To prawda, że podróżuję często, jednak moje wyjazdy nie są długie. Rzadko przekraczają 2 tygodnie. Tym razem będzie inaczej, wybieram się w moją drugą najdłuższą podróż. Ta pierwsza miała miejsce ponad 30 lat temu a jej celem była Francja. Wtedy jeszcze do części państw UE trzeba było mieć wizy. Niemcy były zaś ciekawym przypadkiem, bo obowiązywały wizy z wyjątkiem podróży do Berlina.
Długi wyjazd zrobił się przypadkiem, kiedy starałem się dopasować loty do już kupionych noclegów i biletów.
Powstaje pytanie, czy ten wyjazd zmęczy mnie tak, że przejedzie mi ochota na dalsze podróże, czy wręcz przeciwnie - będę miał ochotę na więcej?
Trasa mojej podróży niech na razie pozostanie tajemnicą (przynajmniej w tej narracji). Będę ją zdradzał wraz z kolejnymi etapami podróży. Napiszę tylko, że obejmuje 4 nowe dla mnie państwa i tylko 3 nowe linie lotnicze.
Jestem całkiem podekscytowany. Wyjazd jutro rano, ale spakowałem się już w środę. Bagaż waży z 7 kilo - chciałem mniej, ale się nie udało. Przed podróżą zauważyłem, że mój Forclaz 40 air dożywa swoich dni, postanowiłem więc kupić coś nowego. Po długim wyborze i rezultacie kupieniu nowego plecaka w Decathlonie (czego nie chciałem, bo w zasadzie bojkotuję tę firmę za chęci bycia w Rosji), bo to jedyny plecak, który znalazłem mający 55 cm i porządne szelki oraz pas biodrowy, w końcu zdecydowałem, że go oddam i biorę Forclaza w ostatnią podróż (może gdzieś w jej trakcie zostanie wymieniony?)
Z tym Decathlonem to nie do końca prawda. Jest jeszcze Osprey Fairpoint/Fairview. Plecak który zamówiłem i oddałem jako pierwszy. Zrezygnowałem z niego bo jest trochę zbyt fancy i odrobinę za ciężki, ale zwłaszcza w zestawie z drugim mniejszym wydaje się być najlepszą opcją do latania - przy okazji nadając się do chodzenia.
Ale to może innym razem
Sent from my Pixel 7 using TapatalkWe wstępie zapomniałem dodać, że czasie tego wyjazdu, nie sprawdzałem jeszcze gdzie zostanę kilometrowym milionerem w powietrzu.
A przed podróżą postanowiłem zrobić zdjęcie reagującego na zmiany pór roku okolicznego domu. W dacie powrotu powinien być najpiękniejszy, ale to się jeszcze okaże.
I zdjęcie plecaka w jego prawdopodobnie ostatniej podróży - bardzo jestem do niego przywiązany, choć zdarzały się zdrady, np w poprzednią podróż wziąłem walizkę (mając nadzieję, że mi ją zgubią - co się nie zisciło)
Pierwszym etapem jest Budapeszt. Miasto, które bardzo lubię i od lat planuję tu dłuższy pobyt.
Tym razem postawiłem na zwiedzanie peryferii. Widziałem dużo ciekawych bloków, jeden dom, ale nie trafiłem na nic, co mógłbym uznać na odkrycie.
Wreszcie poszedłem pod wieżę ciśnień, którą mija się po drodze z lotniska. Pojechałem też zobaczyć ostatnie chwile cudnego hotelu Budapeszt
W Maxie SCATa do Szymkentu mają tylko 40 pasażerów, ale nowy system i na razie nie potrafią przydzielić mi żadnego z wolnych miejsc.
Jeeeeeej, udało sięWiem o tym, to nie ma znaczenia napisałem, że tajemnicą zostanie "w tej narracji"
A skoro już piszę to muszę przyznać, że zawsze zadziwia mnie lokalizacja terminala pasażerskiego w BUD. Dalej od miasta chyba już się nie dało. Ile osobominut się przez to traci? I ile paliwa spala?
