeszcze bardziej stroma..! W tym momencie opadły mi ręcę, pośladki, cycki, nastrój i co tam jeszcze możecie sobie wyobrazić. Pokornie zsiadam z roweru i kajam się w duchu za swoją pychę...Wtem patrzę- Maritt również zsiada i zaczyna grzecznie prowadzić jednoślad. My versus grawitacja-0:2 :-/

Docieramy do końca ścieżki rowerowej, porzucamy nasze pojazdy i myk na plażę ;) Zatoka jest naprawdę fantastyczna i baaardzo szeroka, kamienne formy są ciekawie wyrzeźbione-oryginalne widoki, które cieszą nasze oczy. Robimy sobie bazę pod palmą między ogromnymi głazami, jeden z nich ma wgłębienie w kształcie półkola i tak oto na takim naturalnym leżaczku, którego siedzenie jest utkane z okruszków piasku, a oparcie wyrzeźbiła sama matka natura podziwiam ilość odcieni, które dostrzega moje oko w obłędnie kolorowej toni wodnej.


Gran Anse widok na całą zatokę 1.jpg




Grand Anse prawy brzeg 1.jpg




Ja na skałkach Grand Anse 1.jpg




Po paru godzinkach i obowiązkowej sesji zdjęciowej na pobliskiej palmie decydujemy się na dalszą wędrówkę. Tylko gdzie iść..? Wiemy, że musimy się przedostać za masyw skalny, który widzimy przed sobą, bo za nim znajduje się kolejna zatoka, ale którędy się tam dostać.? Z pomocą przyszli nam turyści i lokalsi, którzy dzielnie wydeptali szlak do kolejnych plaż ;) Bo jeśli w takim gąszczu jest coś wydeptane, to musi to prowadzić do czegoś wartego wyprawy ;)

Ścieżka w wysokich trawach i krzakach powoli zamyka się pod baldachimem palm i innych egzotycznych drzew, docieramy do stóp góry. Przed nami jakaś parka zaczyna się wspinać po kamieniach, więc papugujemy i idziemy za nimi-w końcu to dżungla, a w dżungli powinny być przecież jakieś papugi ;) ...Mijamy zielone gęstwiny splątane wielopiętrowymi pajęczynami mając nadzieję, że gospodarz siedzi grzecznie w domu, a nie szwęda się na liściach ponad naszymi głowami...Kamienne stopnie robią się coraz bardziej strome, niektóre z głazów leżących obok są wielkości dużego vana! Cykają świerszcze, śpiewają ptaki, a jaszczurki wygrzewają się na nielicznych plamach słońca...Czasem dżungla otwiera swoje okno i można wtedy podziwiać cudnej urody widoki, chciałabym mieć choć jedno takie okno u siebie! ;)


Okno dżungli-widok na Petit Anse 1.jpg




Widok na Petit Anse 1.jpg




Po drodze mijamy Petit Anse-bardzo podobna do swojej poprzedniczki, więc przechodzimy na drugi koniec zatoki i decydujemy się wspinać dalej, by dojść do Anse Cocos. Tu droga jest jeszcze bardziej stroma i drzewa jeszcze bardziej splątane w tym dzikim uścisku. Cudownie jest znaleźć się w takiej dziczy choć na chwilę..! Po około 30 minutach marszu widzimy znak "Anse Cocos" i już wiemy, ze dotarliśmy do właściwego miejsca. Słońce zaczyna leniwie zachodzić, a my usadawiamy się na plaży pod wielkim drzewem. Obok skałki rozbijają wodę na miliony diamentów, a mnóstwo krabików-zielonych, niebieskich i całkiem białych (wyglądających niczym morskie duszki) kopią swoje norki. Nad brzegiem wody przechadzają się ptaki polujące w mokrym piasku na pyszny obiad, nad głową brzemienne palmy delikatnie kołyszą do taktu morskim falom...Piękno natury, którego tak dobrze poczuć się częścią...


Ja na Anse Cocos 1.jpg




Skałki na Anse Cocos 1.jpg




Krabik zielony 1.jpg




Młode kokoski 1.jpg




Skałki 1.jpg





...W drodze powrotnej zatrzymujemy się przy drewnianej wiacie, pod którą sokowirówka dzielnie wykrada sok rajskim owocom, a blender kruszy szklisty lód. To wszystko oczywiście pod sprawnymi rękoma przepięknej kreolki, która widać rozkręciła przydomowy biznes ;) Z jej domu dociera muzyka, dzieci ganiają wesoło po ogródku, a pani krząta się sprawnie pomiędzy lodówką, koszem z owocami, a wspomnianymi wcześniej sprzętami. Sok jest pyszny..! Chłodny, intensywnie owocowy i na pewno zdrowy ;) Na dokładkę dostajemy drugą szklankę, a na drogę-po owocu. Na Seszelach ludzie są mili i bezinteresowni :) I wyluzowani. Mesi mesi! Pani się śmieje...Wtorek

To pierwszy dzień, w którym słońce nas nie powitało skoro świt. Chmurzyska kłębią się nad głową niczym zwitki waty. Jakoś to nie pasuje do raju-już fajniej wygląda kiedy pada, jest wtedy bardziej malowniczo, a mgła spowijająca dżunglę nosi zawsze nutkę tajemnicy...Ale cóż zrobić-ostatni pełny dzień na La Digue, a ja jeszcze nie widziałam swojej Anse Source d'Argent!

Plaża ta leży na zamkniętym terenie i żeby przekroczyć jego bramy trzeba zapłacić myto ;) Uiszczamy opłatę w wysokości 100 rupii (niecałe 30zł) i możemy jechać dalej. Kawałek za wjazdem mamy ochronkę dla wielkich żółwi lądowych, które znajdują się akurat w trakcie okresu godowego. Mieliśmy okazję zobaczyć jak wyglądają amory tych wielkich gadów-tempo takiego uprawiającego miłość zwierza to jedno pchnięcie na 10 sekund, a wydaje przy tym tak donośny, głęboki ryk, jakby się dżungla paliła ;) Ot, gadzie porno ;)


Żółw 1.jpg




Bierzemy rowery i znowu w drogę. Po drodze mijamy plantacje wanilii, która żywo się pnie na drzewkach posadzonych specjalnie jako podpora dla tych cudnych storczyków. Jedziemy jeszcze kawałek i jest-ścieżka na plażę! :) Muszę powiedzieć, że to była najbardziej zatłoczona plaża ze wszystkich, jakie widzieliśmy na całych Seszelach-co nie oznacza, że nie było się gdzie rozłożyć ;) Source d'Argent jest co prawda niewielka, ale malowniczo położona między wielkimi głazami o przepięknych formach. Jaka szkoda, ze akurat tego dnia słońce zrobiło nam psikusa i schowało się za pierzyną..! Chociaż na takim sinoniebieskim tle skały i palmy wyglądały jeszcze bardziej dramatycznie i surowo, taki nieoszlifowany raj. Często ułomność ukazuje prawdziwa naturę jak i piękno danej rzeczy, a słońce i nasza skóra też czasem potrzebują odpocząć...


Widok z oddali 1.jpg




Widok na skałki 1.jpg





Dodaj Komentarz

Komentarze (96)

