Nie wiem czy wiele dzieci marzy o podróży do Japonii w wakacje ale moje marzyły już od dłuższego czasu. Na pewno japońska kultura i kuchnia jest niesamowitym magnesem, wszelkiego rodzaju pokemony, mangi, mochi i tego typu atrakcje były u nas zawsze przedmiotem dyskusji dzieciaków. Na dodatek sushi wszystkie uwielbiają.
No i najstarszy studiuje w Polsko-Japońskiej Szkole Technik Komputerowych i ma przedmiot o kulturze Japonii.
Jednym słowem musiałem moje wakacyjne rodzinne plany (Bałtyk?) schować do kieszeni i około marca zacząć się rozglądać za tanimi biletami do Japonii w wakacje. Nie jest prosto – ten kierunek od czasów pandemii jest kosmicznie drogi. Zmodyfikowałem ku uciesze gawiedzi troszkę plany i zaczynami od Korei Południowej – raptem tylko trzy dni a powrót już z Tokio. Taki bilet był sporo tańszy nawet wliczając przelot z Korei do Japonii.
Mamy 10 dni więc planuję program napakowany po gwizdek. Dzieciaki już duże więc same przychodzą z pomysłami co robić. Ja nie mam z tym problemów, w Korei będę po raz ….20-sty a w Japonii 6-sty. Na dodatek nasi dobrzy znajomi z dziećmi w podobnym wieku dopytawszy o nasze wakacje chcą się przyłączyć. No więc będzie niezła ekipa – 4-ka rodziców i 8-ka dzieciaków (niektóre już na szczęście pełnoletnie). No i młodzież ma oczywiście zupełnie inne plany niż my, staruchy. Nas interesują świątynie, pałace, chramy, muzea itp. a młodzież kawiarnie z pokemonami, psami, kapibarami i innymi lokalnymi wynalazkami plus miejsca, które widzieli na tik-toku! No to będzie niezłe zderzenie pokoleń i różnego spojrzenia na odwiedzanie tych krajów. Na dodatek moja małżonka zażyczyła sobie opalanie na plaży!. Ale gdzie tam są plaże? Japończycy się nie opalają! W ich kulturze im bielsza cera tym lepiej.
No krakowskim targiem zgadzam się na jeden dzień w Busan, gdzie są ładne miejskie plaże. Ekipa pójdzie zwiedzać a chętni na opalanko. Zabrałem się za planowanie. Tani jen sprzyja temu wyjazdowi, hotele w Japonii są bardzo przystępne na naszą kieszeń (oczywiście te najtańsze ale takie bierzemy). Pozostaje kwestia transportu w Japonii. Okazuje się, że jednym z marzeń dzieciaków i młodzieży jest podróż Shinkasenami – słynną japońską koleją dużych prędkości. Pozostaje mi więc załatwienie Japan Rail Passa.
Plan gotowy: zaczynamy od Seulu, potem przelot do Busan (samolot JinAir był 2x tańszy niż szybki pociąg), następnie przelot do Fukuoki (bardzo tani Air Busan). A w Japonii po Fukuoce Hiroszima, Okayama, Himeji, Osaka, Nara, Kioto i Tokio. Praktycznie codziennie w innym hotelu więc niezły zachrzan. Przejazdy gdzie się da Shinkansenami ?
No i ten trip to suplement do mojego projektu „Siedem kontynentów w jeden rok” – druga wyprawa do Azji.
Do Seulu zabiera nas Qatar Airways przez Dohę. Oryginalnie miało być z Warszawy Dreamlinerem ale Qatar na wakacje zrobił podmiankę na stare A330.
Qatar karmi całkiem poprawnie i nie ma oporów z dolewaniem wina ? Po krótkiej przesiadce w Doha (wychodziliśmy z samolotu do autobusu i te gorące lipcowe powietrze mało nas nie ugotowało) do Korei lecimy wygodnym B777.
Na szczęście zarówno Korea jak i Japonia odwołała już wszelkie procedury i wymagania wjazdowe więc zwykły paszport wystarcza do emigracji bez żadnych apek, testów i wiz jak to miało miejsce jeszcze pół roku temu.
Do hotelu jedziemy z Incheon pociągiem, znalazłem przystępny hotel w Ikseondong czyli w samym środku fajnej dzielnicy z knajpkami. Qatar przylatuje po południu więc pozostaje nam odwiedzenie ulicznego korean barbecue na kolację ? przed wyspaniem się po podróży.
Moja dziatwa poczytała sobie o Korei Północnej i zapytała czy możemy ją zobaczyć. No tak, są wycieczki do DMZ (byłem 2 razy). Ze zdziwieniem odkrywam, że chóralnie prawie wszyscy chcą pojechać i zobaczyć. Jedziemy więc na cały dzień do DMZ zobaczy trzeci tunel i polukać na Kaesong i pokazową wioskę. Chciałem pojechać do Panmunjom, gdzie stoją słynne niebieskie domki na granicy ale Panmunjom było zamknięte od pandemii, otworzyli dopiero na początku lipca i wszystkie tripy są wykupione aż do września. Kilka fotek z DMZ:
Widoczki z Dora Observatory, niestety było mglisto i nie widać tak dobrze Korei Północnej.