Wydaje mi się, że to jest konsekwencją bankructwa operatora lotniska dawno temu. Wtedy terminal był vis a vis stacji kolejowej Ferihegy. Tak mi się przynajmniej wydaje...Nie, nie, nie w tym rzecz, w Budapeszcie pasy startowe są te same, tylko nowy terminal postawiono najdalej od miastaLot scatem świetny. W 40 osób to łatwo wybrać sobie miejsce.
Nawet papu dają plus wodacolakawaherbata
Lotnisko w Szymkencie nówka sztuka. Tranzyt dziwny. Zebrano tych co do Urumczii i zabrano nam paszporty. Skaner się zepsuł, więc przeszliśmy bez niego. Ja się udałem do salonu (wielkiego, jestem tu jeden)
Paszporty obiecali oddać przy boardingu
Dziś Putin oraz chińska specyfika internetowo organizacyjna trochę zepsuły dzień. Poza tym jetlag.
Najpierw długo się wydostawalem z lot iska, na którym byłem ok 4 rano, potem się zdrzemnąłem, później pojechałem obejrzeć postmodernistyczny Jedwabno szlakowy grand Bazar
Nastepnie nie udało mi się kupić biletu na BRT, wróciłem do hotelu i zasnąłem.
Co poza tym - Urumqi jest mniej wypucowane niż inne odwiedzone przeze mnie miasta. Jest tu mnóstwo uzbrojonego wojska i policji. Chińczycy albo się boją miejscowej ludności znaczy, albo pokazują siłę
Chiny mimo swojego rozmiaru mają jedną strefę czasową. Ma to pewne konsekwencje dla leżącego na zachodzie Singciangu. Tutaj dzień kończy się późno (zaczyna również). Różnica czasów między Urumchi a sąsiadującym Kazachstanem to 3 godziny (nie wiem czy jeszcze gdzieś występuje podobna)
Ja się akurat cieszę, bo jest dużo czasu na zwiedzanie bez potrzeby bawienia się w madrugadora.
Nawet mi się trochę udało zobaczyć, choć Urumchi i okolice to miejsce na tygodnie a nie dni zwiedzania.
Nawet myślałem czy by nie pojechać zobaczyć "scenic lake" ale zdaje się, że to takie nasze Morskie Oko na miarę chińską, więc zrezygnowałem na rzecz parku z czerwoną pagodą i spaceru po mieście. Jestem zadowolony, choć nie odkryłem niczego 10/10 to jednak poczyniłem sporo obserwacji.
No i znalazłem prawdziwego socmoda - w Chinach nadal rządzi jedna partia, ale oni zdają się wstydzić tych starych rzeczy. Osiedle które wypatrzyłem było za płotem, nie wiem czy jest w remoncie czy zostanie zburzone. Warto zauważyć, że podobny budynek mógłby stać gdziekolwiek w Poradziecji.
Na początku robiłem zdjęcia zza płotu, ale dalej znalazłem otwartą bramę, więc wszedłem. O ile gdzie indziej, kiedy robię zdjęcia rzeczy nowych - niezaleznie od przeznaczenia - nikt się nie czepia. Tam było inaczej. Podeszła do mnie kobieta o coś tam mówiła - ja jej, że ciekawa architektura - zapewne zrozumiała mnie w takim samym stopniu jak ja ją, mężczyzna natomiast robił mi zdjęcia - pewnie żeby donieść na milicję. Ja żyję w przekonaniu, że tutaj wystarczy milicji wysłać zdjęcie, a oni szybko cię znajdą, choć pewnie oleją moje działania dywersyjne polegające na fotografowaniu starego i brzydkiego
A oto bohater akapitu powyżej
W parku jak to w chińskim parku - dużo ludzi i liczne activities. Ale jest też widok na miasto - z górami w tle. I pagoda z tłumami fotografujących
A przepraszam, jeszcze zamiast łabędzi nożnych kaczki elektryczne
Nie widziałem szczególnych budowli, ale były ciekawostki. To pierwsze wziąłem początkowo za postmodernistyczne więzienie. Okazało się szkołą
Poza tym zawsze warto patrzeć na dachy budynków, bo tam często bywają różne konstrukcje, albo ... wille
Wille coś się nie chcą dziś wgrać. Spróbuję jutroNa początek obiecane wille na dachach
Dziś po raz pierwszy jestem w Chinach w mieście poniżej 500,000 mieszkańców. Od razu jest inaczej. Ale na początek trzeba było tu dojechać, bagatela 600 km.