kimoh 16 kwietnia 2015 18:14 Odpowiedz
Chaleanthite - przepiękne zdjęcia! czy są robione Olympus OMD E M5? (czytałam Twoją wypowiedź na wątku o bezlusterkowcach :)) obrabiałaś je przed wrzuceniem, czy tak same z siebie są takie piękne?edit: nie no chyba na pewno obrabiałaś... niemożliwe żeby były takie idealne :)
silazak 16 kwietnia 2015 18:48 Odpowiedz
Zdjęcia po prostu genialne !!!!!Miło się czyta Twoją relację . Rozumiem , że podsumowanie kosztów oczywiście będzie wraz z ze wskazówkami np. na noclegi ?PS . Stroje kąpielowe tez przykuwają wzrok ;)
maczala1 16 kwietnia 2015 19:22 Odpowiedz
silazak napisał:Zdjęcia po prostu genialne !!!!!Miło się czyta Twoją relację . Rozumiem , że podsumowanie kosztów oczywiście będzie wraz z ze wskazówkami np. na noclegi ?PS . Stroje kąpielowe tez przykuwają wzrok ;)Co do zdjęć, to jak dla mnie suwak od nasycenia kolorków został jednak za mocno podciągnięty podczas obróbki, co popsuło trochę efekt końcowy. W przeciwnym razie faktycznie byłoby wspaniale.Co do strojów kąpielowych, to nie mam w tej materii żadnych uwag krytycznych :)Fajna relacja w rajskim klimacie.
maps 16 kwietnia 2015 20:02 Odpowiedz
Wracają wspomnienia.Odwiedziliśmy chyba wszystkie te same plaże... Tylko my zaliczyliśmy parę wysp więcej.Grałem na Lemurii, wyprzedzałem Platiniego i rozmawiałem z nim po polsku :mrgreen:W końcu na punkt zborny tylko Indyjski trzeba przepłynąć :mrgreen: Jeden z poznanych miejscowych kumpli miał na imię "Imie".Piliśmy piwo Sey Brew :P 280 ml chyba, mam gdzieś etykietę, sprawdzę.Natchnęłaś mnie do wrzucenia swojej fotoreralcji. Obiecuję to niebawem popełnić. Dzięki!
wawerek 16 kwietnia 2015 20:19 Odpowiedz
Świetna relacja, piękne zdjęcia........... stroje kąpielowe też:)
adzi1 16 kwietnia 2015 21:04 Odpowiedz
Potwierdzam wszystkie, jak najbardziej uzasadnione, wypowiedzi przedmówców. Świetna relacja, genialnie napisana, piękne widoki, wspaniałe stroje kąpielowe i pani je prezentująca nie mniej przykuwająca wzrok :) Zaraz, przy kolacji, zabieram się za szukanie lotów na Seszele.Ps. Jak dla mnie nasycenie zdjęć jest ok, kolory wyglądają super. Możesz śmiało sprzedać wszystkie fotki jakiemuś biuru podróży. Będą drobne na kolejne rajskie wakacje ;)Pozdrawiam
klapio 16 kwietnia 2015 21:27 Odpowiedz
Ale widoki, aż mi słabo :-P Zazdroszczę wyprawy :-)
chaleanthite 16 kwietnia 2015 21:49 Odpowiedz
Raaany...dziękuję wszystkim za komentarze! :D Wiecie, jestem nie-fejsbukowa (nie mam konta) i przez to nie przyzwyczajona do takiej ilości wypowiedzi-w dodatku tak serdecznych-na temat mój i mojej twórczości ;) Jeszcze raz dziekuję WSZYSTKIM !!! :DAdżi - Szeszele mogę polecić z całego serca, bo ciężko o tak rajskie, a zarazem nie zatłoczone miejsce z dobrą infrastrukturą do zwiedzania...Bardzo rzadko spotykaliśmy innych turystów, plaże prawie puste, a wszystko jest na miejscu (sklepy, hotele, transport w każdy zakątek wysp itp), super klimatyczne zakątek świata! :) Fajnie też, że zdjęcia Ci się podobają :)olajaw - Dziekuję!!! :D I widzę, że mamy coś wspólnego-też lubię Coldplay ;)klapio - heh, nie słabnij, bo będę musiała przywdziać strój pielęgniarki i przylecieć Cię cucić ;) Ps. moje bystre oko dostrzegło linka u Ciebie w podpisie-zaraz lecę przeczytać :)
chaleanthite 16 kwietnia 2015 22:06 Odpowiedz
MaPS-żeby nie było, strój był kupiony na bal przebierańców na Halloween ;)
chaleanthite 16 kwietnia 2015 22:30 Odpowiedz
Muszę przyznać, że genialnie to podsumowałeś ! :)
chaleanthite 16 kwietnia 2015 22:56 Odpowiedz
silazak-czasem przydaje się jakieś małe urozmaicenie ;)Kara-raczej "Stawka większa niż szycie" ;)Astrid-dziękuję! :D Ps. Nie słodzę herbaty, więc trochę lukru na f4f mi nie zaszkodzi ;)
lavarsovienne 17 kwietnia 2015 00:14 Odpowiedz
WOW, BOSKO!!! Po takiej relacji przyjemnie będzie bujać w obłokach sennych :)) Dobranoc:)
przemos74 17 kwietnia 2015 00:33 Odpowiedz
Kapitalne fotki, gratuluję wyprawy :)
elwirka 17 kwietnia 2015 06:38 Odpowiedz
Faceci!... Wystarczy być ładną, młodą i zgrabną laską i komentarze (niekoniecznie merytoryczne) pod relacją puchną! Niniejszym protestuję w imieniu podtatusiałych panów z piwnym brzuchem i starszych pań z cellulitem od ramion do kolan;-)
aras333 17 kwietnia 2015 07:23 Odpowiedz
Zemdlałem :shock: :shock: :shock: :shock: Zbieram się powoli....Super!!!!
maczala1 17 kwietnia 2015 08:33 Odpowiedz
elwirka napisał:Faceci!... Wystarczy być ładną, młodą i zgrabną laską i komentarze (niekoniecznie merytoryczne) pod relacją puchną! Niniejszym protestuję w imieniu podtatusiałych panów z piwnym brzuchem i starszych pań z cellulitem od ramion do kolan;-)Mów za siebie, ja w imieniu "podtatusiałych" i "o mało co zdziadziałych" protestuję na Twój protest :)Proponuję wprowadzić obowiązek zamieszczania widoków strojów kąpielowych w każdej relacji ...
grondo 17 kwietnia 2015 10:08 Odpowiedz
Zaraz pewnie mnie zlinczują, ale trudno..Na kilku różnych wyświetlaczach (na dobrych matrycach, dobrze ustawione) znaczna część zdjęć zbyt mocno/nienaturalnie obrobiona i wygląda to średnio (wiadomo, że czasem chodzi o konkretny efekt, ale tutaj nie o to mi chodzi). Z drugiej strony, widziałem już na forum trochę dobrych zdjęć i kompletnie bez uznania. No ale wiadomo, rzecz gustu, nie czepiam się :), po prostu moja opinia.
maps 17 kwietnia 2015 12:22 Odpowiedz
chaleanthite napisał:LOTLot-my kupilismy lot linią Etihad przez pośrednika GoToGate za 503e za osobę. Tak naprawdę trudno o lepszą cenę, ponieważ rzadko bywają jakieś promocje na ten kierunek. Niedawno było na irlandzkim f4f promo- Ethiopian Air oferował przeloty na Mahe za 450e na miesiące wrzesień-luty. O tańszych przelotach nie słyszałam (co nie znaczy, że nie istnieją ;)).My kupowaliśmy bezpośredni lot FRA-SEZ Condorem (na ich stronie) czasami rzucają promo na ten kierunek. Wyloty co piątek, powroty w soboty. Nasza cena 448 eu RT/os, polowałem na nią 3 miechy :D Da się też z Polski.chaleanthite napisał:NOCLEGIBardzo popularne są noclegi typu self-catering, czyli domki/mieszkania/wille z całym zapleczem kuchennym. Jest to często najtańsza opcja, ponieważ we wszelkich przybytkach z wyżywieniem ceny idą kosmicznie w górę. My za 14 dni pobytu na Seszelach zapłaciliśmy 820e za naszą dwójkę (znalezione na Booking.com). Myślę, że tę cenę można jeszcze zbić o ok. 120-200e wybierając nocleg w miejscach bardziej odległych od plaży. Nie są one wcale gorsze, ponieważ autobusem można dojechać wszędzie za grosze, więc warto rozważyć tę opcję jeśli komuś zależy na ograniczeniu kosztów.Wiem, że można też szukać noclegu u kogoś na Seszelach na couchsurfing-u. Z kolei spanie na plażach (czy to pod namiotem, czy gołym niebem) jest nielegalne, ale nie widziałam nikogo, kto by tam chodził i patrolował okolice, więc jeśli ktoś jest odważny...to kto mu zabroni ;) Co prawda podczas przeprawy celnej trzeba podać nazwę hotelu, ale szczerze wątpię, by ktokolwiek to sprawdzał. Tak samo przy lotach wewnętrznych-nazwa noclegowni jest wymagana, ale nigdzie nie wymagali okazania rezerwacji.Na Mahe self-catering to faktycznie najtańsza opcja. Nawet od 40 eu/doba:http://www.seychelles-accommodation.tra ... m_roomrateNa Praslin o dziwo jedną z tańszych opcji było Berjaya Praslin Beach - kupiona przez niemieckiego Neckermanna za około 350 eu./tydz.W niektórych terminach jest czasem promocja 5 noclegów w cenie 7. Dzisiaj stoi za 472 eu/tydz.
japonka76 17 kwietnia 2015 12:30 Odpowiedz
Dla mnie zdjęcia plaż super. Mocno podkolorowane, ale widoki jak z bajki. :D Jednym słowem Seszele do raj dla plażowiczów, a i koszty jak na miejsce osławione sławą bardzo drogiego są do przyjęcia. Spoko, zachęciłaś minie do wycieczki w te okolice. @elwirka, masz rację - może troszkę za dużo tych pozowanych zdjęć jak do kalendarza, ale z drugiej strony, kiedy dziewczyna ma sobie pstrykać takie fotki. Właśnie wtedy, kiedy jest młoda i ładna :D Swoją drogą, wcale bym się nie zdziwiła jakby kilka z nich zawisło na ścianie w warsztacie samochodowym :lol: @chaleanthite, spoko mnie się bardzo podobało :oops:
chaleanthite 17 kwietnia 2015 12:49 Odpowiedz