Północno koreańską stronę można łatwo poznać, na wzgórzach po horyzont nie ma drzew, ścięto je już dawno na opał
Jeszcze plantacja lotosu w wiosce w DMZ
Wieczorem idziemy do teatru na Nantę – zabawne przedstawienie o kuchni koreańskiej z siekaniem warzyw na żywo ?
i wałęsamy się po mieście
Ostatni dzień w Seulu to zwiedzanie pałacu Gyeongbokgung (o dziwo wszystkie dzieciaki chciały pójść z nami) oraz wałęsanie się po Seulu w podgrupach. Ale zaczynami od koreańskiego street fooda na śniadanie – tostów (też młodzież znalazła nam to miejsce polecane na tik-toku)
A w pałacu mnóstwo lokalesów poubieranych w stroje narodowe.
Dzieciaki mają na liście kawiarnię z samoyedami. Tzn. kawiarnia, wstęp płatny i siada się na kawie wśród psów – samoyedów i można je głaskać do woli
Wygląda to tak:
Dorośli nie skorzystali, w zamian obok fajne koreańskie piwko było ? Jemy dziś gimbap czyli „koreańskie sushi” do którego pakowane są trochę inne rzeczy niż w Japonii, np. mięso!
Lokaleski nie mają oporów publicznie się tak pokazywać
Późnym wieczorem lecimy do Busan. Zabiera nas B737 linii JinAir ciekawie pomalowany.
c.d.n.@sudoku - a skąd, czasami to zwykła szynka lub gotowana wołowina/wieprzowina. Ten gimbap smakuje tak... swojsko, bywa marchewka, papryka, majonez ale również pieczona krewetka lub tuńczyk.W Busan zaplanowałem dzień odpoczynku na plaży. No właśnie – plażowanie to sport bardzo niechętnie uprawiany przez Koreańczyków i Japończyków – tam jest kult bladego ciała. Moja znajoma Koreanka na pytanie zadane przed wyjazdem gdzie tu na plażę zrobiła wielkie oczy ale po namyśle zaproponowała właśnie Busan i Gwangalli Beach. – weźcie sobie hotel naprzeciwko tej plaży, tam są całkiem duże pokoje w dobrej cenie. No i tak zrobiłem. Nocujemy w The Point Hotel na Gwangalli Beach. Dostajemy z żoną wielki apartament z pięknym widokiem na panoramę Busan i samą plażę. Do hotelu dostajemy się komunikacją miejską – kolejką, metrem a potem trochę z buta. Wieczorem ładne widoczki:
Widok z okna:
W wielkim pokoju hotelowym stoi automat do prasowania koszul. Widzę go po raz pierwszy i zachodzę w głowę po co on tutaj w hotelu ewidentnie turystycznym
Niestety następny dzień to załamanie pogody, od rana mgła a potem leje do końca dnia. Z plażowania nici ale z większego zwiedzania Busan również ponieważ leje coraz mocniej.
@sudoku - a skąd, czasami to zwykła szynka lub gotowana wołowina/wieprzowina. Ten gimbap smakuje tak... swojsko, bywa marchewka, papryka, majonez ale również pieczona krewetka lub tuńczyk.
Czekam na Japonię bo dzisiaj właśnie wróciłem z rodzinką i miło się Bedzie czytało i oglądało, byliśmy pierwszy raz, plan był napięty, ok. 20 km pieszo dziennie plus zdobycie Fuji
@Martinuss w tej relacji dokładnie połowa fotek pochodzi z Iphona 13 Pro (format raw) a druga część to Sony a7 III z obiektywem Tamron 28-200. Potem obróbka w Lightroomie.
No i najstarszy studiuje w Polsko-Japońskiej Szkole Technik Komputerowych i ma przedmiot o kulturze Japonii.
Jednym słowem musiałem moje wakacyjne rodzinne plany (Bałtyk?) schować do kieszeni i około marca zacząć się rozglądać za tanimi biletami do Japonii w wakacje. Nie jest prosto – ten kierunek od czasów pandemii jest kosmicznie drogi. Zmodyfikowałem ku uciesze gawiedzi troszkę plany i zaczynami od Korei Południowej – raptem tylko trzy dni a powrót już z Tokio. Taki bilet był sporo tańszy nawet wliczając przelot z Korei do Japonii.
Mamy 10 dni więc planuję program napakowany po gwizdek. Dzieciaki już duże więc same przychodzą z pomysłami co robić. Ja nie mam z tym problemów, w Korei będę po raz ….20-sty a w Japonii 6-sty.
Na dodatek nasi dobrzy znajomi z dziećmi w podobnym wieku dopytawszy o nasze wakacje chcą się przyłączyć. No więc będzie niezła ekipa – 4-ka rodziców i 8-ka dzieciaków (niektóre już na szczęście pełnoletnie).