Chciałem przez Ujgurię jechać pociągiem bo liczyłem na piękne widoki. Bardzo się rozczarowałem. Droga jest obrzydliwa. Przez większość czasu jedzie się przez żużlową pustynię z jakąś tam infrastruktura - a to wiatraki (tysiące) - to jeszcze s W odrobinę ładniejszym otoczeniu, potem były kiwony i mnóstwo różnej infrastruktury. Ma dodatek pustynia była całkiem często przecinana drogami.
Zdjęcia nie oddają obrzydliwości krajobrazu (trzeba pamiętać, że tak było przez większą część z 600 km, na szczęście pokonywanych ponad 200 km/h
Moim celem na dziś było Hami. Już na początku, przy wychodzeniu z dworca miałem spotkanie z tajniakiem policyjnym, który musiał mnie zarejestrować.
Potem okazało się, że w Hami Amaps tak po prostu nie działają.
Postanowiłem przejść się 3km z hakiem do mojego Hamptona. Było warto. Akurat trafiłem na tysiące dzieci w mundurkach wychodzących ze szkół. Głównie na piechotę, ale też setki jeździły na rowerach (jak w dawnych Chinach)
Architektura nie powala. Zauważyłem, ze szkoły są tu projektowane stosunków najodważniej (po wczorajszej z piorunkiem)
Jeszcze blok z fajową dziurą. Teraz odpocznę sobie chwilę, napiję się kawy, podładuję telefon i idę na zwiedzanie.
p.s obawiam się, że na stacji w Hami będę musiał się pożegnać z moim offem na komary tygrysie, ale mam nadzieję, że w Rossmanie tfu, Watsonsie w Hong Kongu da się go odkupićWczoraj w Hami widziałem raczej rzeczy brzydsze niż ładniejsze, ale niektóre były przynajmniej zabawne
Ten budynek akurat jest bardzo ciekawy
A tutaj jak się budowało dawniej
Zaraz potem tak
A już całkiem niedawno tak
Jak się buduje teraz nie pokażę, bo tego się nie da odzobaczyć
Za to proszę kompozycję deweloperską
A tutaj zabezpieczenie bramy do szkoły
Dziś w drodze na dworzec znalazłem zagłębie pomo poniżej najbardziej efektowny egzemplarz
Udało mi się przejść przez kontrolę z offem. Pani mi co prawda pokazała, że powołuję się na zły przepis, bowiem aerozole palne tak jak inne perfumy i podobne mają ograniczenie do 100 ml i po jednej sztuce każdego rodzaju, ale moje opakowanie miało właśnie 100 ml.
Droga do Xining okazała się znacznie ciekawsza niż ta wczorajsza. Urozmaicona, nawet jeśli był żużel to układał się w pagóry. I były góry wysokie (wczoraj może też były, ale siedziałem nie po tej stronie)
Mogłem zobaczyć jak wyglądają wsie, jak pola, praca w polu itd. Na zdjęciach pola małe i wieś biedniejsza. Pod koniec drogi pojawiły się olbrzymie pola, pastwiska i bogatsze wsie. Oprócz tego widok jak zaczyna się miasto
Były też wiatraki - liczne
Na miejscu od razu miałem widoczek, który w moim mniemaniu oddaje współczesne Chiny, tylko to wiadro powinno być dużo, dużo większe.
My patrzymy na metropolie, rozwój technologii (w tym inwigilacji), ale nie zauważamy tych, którzy żyją jak setki lat temu - zresztą w mieście też można zobaczyć mnóstwo ludzi jakby z innej, tej mniej nowoczesnej rzeczywistości.