Uwaga-odpowiedź zbiorcza ;)LaVarsovienne- dziękuję, mam nadzieję, że dobrze Ci się spało! ;)przemos74 - dziękuję ślicznie :)elwirka-ja też mam celulit ;) I taka młoda już nie jestem..a czy zgrabna i ładna-to na pewno rzecz gustu ;) Smukłą łanią to na pewno nie jestem :lol: aras333- dzięki! Fajnie się czyta takie kometarze :)maczala1-następnym razem wezmę wieszak, zawieszę na nim strój i powieszę go na krzakach, będzie mniej zamieszania :lol: mlynio - szalenie mi miło! :Dgrondo - no i tu jest pies pogrzebany ponieważ: żaden z komputerów, na którym wcześniej sprawdzałam zdjęcia nie był jakoś specjalnie ustawiany pod kątem kolorów czy ustawień monitora- ja się na tym nie znam, mój brat z mężem o to nie dbają, a w pracy to już w ogóle jest coco jambo z komputerami...Poza tym nasze kompy nie mają żadnych rewelacyjnych wyświetlaczy, a od tego też to pewnie zależy...Chciałam również zauważyć, że to nie jest miejsce stricte do oceniania zdjęć, bo to nie jest forum fotograficzne, ale forum podróżnicze, w którym komentujemy odwiedzone miejsca ;) I tego powinniśmy się trzymać :) Na koniec dodam, że choć każde zdjęcie jest obrobione w wielu nie ma podkręcanych kolorów, bo nie było takiej potrzeby. Kolor wody i tych zielonych krzaczorów naprawdę dawał po oczach..! Starałam się Wam pokazać Seszele takimi, jakimi sama je widziałam-jako feerię barw i kształtów... :) Taka była moja artystyczna wizja ;)MaPS-na pewno da się też z Polski, ale na ten temat nie piszę, ponieważ się na tym nie znam...Zauważ jednak, że do Niemiec z Polski też musisz dojechać i dla mnie to się wlicza w koszt biletu ;) Jeśli człowiek ma czas to może polować na promocje hotelowe oraz lotnicze, ale zawsze jest ryzyko, że się zostanie z ręką w nocniku...My organizowaliśmy Seszele 5 miesięcy przed wylotem i niektóre miejscówki np. na Praslin nie miały już miejsc!!! Masakra jakaś ;-/Japonka76 - żeby nie było niejasności-pozowane zdjęcia są wstawione dlatego, że..nie mam innych zdjęć z tego miejsca...Było tam tak cudnie, że ledwo pamiętałam, że mam ze sobą aparat. Takie pozowane zdjęcia robię tylko do domowego albumu (dla przyjemności mojego męża i by móc wnukom pokazać, że babcia też kiedyś była młoda... ;)), ale mając do wyboru umieszczenie zdjęcia ze mną lub z moim mężem musiałam wybrać niestety siebie, bo mąż się nie zgadzał na publikację jego fotek. Niemniej cieszę się, że Ci się relacja podoba, dziękuję! :)
maps 17 kwietnia 2015 13:12 Odpowiedz
chaleanthite napisał:MaPS-na pewno da się też z Polski, ale na ten temat nie piszę, ponieważ się na tym nie znam...Zauważ jednak, że do Niemiec z Polski też musisz dojechać i dla mnie to się wlicza w koszt biletu ;) Jeśli człowiek ma czas to może polować na promocje hotelowe oraz lotnicze, ale zawsze jest ryzyko, że się zostanie z ręką w nocniku...My organizowaliśmy Seszele 5 miesięcy przed wylotem i niektóre miejscówki np. na Praslin nie miały już miejsc!!! Masakra jakaś ;-/Z Polski, w sensie, że Condor współpracuje z Lufą i są doloty na jednym bilecie z Wro, Kat, Krk itp. Do Wawy też trzeba dojechać :mrgreen:
chaleanthite 17 kwietnia 2015 14:05 Odpowiedz
Grzegorz40-szczerze mówiąc nie mam zielonego pojęcia ;) Ja się na takich rzeczach w ogóle nie znam :shock: MaPS - aaa...to teraz wszystko jasne :) Widzisz ilu pożytecznych rzeczy człowiek się tu dowiaduje ;)
karian 17 kwietnia 2015 15:21 Odpowiedz
Wczoraj było tego więcej :-), Nigdy nie kręciły mnie same plaże ale przy tej relacji i fotkach rozmarzyłam się na całego. Jak to widzisz z małym dzieckiem?
filipk90 17 kwietnia 2015 15:33 Odpowiedz
Quote:klapio - heh, nie słabnij, bo będę musiała przywdziać strój pielęgniarki i przylecieć Cię cucić ;) Ps. moje bystre oko dostrzegło linka u Ciebie w podpisie-zaraz lecę przeczytać :)co tu się w ogóle wyprawia??? :)
grondo 17 kwietnia 2015 15:45 Odpowiedz
chaleanthite napisał:Uwaga-odpowiedź zbiorcza ;)grondo - no i tu jest pies pogrzebany ponieważ: żaden z komputerów, na którym wcześniej sprawdzałam zdjęcia nie był jakoś specjalnie ustawiany pod kątem kolorów czy ustawień monitora- ja się na tym nie znam, mój brat z mężem o to nie dbają, a w pracy to już w ogóle jest coco jambo z komputerami...Poza tym nasze kompy nie mają żadnych rewelacyjnych wyświetlaczy, a od tego też to pewnie zależy...Chciałam również zauważyć, że to nie jest miejsce stricte do oceniania zdjęć, bo to nie jest forum fotograficzne, ale forum podróżnicze, w którym komentujemy odwiedzone miejsca ;) I tego powinniśmy się trzymać :) Na koniec dodam, że choć każde zdjęcie jest obrobione w wielu nie ma podkręcanych kolorów, bo nie było takiej potrzeby. Kolor wody i tych zielonych krzaczorów naprawdę dawał po oczach..! Starałam się Wam pokazać Seszele takimi, jakimi sama je widziałam-jako feerię barw i kształtów... :) Taka była moja artystyczna wizja ;)Jasne, jasne. Zgadzam się, że jest to forum podróżnicze i każdy wrzuca takie zdjęcia jakie ma/chce/umie_zrobić. Używanie RAWów i histogramu nie jest wymagane;)Komentarz raczej ogólny i trochę studzący te achy i ochy, żeby nie było za słodko ;)
kara 17 kwietnia 2015 16:05 Odpowiedz
@chaleanthite, miło jest patrzeć na naturalnie wyglądającą kobietę, która potrafi cieszyć się życiem. W strojach adekwatnych do okazji. :-)Nie wybieram się na Seszele, ale zaintrygował mnie pierwszy akapit. Doczytałam "do dechy", bo dzięki akcentom humorystycznym typu gadzie ekscesy czy premia górska z klonem Maritt nie miałam wrażenia, że zamiast relacji czytam przewodnik. A w swoim warsztacie (gdybym takowy miała) powiesiłabym fotkę owocu z resztkami kwiecia. ;-)
lavarsovienne 17 kwietnia 2015 17:48 Odpowiedz
@chaleanthite nie mogłam zasnąć, bo cały czas główkowałam, co by tu zrobić, by na tych Seszelach się znaleźć :lol: A skoro znowu tu jestem obejrzę sobie jeszcze raz te piękne zdjęcia :D
brunoj 17 kwietnia 2015 18:54 Odpowiedz
chaleanthite napisał:czy zgrabna i ładna-to na pewno rzecz gustu ;) Smukłą łanią to na pewno nie jestem :lol: Śmiem twierdzić żę tzw smułke łanie wiekszości kojarzą się z anoreksją a nie z pięknęm. To taka dygresja, niezwiązana z podróżowaniem (jak połowa wypowiedzi w tym wątku).Więc żeby było na temat - to co mi brakuje w relacji (zdjęciach?) to takie słomiane domki na wodzie, nie wiem czemu ale jakoś jednoznacznie mi się to z Szeszelami kojarzy (niekoniecznie poprawnie...)Brakuje też - tak żeby relacja była kompletna - jakichś fotek z targu, sklepu - coś z autochtonami. Rozumiem że główny nacisk i zachwyt to widoczki (i trudno się dziwić), ale mimo wszystko nie chce mi się wierzyć że tylko po plażach chodziliście ;-)Przychylam się do pytania (napisanego jakimś magicznym kodowaniem, więc niezbyt czytelnego) , jak wyglądałaby taka podróż z dziecmi (jeśli jesteś w staniej jakoś to ocenić). Na koniec - gratuluje relacji, w szczególności opisu, ale i ładnych kolorowych zdjęć (mają być takie żeby się Tobie podobały, a poprawianie jest elementem przygotowywania efektu końcowego - w analogu też się używało umyślnych kliszy czy filtrów żeby uzyskać efekty). Gratuluje również wzbudzenia ożywionej dyskusji :)
maps 17 kwietnia 2015 19:09 Odpowiedz
BrunoJ napisał:Więc żeby było na temat - to co mi brakuje w relacji (zdjęciach?) to takie słomiane domki na wodzie, nie wiem czemu ale jakoś jednoznacznie mi się to z Szeszelami kojarzy (niekoniecznie poprawnie...)No właśnie niekoniecznie. Kluczowe słowo w tym zdaniu :mrgreen: Odwiedziłem kilkanaście wysp na Seszelach i domków takich nie stwierdziłem. Co niekoniecznie oznacza, że ich tam nie ma :lol:
marszum 17 kwietnia 2015 19:49 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja z akcentami humorystycznymi no i te "soczyste" fotki :) Ponieważ od kilku miesięcy planuje wyprawę na Seszele, mnie najbardziej interesowało posumowanie kosztów. Ceny noclegów, przelotów, wycieczek, biletów i transportu pokrywają się z moimi ale 10 EUR dziennie na wyżywienie dla 2 osób to jest wynik nieosiągalny. W takich temperaturach i wilgotności 2 L wody dziennie na osobę to minimum a to daje już 6 EUR o jakimś obiedzie nawet z Take away-u (3-4 EUR/1 os) nie wspomnę. Piszesz wprawdzie o tym, że sporo "pichciliście" sami ale przecież produkty, z których to trzeba przygotować też kosztują.