A na sam koniec ruchomy posterunek policji
Dziś mam dzień transferu ma wybrzeże, ale ponieważ lot jest dopiero o 16:25 to miałem spoor czasu na zwiedzanie Xining. To miasto jest całkiem przyjemne. Położone na wysokości ponad 2000 m ma jakieś przemiłe (choć w cieniu chłodne powietrze). Ale, mimo że jest kurortem, wygląda podobnie do innych miejscowości. No może bloki są trochę bardziej oszczędne w detalach.
Niestety, żeby coś zwiedzić trzeba byłoby wybrać się na wycieczkę, a na to nie miałem czasu. Podchodziłem sobie trochę i tyle. Nawet mi się nie chciało próbować kupić biletu na autobus na lotnisko (na spacer nie wziąłem ze sobą paszportu, a bez tego nie dostanie się biletu, nie miałem ochoty wracać.)
Trzeba przyznać że nawet z miasta, ale szczególnie z lotniska (30 km, 24 zł Didi - ale mi zwróciło)
W Maxie SCATa do Szymkentu mają tylko 40 pasażerów, ale nowy system i na razie nie potrafią przydzielić mi żadnego z wolnych miejsc.Jeeeeeej, udało się
@pabien nie chce wyjść na pana marudę
;) ale wystarczy wejść na twój profil i wszystko jest podane na tacy gdzie i kiedy lecisz, także nici z tajemnicy xD. Jak nie chcesz zdradzać wszystkiego to sobie chwilowo zmień profil na prywatny.
Na lot odprawiłem się wcześniej, ale oczywiście oni muszą tu pieczątki stawiać, miałem coś do wydrukowania, ale nie miałem drukarki, zresztą zauważyłem, że w danych mam stary numer paszportu.I to okazało się problemem, Pan spędził ze 40 min na odkręcaniu tego - od początku widać było, że chciał rozwiązać problem. W efekcie jednak okazało się, że straciłem moje miejsca oraz nr programu lojalnościowego, a przy bramce nie idzie wytłumaczyć o co mi chodzi. Trudno, dopiszę później
Całkiem to zabawne. Pojechałem nie na ten dworzec w Nanjing. Poszedłem wymienić bilet, pani sprzedala mi nowy i powiedziała, żebym sobie sam skasował stary kupiony w aplikacji. Akurat wybrałem tę z WeChat. Oczywiście się nie dało. Napisałem do nich - halo o co kaman, a oni że się nie da, choć ppwinno się dać. I jeszcze prosili o ocenę rozmowy.Złożyłem prośbę o chargeback. Nie za bardzo wierzę w pozytywny wynik, ale to głupio tracić 8 dyszek.Dziękując @gruby_inwersja za info z jego relacji o korzystaniu z rowerów, dodam jeszcze, że można je również wypożyczać jednorazowo, co kosztuje mniej niż złotówkę za 15 min jeśli odstawi się dobrze i ponad złotówkę jeśli gorzej.Jedyny problem z tymi rowerami jest taki, że one (choć przy regulacji siodełka jest 185 cm) są tak na max 160 cm wzrostu
jaco027 napisał:Rowery w Chinach....commoditized good [emoji3]To ciekawy temat, bo to właśnie na rowerach Chińczycy wchodzili w nowoczesność. potem przyszły motorowery, auta, później się to zelektryfikowano, a rowery są głównie w formie "nowoczesnej" czyli sharingowej
Pisałem, że Chiny ludowe są niefotogeniczne, z Tajwanem to zupełnie inna historia. Oni tu potrafią w żywe miasto, a i przyroda potrafi ładnie w nie wpełzać. Ale jednak są barbarzyńcami. Dziś pojechałem obejrzeć piękne futurystyczne domki, a zastałem zgliszcza. Szkoda. Zdjęcia będą później.A przy okazji napiszę o jednej rzeczy, o której wczoraj zapomniałem. W ludowych aplikacja Pekao odmówiła współpracy - nie dało się do niej zalogować. Muszą mieć jakąś blokadę, bo na Tajwanie wszystko OK. Dotyczy to tylko aplikacji, bo karta działała
Pisałem o problemach z odzyskaniem kasy za wymieniony bilet na pociąg. Rozpocząłem procedurę cashbacku, bo mi Chińczycy odpowiadali, że się nie da. Okazało się że to był chyba głównie problem komunikacyjny, ponieważ dziś 80% zapłaconej kwoty wpłynęło na mój rachunek.
Długi wyjazd zrobił się przypadkiem, kiedy starałem się dopasować loty do już kupionych noclegów i biletów.
Powstaje pytanie, czy ten wyjazd zmęczy mnie tak, że przejedzie mi ochota na dalsze podróże, czy wręcz przeciwnie - będę miał ochotę na więcej?
Trasa mojej podróży niech na razie pozostanie tajemnicą (przynajmniej w tej narracji). Będę ją zdradzał wraz z kolejnymi etapami podróży. Napiszę tylko, że obejmuje 4 nowe dla mnie państwa i tylko 3 nowe linie lotnicze.
Jestem całkiem podekscytowany. Wyjazd jutro rano, ale spakowałem się już w środę. Bagaż waży z 7 kilo - chciałem mniej, ale się nie udało. Przed podróżą zauważyłem, że mój Forclaz 40 air dożywa swoich dni, postanowiłem więc kupić coś nowego. Po długim wyborze i rezultacie kupieniu nowego plecaka w Decathlonie (czego nie chciałem, bo w zasadzie bojkotuję tę firmę za chęci bycia w Rosji), bo to jedyny plecak, który znalazłem mający 55 cm i porządne szelki oraz pas biodrowy, w końcu zdecydowałem, że go oddam i biorę Forclaza w ostatnią podróż (może gdzieś w jej trakcie zostanie wymieniony?)
Z tym Decathlonem to nie do końca prawda. Jest jeszcze Osprey Fairpoint/Fairview. Plecak który zamówiłem i oddałem jako pierwszy. Zrezygnowałem z niego bo jest trochę zbyt fancy i odrobinę za ciężki, ale zwłaszcza w zestawie z drugim mniejszym wydaje się być najlepszą opcją do latania - przy okazji nadając się do chodzenia.
Ale to może innym razem
Sent from my Pixel 7 using TapatalkWe wstępie zapomniałem dodać, że czasie tego wyjazdu, nie sprawdzałem jeszcze gdzie zostanę kilometrowym milionerem w powietrzu.
A przed podróżą postanowiłem zrobić zdjęcie reagującego na zmiany pór roku okolicznego domu. W dacie powrotu powinien być najpiękniejszy, ale to się jeszcze okaże.
I zdjęcie plecaka w jego prawdopodobnie ostatniej podróży - bardzo jestem do niego przywiązany, choć zdarzały się zdrady, np w poprzednią podróż wziąłem walizkę (mając nadzieję, że mi ją zgubią - co się nie zisciło)
Tym razem postawiłem na zwiedzanie peryferii. Widziałem dużo ciekawych bloków, jeden dom, ale nie trafiłem na nic, co mógłbym uznać na odkrycie.
Wreszcie poszedłem pod wieżę ciśnień, którą mija się po drodze z lotniska. Pojechałem też zobaczyć ostatnie chwile cudnego hotelu Budapeszt
Jeeeeeej, udało sięWiem o tym, to nie ma znaczenia napisałem, że tajemnicą zostanie "w tej narracji"
A skoro już piszę to muszę przyznać, że zawsze zadziwia mnie lokalizacja terminala pasażerskiego w BUD. Dalej od miasta chyba już się nie dało. Ile osobominut się przez to traci? I ile paliwa spala?