chaleanthite 17 kwietnia 2015 21:31 Odpowiedz
Kochani pozwolicie, że znów odpowiem zbiorczo :Karian-po zabawie w detektywa udało mi się mniej więcej rozszyfrować Twoją wiadomość ;) Zacznę od tego, że Seszele to niekoniecznie same plaże, bo np. na Mahe (głównej wyspie) jest sporo tras trekingowych wiodących przez dżugle i wierz mi-jeśli lubisz łażenie po górach i pagórach to będziesz tam szczęśliwy ;) Co do podróżowania z dzieckiem to problem byłby tylko jeden-jeśli to naprawdę małe dziecko to raczej samo na te pagórki wchodzić nie będzie, bo tu dorosły się zmęczy, a co dopiero dziecko...Ale tak sobie pomyślałam, że przecież zawsze można wziąć jakiś wózek (spacerówkę czy coś) i problem rozwiązany ;) Poza tym to Seszele jak najbardziej się nadają na rodzinne wakacje-o wiele bardziej niż np. Tajlandia, ponieważ nie masz na głowie tych wszystkich namolnych taksówkarzy, tuk-tukarzy, sprzedawców na plażach itp., więc nie musisz się rozdwajać kiedy ktoś za Tobą idzie i chce Cię namówić na jakąś wycieczkę podczas gdy kątem oka widzisz jak dziecko wbiega na ruchliwą ulicę...Infrastruktura jest dobra, wszędzie można się dostać autobusem (wyjątkiem jest La Digue gdzie się jeździ na rowerach, ale są też rowery z zamontowanymi siedziskami dla dzieci mniejszych i większych :)) Tak więc moim zdaniem to miejsce jest bardzo dobre na podróż z dzieckiem :)jakwik-dziękuję pięknie za komplement, relacje jeszcze z pewnością będą, bo miejsc zwiedzonych sporo, tylko wtedy jeszcze nie znałam f4f i nawet nie myślałam o pisaniu o swoich podróżach...Ale już mam pomysł na kolejne sprawozdanie ;filipk90-taki mały żarcik żeby rozruszać trochę towarzystwo ;) Mam nadzieję, że nie przesadziłam ;)grondo- ja jestem Ci wdzięczna za Twój komentarz, bo przynajmniej wiem, że nie u każdego na monitorze ta kolorystyka jest do przełknięcia, następnym razem bardziej pokombinuję żeby kolory dla każdego były zjadliwe ;)Kara- super, że Ci się podobało, dziękuję! :) Bardzo chciałam napisać coś wiernie oddającego nasz pobyt na Seszelach, ale nie chciałam żeby było nudno i zbyt poważnie ;) Sama jestem trochę postrzelona i zależało mi, żeby relacja też trochę taka była. ;) Cieszę się niezmiernie bo po komentarzach wnioskuję, że chyba udało mi się osiągnąć swój cel :DLaVarsovienne- naprawdę bardzo mi miło, że Cię trochę zaraziłam Seszelami :) Mam nadzieję, że kiedyś uda Ci się na nie wybrać :)km040711-szalenie mi miło! :D To chyba jeden z najpiękniejszych komplementów jakie można od kogoś usłyszeć :)BrunoJ- domki na wodzie zostały bodajże rozpowszechnione dzięki Malediwom, z resztą stały się ich takim nieoficjalnym symbolem ;) Wiem też, że takie domki są w krajach Oceanii (Fidżi, Polinezja), za to na Seszelach nie widzieliśmy ani jednego, a 2 wyspy zjeździliśmy wzdłuż i wszerz, trzecią (Mahe) tylko trochę, więc możliwe, że tam się gdzieś ukrywają ;)Nie widzieliśmy ani jednego targu na Seszelach, tylko pojedyncze budki z owocami bądź rybami, ale jakoś nie przyszło mi do głowy, by zrobić im zdjęcie-sama nie wiem czemu i teraz będę to rozkminiać :roll: Co do sklepików...Są bardzo specyficzne (większość dość ciemna w środku i wszystkie bardzo ciasne, ciężko tam manewrować ze wszystkimi gratami i koszykiem z zakupami, nie mówiąc już o wyciąganiu aparatu...Ale dziękuję za Twoją uwagę, która jest dla mnie cenna i podczas następnej wyprawy nie omieszkam cykać fotek z lokalsami ;) Tak po prawdzie to Ci lokalni to są jakoś..pochowani ;) Ogólnie na Seszelach jest pusto, tam oprócz Victorii (stolicy) nie ma miast, są tylko mniejsze lub większe wioski...Życie jest pochowane przed słońcem, wszyscy do wieczora siedzą w domach bądź w pracy, poza tym to cywilizowany kraj, nie ma szałasów, w których mieszkają ludzie (tak jak w niektórych rejonach Azji...), nie ma targów i bazarków-tylko mniejsze lub większe sklepiki...Teraz mi wpadło do głowy, że chyba dlatego nie robiłam zdjęć ulicy, bo nic tam nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, widziałam życie uliczne np. w Indiach i tam cykałam foty jak głupia, bo wszystko było takie mega inne, Seszele są bardzo europejskie pod względem życia codziennego Seszelczyków. Co do podróżowania z dziećmi odpowiedziałam Karianowi parę akapitów wyżej, mam nadzieję, że sobie znajdziesz i przeczytasz, bo głupio tak się powtarzać ;) Dziękuję za gratulacje, cieszę się, że relacja Ci się podoba :Dmarszum-już spieszę wyjaśniać :) Na początek dodam, że nie oszczędzaliśmy na jedzeniu, nawet nie liczyliśmy ile na nie wydajemy, bo głodzić się nie można, piwa odmawiać sobie też nie ;) Dopiero pod koniec powyciągaliśmy rachunki i podliczyliśmy ile nas żarełko kosztowało-więc koszt wyżywienia sam taki wyszedł, a nie, że my planowaliśmy, żeby wydać jak najmniej. ;)W każdej noclegowni mieliśmy dostarczaną darmową wodę podczas sprzątania-dwie 2-litrowe butelki-i tak było codziennie. Więc koszt nawadniania znikał ;) Do tego dawali nam jeszcze darmowe soki pierwszego dnia pobytu-to były zazwyczaj dwa litrowe kartony, więc jedyne, co kupowaliśmy to piwko (tzn. mąż kupował, bo ja za piwem nie przepadam). Ale i tu nie było szaleństwa, bo mąż na wolnocłówce kupił 2x1L whiskey (promocja jakaś była), więc i tak chodził codziennie szczęśliwy. Take away'a jedliśmy tylko raz, bo nie byliśmy głodni...Żywiliśmy się głównie jajkami, bo smakowały tak jak jajka, które można było kupić x lat temu na wsiach od gospodarzy...Do tego chleb ( 1 duży chleb tostowy starczał nam na 3 dni...) z serem z czego robiliśmy tosty. W jednym domku mieliśmy darmowe śniadania w cenie, w drugim przynosili nam darmowe owoce codziennie rano...I tak jakoś wyszło ;) Poza tym na obiadokolacje były omlety, jajecznica, naleśniki, jajka sadzone, frytki...Niezbyt urozmaicone menu, ale to dlatego, że nie chciało nam się stać w kuchni i gotować, kiedy można było podziwiać zachód słońca na tarasie ;) No i bardzo nas zapychały brązowe kokosy-jeden taki mały kokosek na naszą dwójkę i nie potrzebowaliśmy kolacji...Część produktów była też już w domkach, bo ludzie, którzy się wyprowadzali nie brali ze sobą olejów, mąki, soli itp., my też zostawiliśmy parę rzeczy jak wyjeżdżaliśmy...Właścicielki domków też nas nieco "dokarmiały" nie żądając żadnej opłaty-a to dostaliśmy kokosa, a to świeżo wyciśnięty sok...Tam ludzie naprawdę są bezinteresowni i dzielą się tym, co mają, chociaż przecież nie muszą...I nigdy nie usłyszysz, że ktoś chce napiwek za to, że Ci dał czy przyniósł wodę w butelce ;) Cieszę się, że relacja i zdjęcia przypadły Ci do gustu :D
km040711 17 kwietnia 2015 22:25 Odpowiedz
chaleanthite napisał:km040711-szalenie mi miło! :D To chyba jeden z najpiękniejszych komplementów jakie można od kogoś usłyszeć :)Nie ma z co. Zdjęcia, ale i tekst " z jajem" są naprawdę świetne.P.S. Chodzi mi o zdjęcia krajobrazu :)
brunoj 17 kwietnia 2015 22:52 Odpowiedz