Wydaje mi się, że to jest konsekwencją bankructwa operatora lotniska dawno temu. Wtedy terminal był vis a vis stacji kolejowej Ferihegy. Tak mi się przynajmniej wydaje...Nie, nie, nie w tym rzecz, w Budapeszcie pasy startowe są te same, tylko nowy terminal postawiono najdalej od miastaLot scatem świetny. W 40 osób to łatwo wybrać sobie miejsce.
Nawet papu dają plus wodacolakawaherbata
Lotnisko w Szymkencie nówka sztuka. Tranzyt dziwny. Zebrano tych co do Urumczii i zabrano nam paszporty. Skaner się zepsuł, więc przeszliśmy bez niego. Ja się udałem do salonu (wielkiego, jestem tu jeden)
Paszporty obiecali oddać przy boardingu
Najpierw długo się wydostawalem z lot iska, na którym byłem ok 4 rano, potem się zdrzemnąłem, później pojechałem obejrzeć postmodernistyczny Jedwabno szlakowy grand Bazar
Nastepnie nie udało mi się kupić biletu na BRT, wróciłem do hotelu i zasnąłem.
Co poza tym - Urumqi jest mniej wypucowane niż inne odwiedzone przeze mnie miasta. Jest tu mnóstwo uzbrojonego wojska i policji. Chińczycy albo się boją miejscowej ludności znaczy, albo pokazują siłę
Ja się akurat cieszę, bo jest dużo czasu na zwiedzanie bez potrzeby bawienia się w madrugadora.
Nawet mi się trochę udało zobaczyć, choć Urumchi i okolice to miejsce na tygodnie a nie dni zwiedzania.
Nawet myślałem czy by nie pojechać zobaczyć "scenic lake" ale zdaje się, że to takie nasze Morskie Oko na miarę chińską, więc zrezygnowałem na rzecz parku z czerwoną pagodą i spaceru po mieście. Jestem zadowolony, choć nie odkryłem niczego 10/10 to jednak poczyniłem sporo obserwacji.
No i znalazłem prawdziwego socmoda - w Chinach nadal rządzi jedna partia, ale oni zdają się wstydzić tych starych rzeczy. Osiedle które wypatrzyłem było za płotem, nie wiem czy jest w remoncie czy zostanie zburzone. Warto zauważyć, że podobny budynek mógłby stać gdziekolwiek w Poradziecji.
Na początku robiłem zdjęcia zza płotu, ale dalej znalazłem otwartą bramę, więc wszedłem. O ile gdzie indziej, kiedy robię zdjęcia rzeczy nowych - niezaleznie od przeznaczenia - nikt się nie czepia. Tam było inaczej. Podeszła do mnie kobieta o coś tam mówiła - ja jej, że ciekawa architektura - zapewne zrozumiała mnie w takim samym stopniu jak ja ją, mężczyzna natomiast robił mi zdjęcia - pewnie żeby donieść na milicję. Ja żyję w przekonaniu, że tutaj wystarczy milicji wysłać zdjęcie, a oni szybko cię znajdą, choć pewnie oleją moje działania dywersyjne polegające na fotografowaniu starego i brzydkiego
A oto bohater akapitu powyżej
W parku jak to w chińskim parku - dużo ludzi i liczne activities. Ale jest też widok na miasto - z górami w tle. I pagoda z tłumami fotografujących
A przepraszam, jeszcze zamiast łabędzi nożnych kaczki elektryczne
Nie widziałem szczególnych budowli, ale były ciekawostki. To pierwsze wziąłem początkowo za postmodernistyczne więzienie. Okazało się szkołą
Poza tym zawsze warto patrzeć na dachy budynków, bo tam często bywają różne konstrukcje, albo ... wille
Wille coś się nie chcą dziś wgrać. Spróbuję jutroNa początek obiecane wille na dachach
Dziś po raz pierwszy jestem w Chinach w mieście poniżej 500,000 mieszkańców. Od razu jest inaczej. Ale na początek trzeba było tu dojechać, bagatela 600 km.
Chciałem przez Ujgurię jechać pociągiem bo liczyłem na piękne widoki. Bardzo się rozczarowałem. Droga jest obrzydliwa. Przez większość czasu jedzie się przez żużlową pustynię z jakąś tam infrastruktura - a to wiatraki (tysiące) - to jeszcze s
W odrobinę ładniejszym otoczeniu, potem były kiwony i mnóstwo różnej infrastruktury. Ma dodatek pustynia była całkiem często przecinana drogami.
Zdjęcia nie oddają obrzydliwości krajobrazu (trzeba pamiętać, że tak było przez większą część z 600 km, na szczęście pokonywanych ponad 200 km/h
Moim celem na dziś było Hami. Już na początku, przy wychodzeniu z dworca miałem spotkanie z tajniakiem policyjnym, który musiał mnie zarejestrować.
Potem okazało się, że w Hami Amaps tak po prostu nie działają.
Postanowiłem przejść się 3km z hakiem do mojego Hamptona. Było warto. Akurat trafiłem na tysiące dzieci w mundurkach wychodzących ze szkół. Głównie na piechotę, ale też setki jeździły na rowerach (jak w dawnych Chinach)
Architektura nie powala. Zauważyłem, ze szkoły są tu projektowane stosunków najodważniej (po wczorajszej z piorunkiem)
Jeszcze blok z fajową dziurą. Teraz odpocznę sobie chwilę, napiję się kawy, podładuję telefon i idę na zwiedzanie.
p.s obawiam się, że na stacji w Hami będę musiał się pożegnać z moim offem na komary tygrysie, ale mam nadzieję, że w Rossmanie tfu, Watsonsie w Hong Kongu da się go odkupićWczoraj w Hami widziałem raczej rzeczy brzydsze niż ładniejsze, ale niektóre były przynajmniej zabawne
Ten budynek akurat jest bardzo ciekawy
A tutaj jak się budowało dawniej
Zaraz potem tak
A już całkiem niedawno tak
Jak się buduje teraz nie pokażę, bo tego się nie da odzobaczyć
Za to proszę kompozycję deweloperską
A tutaj zabezpieczenie bramy do szkoły
Dziś w drodze na dworzec znalazłem zagłębie pomo poniżej najbardziej efektowny egzemplarz
Udało mi się przejść przez kontrolę z offem. Pani mi co prawda pokazała, że powołuję się na zły przepis, bowiem aerozole palne tak jak inne perfumy i podobne mają ograniczenie do 100 ml i po jednej sztuce każdego rodzaju, ale moje opakowanie miało właśnie 100 ml.
Droga do Xining okazała się znacznie ciekawsza niż ta wczorajsza. Urozmaicona, nawet jeśli był żużel to układał się w pagóry. I były góry wysokie (wczoraj może też były, ale siedziałem nie po tej stronie)
Mogłem zobaczyć jak wyglądają wsie, jak pola, praca w polu itd. Na zdjęciach pola małe i wieś biedniejsza. Pod koniec drogi pojawiły się olbrzymie pola, pastwiska i bogatsze wsie. Oprócz tego widok jak zaczyna się miasto
Były też wiatraki - liczne
Na miejscu od razu miałem widoczek, który w moim mniemaniu oddaje współczesne Chiny, tylko to wiadro powinno być dużo, dużo większe.
My patrzymy na metropolie, rozwój technologii (w tym inwigilacji), ale nie zauważamy tych, którzy żyją jak setki lat temu - zresztą w mieście też można zobaczyć mnóstwo ludzi jakby z innej, tej mniej nowoczesnej rzeczywistości.
A na sam koniec ruchomy posterunek policji
Niestety, żeby coś zwiedzić trzeba byłoby wybrać się na wycieczkę, a na to nie miałem czasu. Podchodziłem sobie trochę i tyle. Nawet mi się nie chciało próbować kupić biletu na autobus na lotnisko (na spacer nie wziąłem ze sobą paszportu, a bez tego nie dostanie się biletu, nie miałem ochoty wracać.)
Trzeba przyznać że nawet z miasta, ale szczególnie z lotniska (30 km, 24 zł Didi - ale mi zwróciło)