chaleanthite napisał:BrunoJ- domki na wodzie zostały bodajże rozpowszechnione dzięki Malediwom, z resztą stały się ich takim nieoficjalnym symbolem ;) Wiem też, że takie domki są w krajach Oceanii (Fidżi, Polinezja), za to na Seszelach nie widzieliśmy ani jednego, a 2 wyspy zjeździliśmy wzdłuż i wszerz, trzecią (Mahe) tylko trochę, więc możliwe, że tam się gdzieś ukrywają ;)Nie widzieliśmy ani jednego targu na Seszelach, tylko pojedyncze budki z owocami bądź rybami, ale jakoś nie przyszło mi do głowy, by zrobić im zdjęcie-sama nie wiem czemu i teraz będę to rozkminiać :roll: Co do sklepików...Są bardzo specyficzne (większość dość ciemna w środku i wszystkie bardzo ciasne, ciężko tam manewrować ze wszystkimi gratami i koszykiem z zakupami, nie mówiąc już o wyciąganiu aparatu...Ale dziękuję za Twoją uwagę, która jest dla mnie cenna i podczas następnej wyprawy nie omieszkam cykać fotek z lokalsami ;) Tak po prawdzie to Ci lokalni to są jakoś..pochowani ;) Ogólnie na Seszelach jest pusto, tam oprócz Victorii (stolicy) nie ma miast, są tylko mniejsze lub większe wioski...Życie jest pochowane przed słońcem, wszyscy do wieczora siedzą w domach bądź w pracy, poza tym to cywilizowany kraj, nie ma szałasów, w których mieszkają ludzie (tak jak w niektórych rejonach Azji...), nie ma targów i bazarków-tylko mniejsze lub większe sklepiki...Teraz mi wpadło do głowy, że chyba dlatego nie robiłam zdjęć ulicy, bo nic tam nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, widziałam życie uliczne np. w Indiach i tam cykałam foty jak głupia, bo wszystko było takie mega inne, Seszele są bardzo europejskie pod względem życia codziennego Seszelczyków. Co do podróżowania z dziećmi odpowiedziałam Karianowi parę akapitów wyżej, mam nadzieję, że sobie znajdziesz i przeczytasz, bo głupio tak się powtarzać ;) Dziękuję za gratulacje, cieszę się, że relacja Ci się podoba :DZ tymi ludzmi na zdjęciach to też kwestia gustu, ja po prostu lubię. Zarówno na żywo - wymieszać się z tłumem - jak i na zdjęciach. Często te same miejsca mają inny urok z ludzmi. Np. swego czasu byłem pare razy w Izmirze, przy nabrzeżnym spacerniaku trafiłem na wypoczywających ludzi, innym razem na koncert rockowy, jeszcze innym na pokaz lotnictwa, ale również na ... demonstracje, tlumy z flagami, a chwile potem walkę studentów z Policją. Chociaż - jeśli tam gdzie byłaś jest tak cicho i 'bezludnie' jak napisałaś, to też ma swój urok. Bo choćby we wspomnianych przez Ciebie Indiach, czy przeze mnie Turcji, trzeba się pilnować żeby nie palnąć kogoś w dynie za to ciągłe nagabywanie. Ale jak pisałem - widoczki same w sobie też piękne, a mi osobiście przekolorowanie nie przeszkadza, traktuje to jako formę wyrazu, a nie 'naciąganie' rzeczywistości. Czekam(y) na kolejne relacje z nowych czy starych podróży. Coś jeszcze chciałem o aparat spytać, albo o ten zepsuty obiektyw, ale mi uciekło z głowy, więc przy innej okazji.
maps 17 kwietnia 2015 23:06 Odpowiedz
chaleanthite napisał:Kochani pozwolicie, że znów odpowiem zbiorczo :Karian-po zabawie w detektywa udało mi się mniej więcej rozszyfrować Twoją wiadomość ;) Taki mały wstęp do TS :mrgreen: chaleanthite napisał:filipk90-taki mały żarcik żeby rozruszać trochę towarzystwo ;) Mam nadzieję, że nie przesadziłam ;)Pomyślimy! :lol: chaleanthite napisał:LaVarsovienne- naprawdę bardzo mi miło, że Cię trochę zaraziłam Seszelami :) Mam nadzieję, że kiedyś uda Ci się na nie wybrać :)Ja jak wyjeżdżałem to powiedziałem:https://www.youtube.com/watch?v=s8ySmtyb8gschaleanthite napisał:BrunoJ- ... podczas następnej wyprawy nie omieszkam cykać fotek z lokalsami ;) Tak po prawdzie to Ci lokalni to są jakoś..pochowani ;) ... nie ma targów i bazarków-tylko mniejsze lub większe sklepiki...Jak coś mam trochę fotek z ulic i miejscowego folkloru, w wolnej chwili wrzucę. Ale muszę dokończyć poprzednią relację najsampierw. Targowisko jest w Victorii, ale zdjęcia chyba nie robiłem. :( chaleanthite napisał:marszum-... Ale i tu nie było szaleństwa, bo mąż na wolnocłówce kupił 2x1L whiskey (promocja jakaś była), więc i tak chodził codziennie szczęśliwy....Tak mało do szczęścia? Ekonomiczny zawodnik :mrgreen: Czasami też bym tak chciał :lol:
chaleanthite 18 kwietnia 2015 00:06 Odpowiedz
km040711- jeszcze raz serdecznie dziękuję :D Zależało mi żeby napisać wszystko z humorem, aby ten mój cały elaborat był dość łatwy do strawienia ;) Cieszę się bardzo, że relacja się podoba, w szczególności zdjęcia krajobrazów ;)Ps. wypatrzyłam linka w podpisie, zaczęłam czytać i już donoszę, że jestem pod wrażeniem trasy! :DBrunoJ - ja ogólnie uwielbiam zdjęcia lokalsów i z lokalsami, z każdej podróży mam jakieś, często robię im też fotki z ukrycia, ale na Seszelach...to jakoś ani okazji za bardzo nie było, ani natchnienia...Z tymi kolorami to tak sobie trochę w brodę pluję, że nie sprawdziłam tych kolorów dokładniej, że się kogoś nie poradziłam...Lubię soczyste, wyraziste barwy, ale też nie lubię przesady, nie chcę, by kogoś kolory oślepiały ;) No ale trudno, następnym razem będę pamiętać..! Kolejne relacje na pewno będą! Te starsze zapewne mniej dokładne, bo wiele szczegółów człowiekowi ucieka z czasem, ale mam nadzieję, że każdy znajdzie tam coś dla siebie :)Jak sobie przypomnisz to pytaj śmiało! :)MaPS napisał:Ja jak wyjeżdżałem to powiedziałem:https://www.youtube.com/watch?v=s8ySmtyb8gs Padłam ze śmiechu! :lol: My nie byliśmy w Victorii...chętnie obejrzę jakieś fotki z tej stolicy! :)A co do męża to rzeczywiście jest dość ekonomiczny, chociaż czasem żałuję, bo gdyby więcej wydawał na alkohol to ja bez wyrzutów sumienia mogłabym więcej wydawać na fatałaszki :lol:
boisfarine 18 kwietnia 2015 09:10 Odpowiedz
WOW ;-)Chcę na Seszele!
chaleanthite 18 kwietnia 2015 14:19 Odpowiedz
Boisfarine-z ręką na sercu mogę polecić to miejsce! ;)...Ponieważ na blogu zmieściła się tylko część relacji (całość jest na forum w zakładce 'relacje z podróży'), wklejam linka do pełnego sprawozdania ;)viewtopic.php?f=213&t=70829
chaleanthite 18 kwietnia 2015 14:21 Odpowiedz
Boisfarine-z ręką na sercu mogę polecić to miejsce! ;) ...Ponieważ na blogu zmieściła się tylko część relacji (całość jest na forum w zakładce 'relacje z podróży'), wklejam linka do pełnego sprawozdania ;) viewtopic.php?f=213&t=70829
chaleanthite 18 kwietnia 2015 14:22 Odpowiedz
Ehhh...miał być link, poprawiam się: http://www.fly4free.pl/forum/seszele-grawitacja-w-raju,213,70829
gosiagosia 18 kwietnia 2015 18:52 Odpowiedz
Trzy lata temu wybierałam między Malediwami, Seszelami i Mauritiusem. Wybrałam Mauritius. Teraz wiem, że mogłam wybrać lepiej :)Mesi mesi za relację :lol:
chaleanthite 18 kwietnia 2015 22:08 Odpowiedz
gosiagosia-na Malediwach i Seszelach bylam, a o Mauritiuse czytalam tu na f4f (byla relacja) i powiem Ci, ze kazde z tych miejsc jest zupelnie inne i ma inny klimat, ale kazde jest piekne! Mam zamiar wybrac sie kiedys na Mauritius, a co do Seszeli to wiesz-wszystko przed Toba ;) Raczej nie grozi im zalanie przez podnoszacy sie poziom wod wiec nie musisz sie spieszyc :lol: MaPS-wiesz, na Seszelach tez sa takie hotele, o ktorych sie filozofom nie snilo ;) Ale ku uciesze takich szaraczkow jak my pootwierali w ciagu ostatnich paru lat mase domkow, b&b i tym podobnych noclegowni ;)
maps 18 kwietnia 2015 22:52 Odpowiedz
gosiagosia napisał:Trzy lata temu wybierałam między Malediwami, Seszelami i Mauritiusem. Wybrałam Mauritius. Teraz wiem, że mogłam wybrać lepiej :)Mesi mesi za relację :lol:To był wielbłąd :lol: chaleanthite napisał:MaPS-wiesz, na Seszelach tez sa takie hotele, o ktorych sie filozofom nie snilo Ale ku uciesze takich szaraczkow jak my pootwierali w ciagu ostatnich paru lat mase domkow, b&b i tym podobnych noclegowni Ferdek powiedziałby, że fizjologom :D I kto powiedział, że jestem szaraczkiem? No kto?Jestem raczej barwnym typkiem, ot co... Co i o Tobie myślę, czego i Wszystkim życzę...PS. Zaciągnąłem już zdjęcia z Seszeli na nowego kompa, niedługo je wrzucę czyli...
xladystarrrdustx 18 kwietnia 2015 23:24 Odpowiedz
Chaleanthite - nie będę wielce oryginalna, jak napiszę, że super zdjęcia (zupełnie nie przeszkadza mi podkręcenie kolorków, efekt jest WOW) i przesympatyczna, zabawna relacja. Super się czyta! Mam nadzieję na więcej :) Pozdrawiam!
chaleanthite 19 kwietnia 2015 00:29 Odpowiedz
xladystarrrdustx-dziekuje pieknie, ciesze sie niezmiernie, ze relacja sie podoba :) Na pewno bedzie wiecej, tylko musze sie zebrac ;)
pozytywka1 19 kwietnia 2015 08:27 Odpowiedz
Nie będę oryginalna z zachwytem nad zdjęciami, ale są po prostu piękne :) Twoja relacja zainspirowała mnie do wizyty tam i już kombinuje jak się tam dostać ;) Pozdrawiam
maps 19 kwietnia 2015 17:02 Odpowiedz
Mam 2 tys. zdjęć, muszę się przez nie przekopać :mrgreen: A jak ktoś na La Dique chce pojeździć rowerem ,to lepiej zabrać ze sobą niezbędnik narzędzi.Ja naprawiałem rower, bo pedał "odleciał" :lol: Na szczęście miałem śrubokręto kombinerki :mrgreen:
koociaczeek 19 kwietnia 2015 21:28 Odpowiedz
Super relacja, cudowne zdjęcia, zazdroszczę! Pozdrawiam :)
chaleanthite 19 kwietnia 2015 22:21 Odpowiedz
Pozytywka.-dziekuje slicznie, to niesamowicie mile zainspirowac kogos! :D pozdrawiam serdecznie! :)silazak-to swietnie!!! :D Jakbys mial jakies pytanka kiedys to wal smialo, PaPS tez na pewno Ci w razie czego pomoze, chociaz Seszele sa ogolnie latwe do ogarniecia i na pewno poradzisz sobie sam :)MaPS-nasze rowery tez byly-ze tak powiem-w stanie mocno wyeksploatowanym, rdza zdobila lancuch na calej dlugosci i balismy sie, ze nasze pojazdy nam sie po drodze rozkracza, ale na szczescie nic takiego sie nie stalo, a rowerkami jezdzilo sie naprawde przyjemnie! Wazne, ze hamulce dzialaly bez zarzutow, bo inaczej zjezdzajac z tych stromych gorek... ;)Koociaczeek-dziekuje pieknie, bardzo sie ciesze, ze wszystko sie podoba! :) Pozdrawiam rowniez!!!
brunoj 19 kwietnia 2015 22:41 Odpowiedz
chaleanthite napisał:MaPS-absolutnie nie chodzilo mi o czyjas osobowosc, bo tu na forum chyba nie ma ludzi nudnych i mdlych ;) Raczej chodzilo mi o zasobnosc portfela...no bo kogo stac zeby leciec na tydzien do hotelu i bulic za niego 40 000 zl ??? Jest tu ktos taki..? ;-) Pewnie znajda sie forumowicze, ktorzy maja taka gotowke na koncie, ale czy byliby sklonni wydac je wlasnie w ten sposob..? ;)Niejaki "Masa" z swoich książkach o mafii pruszkowskiej wspominał że pomieszkiwał na Mahe w Hiltonie. Jak ktoś ma podobną "pracę" to pewnie stać, ale i pewnie mniejsza szansa że piśmienny i na forum umie się zalogować ;)
chaleanthite 19 kwietnia 2015 22:46 Odpowiedz
Hahaha :lol: Chyba, ze wynajmie sobie parobka, ktory to bedzie robil za niego ;) W koncu skoro Hilton na Seszelach, to czemu i nie sluzacy-jak szalec, to szalec! :lol:
chaleanthite 20 kwietnia 2015 00:25 Odpowiedz
Hehe, racja! Juz predzej-"Po wymuszeniu darmowych biletow..." :lol:
kaviorwiki 20 kwietnia 2015 08:30 Odpowiedz
Baaardzo fajna relacja z raju....nie kończ jej nigdy :D
silazak 20 kwietnia 2015 09:39 Odpowiedz
z góry sorry za offa , ale tak mnie naszło z tym "Masą", że ewentualnie mogło by to wyglądać tak :- Szefie zaj..... bilety na Szeszeszele .- Ty idioto one są na inne nazwisko !!!!- ok szefie to ide zaj.... też nazwisko . PS skasować od razu nie mogłem się powstrzymać :)
cyberpunk64 20 kwietnia 2015 10:01 Odpowiedz
A ja w imieniu dyskryminowanej Twoją relacją społeczności domagam się zdjęć MĘŻA, oczywiście w stroju kąpielowym lub jego własnym, jeżeli ma na imię Adam i na Seszelach rosną figi i jest to to ciacho z widoków z autobusu.A na niepoważnie zgłaszam Cię na kandydatkę Miss Fly4Free, (wszystkie kandydatki otrzymują koszulki firmowe do konkursu Miss Mokrego Podkoszulka)A tak na poważnie może i niektóre zdjęcia są przekolorowane, ale przy np. "Ja na Anse Cocos" szczęka opada. Zazdroszczę ... i czekamy na kolejne relacje z tym samym mężem. :)
pjesekleszek 20 kwietnia 2015 12:54 Odpowiedz
super widoki, i troche grube nogi ;p
chaleanthite 20 kwietnia 2015 22:25 Odpowiedz
pjesekleszeksuper widoki, i troche grube nogi ;p
No gdzies sie te wszystkie moje miesnie musza zmiescic ;) Fajnie, ze widoczki sie podobaja, pozdrawiam ! :)
jollka 21 kwietnia 2015 09:07 Odpowiedz
Fajna relacja, piękne zdjęcia :) Seszele zawsze wydawały mi się bardzo drogie, ale może zmienię zdanie po Twojej relacji. Na takich plażach to można stracić poczucie czasu... Kurczę, a ja zawsze unikam zamieszczania zdjęć w bikini - może to błąd ;)
grzegorz-firlit 21 kwietnia 2015 15:19 Odpowiedz
Sam nie wiem czy się lepiej czyta, czy ogląda Twoją relację. W każdym razie podobało mi się jedno i drugie. Mesi, mesi za ucztę dla oczu ;)
grzegorz40 21 kwietnia 2015 15:34 Odpowiedz
Tomek Zien napisał:Może ktoś z grona administracyjno-moderacyjnego spróbuje ogarnąć kwestię tego kodowania polskich znaków, bo to już się męczące robi....Relacja jest i na forum i na społeczności. Komentarze z forum i społeczności są jakoś zintegrowane. Wydaje mi się, że błędnie kodowane są polskie znaki w komentarzach wpisywanych bezpośrednio na społeczności, które się potem kopiują do forum.
don 21 kwietnia 2015 16:54 Odpowiedz
Ktoś z adminów poprawił. Zaraz ktoś jeszcze usunie te duplikaty.
chaleanthite 22 kwietnia 2015 00:17 Odpowiedz
grzegorz-firlitSam nie wiem czy się lepiej czyta, czy ogląda Twoją relację. W każdym razie podobało mi się jedno i drugie. Mesi, mesi za ucztę dla oczu ;)
Super! Bardzo sie ciesze, ze relacja (tak tekst jak i fotki) sie podobaja, bardzo dziekuje za mile slowa i prosze bardzo! :)
chaleanthite 22 kwietnia 2015 00:17 Odpowiedz
grzegorz-firlit-Super! Bardzo sie ciesze, ze relacja (tak tekst jak i fotki) sie podobaja, bardzo dziekuje za mile slowa i prosze bardzo! :)
chaleanthite 22 kwietnia 2015 00:22 Odpowiedz
jollkaFajna relacja, piękne zdjęcia :) Seszele zawsze wydawały mi się bardzo drogie, ale może zmienię zdanie po Twojej relacji. Na takich plażach to można stracić poczucie czasu... Kurczę, a ja zawsze unikam zamieszczania zdjęć w bikini - może to błąd ;)
Wlasnie chcialam pokazac, ze Seszele nie sa juz nieosiaganlne dla przecietnego zjadacza chleba..! Ciesze sie, ze ralacja sie podoba, a co do fotek w bikini to przeciez tak chodzimy po plazy, tak wygladamy i takimi ogladaja nas wtedy tabuny ludzi (no, moze akurat nie na Seszelach ;)), bikini to nieodlaczna czesc kazdych plazowych wakacji i czemu tego unikac na zdjeciach..? Przeciez to samo zycie ;) Pozdrawiam serdecznie..!
badmoon 25 kwietnia 2015 11:26 Odpowiedz
Ktoś pytał o model aparatu, ale nie padła chyba odpowiedź, więc pozwolę sobie ją udzielić - to faktycznie Olympus E-M5. Relacja bardzo fajnie napisana, przepiękne widoki. Jedyne co mnie razi, to słowo "nas" pisane notorycznie z wielkiej litery. Wiem, jestem czepialski, ale to wyjątkowo dziwny błąd. Poza tym, szacun ;)
badmoon 25 kwietnia 2015 11:26 Odpowiedz
Ktoś pytał o model aparatu, ale nie padła chyba odpowiedź, więc pozwolę sobie ją udzielić - to faktycznie Olympus E-M5. Relacja bardzo fajnie napisana, przepiękne widoki. Jedyne co mnie razi, to słowo "nas" pisane notorycznie z wielkiej litery. Wiem, jestem czepialski, ale to wyjątkowo dziwny błąd. Poza tym, szacun ;)
meduzy 25 kwietnia 2015 11:51 Odpowiedz
Świetna relacja, a chyba jej najlepszym odzwierciedleniem jest to, że właśnie stałem się posiadaczem biletów na Seszele (na początek listopada) :)
almukantarant 26 kwietnia 2015 22:27 Odpowiedz
Nie będę oryginalny, ale również muszę pochwalić autorkę relacji. Super robota!Osoba, która planuje podróż na Seszele na tacy ma podane wszystkie porady praktyczne, wszystkie miejsca warte odwiedzenia (no prawie) no i te zdjęcia, które utwierdzają w tym, że dokonało się właściwego wyboru ;)Ja jestem przed wyprawą i dla porównania wkleję swój kosztorys.Termin: 13-27 maja 2015, lot bookowany w październiku 2014r.Liczba osób: 4Łączny koszt (przeloty + noclegi): 13528 PLN / 4os = 3382 PLN/osDoloty: WMI-CRL-BRU-DUB oraz BVA-WRO-WAW (FR W6 LO z 1 rejestrowanym) = 232 PLN/os (w tym transfer CRL-BRU) Śniadania będziemy mieć tylko przy 3 noclegach.Noclegów dokonałem w następujących miejscach:Albizia Lodge Green EstateOceane Self CateringVilla KassVilla Cocotier Guest HouseReef Holiday Apartments
chaleanthite 27 kwietnia 2015 05:09 Odpowiedz
badmoon-a wiesz, ze sprawdzalam tekst tyle razy i tego "Nas" nie wylapalam..? ;) Moze dlatego, ze swego czasu pisalam mnostwo listow do ukochanego, w ktorych "my" i "nas" pisalam zawsze z wielkiej litery (z wielu powodow)-i tak mi juz najwidoczniej zostalo... ;) Dzieki, ze zwrociles na to uwage! Milo mi, ze relacja i zdjecia przypadly Ci do gustu :) Pozdrawiam!Meduzy-to fantastycznie, ze masz bilety! :D Jesli moja relacja pchnela Cie do ich zakupu to naprawde szalenie mi to schlebia-dziekuje! :) No i juz teraz zycze udanych, rajskich wakacji :Dalmukantarant-dziekuje slicznie, widze, ze Twoje wakacje sa tuz tuz, wiec zycze super udanego wypoczynku! :)
macko-osw 24 maja 2015 10:31 Odpowiedz
Super relacja :) Chcielibyśmy wybrać się z Narzeczoną na Seszele w podróż poślubną, a Twoja relacja jest bardzo dobrym źródłem informacji i motywacji :)Pozdrawiam
mpbc 24 maja 2015 19:13 Odpowiedz
Ktos planuje wyjazd na Seszele we wrześniu lub na przełomie października i listopada? Chętnie bym sie dołączył :)
mpbc 25 maja 2015 13:24 Odpowiedz
No własnie o tej promocji mówię :)
grinder1 3 czerwca 2015 18:40 Odpowiedz
Niestety już się skończyła promocja. Ktoś poratuje gdzie jeszcze, albo kiedy można znaleźć tak dobre ceny? Żona się nakręciła na Seszele i teraz mi suszy głowę :/ Jak myślicie, będą jeszcze jakieś promocje na ten kierunek na październik, tak żeby się udało kupić do 2000/os RT?
kara 3 czerwca 2015 18:50 Odpowiedz
Wypełnij formularz w podforum "Szukam taniego lotu", wpisując szczegóły i cenę znalezionego przez Ciebie połączenia, a może ktoś znajdzie dla Ciebie coś tańszego.
guldendraag 3 czerwca 2015 21:03 Odpowiedz
chaleanthite a może jakieś podsumowanie w kontekście innych podróży które odbyłaś?Pisałaś że byłaś też na Maledwiwach - jak to się ma do Seszeli biorąc pod uwagę stosunek jakość/cena, gdzie ostatecznie lepiej i gdzie można osiągnąć stan nirwany? (bo jak mniemam, tego większość poszukuje w takich długodystansowych podróżach).tutaj za 2 tygodnie wyszło Wam 10 000 zł, a tam? (I może dobrze byłoby uściślić, gdzie tam byłaś - na Maafushi+wycieczki czy bezpośrednio jakiś resort z biurem?)ja nigdy nie byłem w tropikach i ciekawi mnie jak też wypada taka egzotyczna podróż w porównaniu do popularnych europejskich kierunków, takich jak choćby Greckie wyspy za które też za 2 tygodnie trzeba zapłacić sporo, jak nie więcej (np. Cyklady) - czy jest ogromna różnica w szoroko pojętym zachwycie do miejsca i otoczenia? Najlepiej gdyby wyjaśnił mi to ktoś, kto był tu i tu.
margarites 10 czerwca 2015 14:49 Odpowiedz
Przyjemnie się czyta Twoją relację - zdjęcia przecudoooowne!
chaleanthite 12 czerwca 2015 17:48 Odpowiedz
margarites-pieknie Ci dziekuje za mile slowa, ciesze sie, ze zdjeciai relacja sie podobaja! Pozdrawiam :)
badmoon 13 czerwca 2015 22:09 Odpowiedz
Obejrzałem jeszcze raz Twoje zdjęcia na normalnym monitorze z matrycą IPS, bo wcześniej tylko na komórce. Muszę się zgodzić z jednym z przedmówców, że są ZDECYDOWANIE zbyt mocno przekolorowane. Na wielu widać, że osiągają maksymalną wartość nasycenia i to naprawdę razi. Uważam, że podbijanie kolorów to nic złego, w końcu chcemy oddać obraz tak, jak go zapamiętaliśmy, a nie jak to widziała matryca naszego aparatu. Jednak żeby to zrobić bez psucia zdjęcia, to powinno się tym zajmować na jakimś chociaż fabrycznie skalibrowanym monitorze. Podejrzewam, że fotki obrabiałaś na lapku z matrycą TN, a to się po prostu nie nadaje nawet do amatorskiej obróbki.Na wielu zdjęciach masz też sporo prześwietlonych miejsc. Warto zapisywać zdjęcia w formacie RAW i wywoływać je np. w Lightroomie. Będziesz mogła wtedy uratować wiele subtelnych odcieni, które u Ciebie giną. Na większości obrazów niebo i chmury są po prostu płaskie, wyglądają jak z gopro.Mam nadzieję, że moja konstruktywna krytyka spowoduje, że zdjęcia z Twoich następnych wyjazdów będą technicznie lepsze, bo pod względem artystycznym są super ;)
chaleanthite 16 czerwca 2015 01:32 Odpowiedz
badmoon-dzieki za posta, powiem Ci, ze niedawno widzialam fotki na kompie kumpla, ktory profesjonalnie zajmuje sie fotografia i sie zalamalam...Tak naprawde w pole wyprowadzilo mnie rowniez to, ze uzywalam starego obiektywu i w dodatku z przejciowka (inne mocowanie) i na kompie meza te fotki wygladaly..no po prostu wygladaly zle, blado i mdlo, a przeciez Seszele tak nie wygladaly..! Ale wierz mi, ze przy obrobce do maksymalnej wartosci nasycenia to bylo jeszcze bardzo daleko... ;)W lightrooma i RAWy szczerze mowiac nie chce mi sie bawic-niedosc, ze RAWy zjadaja mi masakrycznie duzo miejsca na karcie, to tak naprawde szkoda/brak mi czasu na wgryzanie sie w jakis bardziej skomplikowany program-nie mam inklinacji w tym kierunku i zawsze bardzo mnie meczy (a wrecz nudzi) poznawanie miliona roznych funkcji... Mowiaz prosciej-jestem ciemna masa w takich rzeczach, a nie mam w sumie nikogo, kto choc troche moglby mnie wprowadzic w tajniki tego programu ;) Poza tym cykam sobie fotki dla wlasnej przyjemnosci i do albumu rodzinnego ;) Chociaz chyba rzeczywiscie powinnam nad nimi troszke popracowac skoro je tu umieszczam, nie chce ludzi katowac kolorowym oczoplasem ;)Inna sprawa, ze ogladaj zdjecia np. u znajomych zdjecia wygladaly przewaznie ok...Sporo ludzi nie zaprzata sobie glowy kalibracja monitorow czy jakimis ustawieniami, a ze sa rozne technologie i rozne monitory to chcac-nie chcac u jednego zdjecia beda bardziej mdle, a u innego bardziej nasycone-nie da sie niestety dogodzic wszystkim.To takie moje luzne refleksje, niemniej bardzo dziekuje za Twoje uwagi-napisane po ludzku i nie podszyte zlosliwoscia czy przekasem ;) I na dodatek okraszone przemilym komplementem :D Na pewno wezme sobie to wszystko do serca, jeszcze raz dziekuje za porady!!!
aras333 19 czerwca 2015 14:25 Odpowiedz
grinder1 napisał:Niestety już się skończyła promocja. Ktoś poratuje gdzie jeszcze, albo kiedy można znaleźć tak dobre ceny? Żona się nakręciła na Seszele i teraz mi suszy głowę :/ Jak myślicie, będą jeszcze jakieś promocje na ten kierunek na październik, tak żeby się udało kupić do 2000/os RT?Właśnie znowu ta sama promocja wskoczyła ponownie 1.579zł (Paryż-Mahe-Bruksela)Kalendarz aktualny na Flipo.Zastanawiam się tylko czy podróż muszę zakończyć w Brukseli czy mogę nadać bagaże do Paryża i nie będzie problemu?Doloty mimo to raczej w okolicach 600zł na osobę więc cena jak najbardziej ok.Tylko czy we wrześniu i październiku pogoda będzie ok?Różnych opinii się naczytałem...
grinder1 19 czerwca 2015 20:06 Odpowiedz
Dzięki za informację. Już udało mi się kupić za trochę ponad 1900 dublin-addis abbeba-mahe na pokładzie m.in. dreamlinera. Myślę że też dobra opcja. Pytanie tylko jak linie lotnicze ethiopian. Mam nadzieję że będzie ok.Wysłane z mojego GT-I9505 przy użyciu Tapatalka
chaleanthite 20 czerwca 2015 07:21 Odpowiedz
Aras333-z pogoda to jest chyba prawdziwa loteria...Teoretycznie wrzesien i pazdziernik to pora przejsciowa-konczy sie pora sucha, a w listopadzie zaczyna deszczowa. Teoretycznie jest to o tyle dobre, ze wieje mniejszy wiatr, jest mniej wodorostow na plazy i jest cieplej...My bylismy w marcu-gdzie pora deszczowa konczy sie w lutym, a marzec i kwiecien to tez pora przejsciowa. Mielismy swietna pogode, tylko 1 dzien byl calkiem zachmurany, a ostatniego dnia spadl deszcz po poludniu. Ale juz np. w kwietniu ponoc czesto lalo i opady ciagnely sie takze przez caly maj-gdzie maj to juz jest oficjalnie "high season". A w styczniu tego roku-kiedy to wypada samiutenki srodek pory deszczowej-byly 3 tygodnie praktycznie bez deszczu (wiem, bo obserwowalam Seszele przez kamerki). Niestety z wyspami chyba tak jest, ze gdzie jest duzo wilgoci, tam pogoda mniej stabilna...Co do lotow, to jesli bedziesz mial bilet na trasie Paryz-Mahe-Bruksela, to w drodze powrotnej nie wysla Ci bagazu do Paryza...A powrot z Brukseli nie wchodzi w rachube..?grinder1-wszystko zalezy jaki bedziesz mial samolot z tego Ethiopiana...Czytalam opinie i byly naprawde rozne-jedni narzekali na stare samoloty i opoznienia, a inni mowili, ze lecieli super nowym wypasem i wszystko bylo ok...Ale ogolnie z tego, co czytalam na necie to wiekszosc byla zadowolona, te starsze opinie sa przewaznie gorsze, moze mieli pare jakichs starych rzechow, ktore juz wycofali...
grinder1 20 czerwca 2015 19:08 Odpowiedz
chaleanthite napisał:Aras333-z pogoda to jest chyba prawdziwa loteria...Teoretycznie wrzesien i pazdziernik to pora przejsciowa-konczy sie pora sucha, a w listopadzie zaczyna deszczowa. Teoretycznie jest to o tyle dobre, ze wieje mniejszy wiatr, jest mniej wodorostow na plazy i jest cieplej...My bylismy w marcu-gdzie pora deszczowa konczy sie w lutym, a marzec i kwiecien to tez pora przejsciowa. Mielismy swietna pogode, tylko 1 dzien byl calkiem zachmurany, a ostatniego dnia spadl deszcz po poludniu. Ale juz np. w kwietniu ponoc czesto lalo i opady ciagnely sie takze przez caly maj-gdzie maj to juz jest oficjalnie "high season". A w styczniu tego roku-kiedy to wypada samiutenki srodek pory deszczowej-byly 3 tygodnie praktycznie bez deszczu (wiem, bo obserwowalam Seszele przez kamerki). Niestety z wyspami chyba tak jest, ze gdzie jest duzo wilgoci, tam pogoda mniej stabilna...Co do lotow, to jesli bedziesz mial bilet na trasie Paryz-Mahe-Bruksela, to w drodze powrotnej nie wysla Ci bagazu do Paryza...A powrot z Brukseli nie wchodzi w rachube..?grinder1-wszystko zalezy jaki bedziesz mial samolot z tego Ethiopiana...Czytalam opinie i byly naprawde rozne-jedni narzekali na stare samoloty i opoznienia, a inni mowili, ze lecieli super nowym wypasem i wszystko bylo ok...Ale ogolnie z tego, co czytalam na necie to wiekszosc byla zadowolona, te starsze opinie sa przewaznie gorsze, moze mieli pare jakichs starych rzechow, ktore juz wycofali...No dreamliner stary nie będzie choćby nie wiem co. Drugi krótszy odcinek to 737-800 więc już może być różnie. Jestem dobrej myśli, że taki kierunek będzie dobrze obsluzony. Z resztą, najważniejsze żeby dolecieć.Wysłane z mojego GT-I9505 przy użyciu Tapatalka
chaleanthite 23 czerwca 2015 04:28 Odpowiedz
Ja tez mysle, ze bedzie dobrze i juz teraz zycze super udanych wakacji! :)
mpbc 26 czerwca 2015 11:51 Odpowiedz
a jak sprawa z rezerwatami, żółwiami i ogólnie wycieczkami? Będziemy na Mahe i Praslin i stamtąd chciałbym troche pojeździć/popływać :) i jak ceny z takimi przejazdami łodziami?
elwirka 26 czerwca 2015 12:25 Odpowiedz
Aras333 napisał:Właśnie znowu ta sama promocja wskoczyła ponownie 1.579zł (Paryż-Mahe-Bruksela)Kalendarz aktualny na Flipo.Zastanawiam się tylko czy podróż muszę zakończyć w Brukseli czy mogę nadać bagaże do Paryża i nie będzie problemu?Doloty mimo to raczej w okolicach 600zł na osobę więc cena jak najbardziej ok.Tylko czy we wrześniu i październiku pogoda będzie ok?Różnych opinii się naczytałem...Zauważ, że z Paryża do Brukseli jest pociąg!!! Tak więc w Paryżu na CDG i tak odbierasz bagaże;-)
chaleanthite 28 czerwca 2015 22:57 Odpowiedz
O, widze, ze cos tu dalej sie kreci ;)Co do wycieczek-Mahe jest na tyle duze i na tyle urozmaicone, ze warto poswiecic tej wyspie troche czasu, mozna sie po niej samemu poruszac za niewielkie pieniadze, a nawet za darmo na stopa, bo miejscowi nie raz sami sie zatrzymuja i pytaja, czy gdzies podwiezc ;)My bylismy tylko na Curieuse (to tam, gdzie sa zolwie) na calodniowej wycieczce z BBQ i snorkelingiem i placilismy 50E za osobe, co bylo najnizsza cena za zorganizowana wycieczke obejmujaca calodniowy catering (oprocz BBQ byly dostepne przekaski i zimne napoje plus sprzet w postaci maski z rurka), ludzie z hoteli za ten sam pakiet placili po 75e za osobe, nie wiem jak jest w lokalnych biurach organizujacych takie wycieczki...Ogolnie zeby na jakas wyspe poza Mahe, Praslin i La Digue sie wybrac potrzebna jest raczej wieksza kasa, poniewaz ten sektor uslug turystycznych nie rozwinal sie tak bardzo w stronie budzetowa jak noclegi czy jadlodajnie. Mozna sie za to samemu dogadac z rybakami/miejscowymi posiadajacymi lodki i z nimi poplynac. Wiem, ze wlasciciele niektorych noclegowni maja kontakty i pomagaja zorganizowac rozne atrakcje za dosc rozsadne pieniadze.Niemniej, 3 glowne wyspy oferuja tyle atrakcji, ze mozna sie spokojnie obejsc bez wycieczek fakultatywnych :)
gollum 8 października 2015 22:33 Odpowiedz
Bardzo duże gratulacje dla autora zdjeć; mając taką modelkę, jest baaaardzo dużą sztuką wyważyć proporcje pomiędzy nią a krajobrazami w tle. Ja bym tak nie potrafił...
pinerzka 13 października 2015 22:49 Odpowiedz
Nie wiem czy tu jeszcze zaglądasz autorko ( mam nadzieje, ze tak), ale postanowilam specjalnie sie zarejestrowac, aby nawiazac z Tobą kontakt. Rady innych forumowiczow, takze mile widziane :)Mam nadzieje, ze nie bedzie to dla Ciebie problem, jesli zadam kilka pytan.Czy byliscie na Seszelach w okresie świąt Wielkanocnych? Jesli tak, to czy odczuliscie "tłok"?Pytam, poniewaz wlasnie Wielkanoc chcemy spedzic na S. Wylot odbedzie sie z Dublina, ale obserwujac bilety Etihad oraz Emirates ( ten pierwszy ma w kwietniu wiele biletow powrotnych wyprzedanych) zastanawiam sie, czy wstrzymywac sie jeszcze z kupnem, poniewaz ceny biletow tych lini, lubialy jak dotad spadac w grudniu, ale w sytuacji, gdy z dnia na dzien widze "sold out" zaczynam wpadac w panikę poniewaz zupelnie nie rozumiem co takiego ma miejsce w polowie kwietnia, ze bilety albo sa drogie, albo juz wyprzedane. Jesli mozesz mi pomoc, bede bardzo wdzieczna :-)pozdrawiam!.
brunoj 14 października 2015 00:22 Odpowiedz
Jeśli mnie pamięć nie myli (a z tym ostatnio różnie ;-) to Autorka była na tej wyprawie przed Wielkanocą, w marcu. Wielkanoc wypadła na koniec miesiąca, chwilę po powrocie. Co do cen, to na pierwszych stronach miałeś podane za ile leciała Autorka, dopisywały się również inne osoby (+- 500EUR od osoby). Jeśli masz obecnie dostępne podobne ceny to ja osobiście bym już specjalnie nie kombinował. Kwestia dostępności może być niestety związana ze świętami, dookoła ważnych świąt zawsze jest większy ruch na lotniskach, w zasadzie w dowolnych kierunkach. I bilety zazwyczaj są mniej okazyjne niż w innych terminach. Mogą być również problemy z dostępnością, może tylko niektórych odcinków, ale to wystarczy żeby połączenie skomplikować, i/lub mocno podrożyć. Masz rację że w grudniu (czasem styczniu) ceny potrafią być lepsze niż teraz, ale okres świąteczny może zaburzyć tę prawidłowość, tutaj już musiałby się odezwać ktoś kto w święta w takie regiony latał.
chaleanthite 17 października 2015 12:02 Odpowiedz
@Gollum-maz (autor zdjec) dziekuje za pochwaly, a ja sie do niego przylaczam ;)@pinerzka- tak jak napisal BrunoJ bylam przed Wielkanoca. Byly wtedy pustki na plazach-z wyjatkiem plaz resortowych, ale daleko im bylo do chociazby takiego Baltyku latem ;) Znikanie/ceny biletow moga wynikac z tego, ze ponad 80% Seszelczykow to katolicy, wiec mozliwe, ze na swieta leca do rodziny/domu, a potem wracaja do miejsca stalego pobytu. Inna sprawa, ze Wielkanoc jest okresem dla wielu ludzi wolnym od pracy, wiec korzystaja i wybywaja w cieple rejony :) Jesli znajdziesz bilety za ok. 500e jest to bardzo dobra cena, ponizej tego (wiem, ze Ethiopian z Dublina rzuca czasem bilety za 450e)-to juz cena super :) Jesli ceny na kwiecien sa obecnie dosc wysokie to ciezko cos doradzic-bo moze byc tak, ze rzeczywiscie wszystko bedzie sold out i nie dostaniecie zadnego biletu (albo zostana same bardzo drogie), a moze byc tak, ze szalenstwo w pewnym momencie sie skonczy i dostaniecie bilety za mniej niz 500e. Jednak z jakas dobra cena moze byc ciezko, bo na roznorakie swieta i inne celebracje zawsze sa wyzsze ceny niz normalnie...Ps. Wlasnie sprawdzilam Ethiopiana i sa jedynie bilety na Seszele, ale nie ma zadnych powrotnych... Dziwne to troche... Ps2. Wlasnie mi sie przypomnialo jak to bylo z naszym powrotem-lecielismy jednym samolotem Air Seychelles, ktory niedosc, ze zabieralswoich pasazerow to bral tez pasazerow Lufthansy i Etihada... Wiec z tym powrotem to rzeczywiscie moga byc jakies przeboje...
pinerzka 17 października 2015 12:28 Odpowiedz
Dziekuje za pomoc :)Bilety kupione. Lecimy liniami Emirates. Czeka nas 19 dni w raju :)Po powrocie postaram sie zamieścić relacje z pobytu na trzech wyspach.pozdrawiam!
chaleanthite 17 października 2015 12:37 Odpowiedz
Super!!! :D Zatem udanego wypoczynku i niezapomnianych przezyc! :)
malgorzata-wilczak 1 maja 2016 11:11 Odpowiedz
Piękne zdjęcia!!! Piękne widoki!! Czy możesz powiedzieć jaki aparat miałaś ze sobą? Właśnie chce kupić nowy i zasnatawiam sie czy lustrzanka czy kompakt..
julk1 1 maja 2016 15:13 Odpowiedz
badmoon napisał:Ktoś pytał o model aparatu, ale nie padła chyba odpowiedź, więc pozwolę sobie ją udzielić - to faktycznie Olympus E-M5.Masz napisane w pierwszym poście na poprzedniej stronie...
anett777 15 maja 2016 21:41 Odpowiedz
Witaj. Czy możesz mi podać adres e-mail bo chcialam od Ciebie dowiedziec sie kilka waznych informacji o Seszelach. To są pytania na priv. ja podaje swoj anett777@inetria.plpozdawiam
lucas1988 20 maja 2017 19:27 Odpowiedz
Omg przekorolowalas te zdjecia za bardzo naprawde ehh az oczy mnie bola.. sam obrabiam i jestem na mahe wlasnie ale przesadzilas.. ludzie chca zobaczyc jak naprawde to wyglada nie po takim fotoszopie.. relacja super. Piszesz mega!!! Az sie nie chce przestac czytac!! Pozdrawiam i nie obrabiaj tych zdjec jak tak . To nie zaden hejt tylko moja opinia