No i młodzież ma oczywiście zupełnie inne plany niż my, staruchy. Nas interesują świątynie, pałace, chramy, muzea itp. a młodzież kawiarnie z pokemonami, psami, kapibarami i innymi lokalnymi wynalazkami plus miejsca, które widzieli na tik-toku! No to będzie niezłe zderzenie pokoleń i różnego spojrzenia na odwiedzanie tych krajów. Na dodatek moja małżonka zażyczyła sobie opalanie na plaży!. Ale gdzie tam są plaże? Japończycy się nie opalają! W ich kulturze im bielsza cera tym lepiej.
No krakowskim targiem zgadzam się na jeden dzień w Busan, gdzie są ładne miejskie plaże. Ekipa pójdzie zwiedzać a chętni na opalanko.
Zabrałem się za planowanie. Tani jen sprzyja temu wyjazdowi, hotele w Japonii są bardzo przystępne na naszą kieszeń (oczywiście te najtańsze ale takie bierzemy). Pozostaje kwestia transportu w Japonii. Okazuje się, że jednym z marzeń dzieciaków i młodzieży jest podróż Shinkasenami – słynną japońską koleją dużych prędkości. Pozostaje mi więc załatwienie Japan Rail Passa.
Plan gotowy: zaczynamy od Seulu, potem przelot do Busan (samolot JinAir był 2x tańszy niż szybki pociąg), następnie przelot do Fukuoki (bardzo tani Air Busan). A w Japonii po Fukuoce Hiroszima, Okayama, Himeji, Osaka, Nara, Kioto i Tokio. Praktycznie codziennie w innym hotelu więc niezły zachrzan. Przejazdy gdzie się da Shinkansenami ?
No i ten trip to suplement do mojego projektu „Siedem kontynentów w jeden rok” – druga wyprawa do Azji.
Do Seulu zabiera nas Qatar Airways przez Dohę. Oryginalnie miało być z Warszawy Dreamlinerem ale Qatar na wakacje zrobił podmiankę na stare A330.
Qatar karmi całkiem poprawnie i nie ma oporów z dolewaniem wina ? Po krótkiej przesiadce w Doha (wychodziliśmy z samolotu do autobusu i te gorące lipcowe powietrze mało nas nie ugotowało) do Korei lecimy wygodnym B777.
Na szczęście zarówno Korea jak i Japonia odwołała już wszelkie procedury i wymagania wjazdowe więc zwykły paszport wystarcza do emigracji bez żadnych apek, testów i wiz jak to miało miejsce jeszcze pół roku temu.
Do hotelu jedziemy z Incheon pociągiem, znalazłem przystępny hotel w Ikseondong czyli w samym środku fajnej dzielnicy z knajpkami. Qatar przylatuje po południu więc pozostaje nam odwiedzenie ulicznego korean barbecue na kolację ? przed wyspaniem się po podróży.
Moja dziatwa poczytała sobie o Korei Północnej i zapytała czy możemy ją zobaczyć. No tak, są wycieczki do DMZ (byłem 2 razy). Ze zdziwieniem odkrywam, że chóralnie prawie wszyscy chcą pojechać i zobaczyć. Jedziemy więc na cały dzień do DMZ zobaczy trzeci tunel i polukać na Kaesong i pokazową wioskę. Chciałem pojechać do Panmunjom, gdzie stoją słynne niebieskie domki na granicy ale Panmunjom było zamknięte od pandemii, otworzyli dopiero na początku lipca i wszystkie tripy są wykupione aż do września.
Kilka fotek z DMZ:
Widoczki z Dora Observatory, niestety było mglisto i nie widać tak dobrze Korei Północnej.
Północno koreańską stronę można łatwo poznać, na wzgórzach po horyzont nie ma drzew, ścięto je już dawno na opał
Jeszcze plantacja lotosu w wiosce w DMZ
Wieczorem idziemy do teatru na Nantę – zabawne przedstawienie o kuchni koreańskiej z siekaniem warzyw na żywo ?
i wałęsamy się po mieście
Ostatni dzień w Seulu to zwiedzanie pałacu Gyeongbokgung (o dziwo wszystkie dzieciaki chciały pójść z nami) oraz wałęsanie się po Seulu w podgrupach. Ale zaczynami od koreańskiego street fooda na śniadanie – tostów (też młodzież znalazła nam to miejsce polecane na tik-toku)
A w pałacu mnóstwo lokalesów poubieranych w stroje narodowe.
Dzieciaki mają na liście kawiarnię z samoyedami. Tzn. kawiarnia, wstęp płatny i siada się na kawie wśród psów – samoyedów i można je głaskać do woli
Wygląda to tak:
Dorośli nie skorzystali, w zamian obok fajne koreańskie piwko było ? Jemy dziś gimbap czyli „koreańskie sushi” do którego pakowane są trochę inne rzeczy niż w Japonii, np. mięso!
Lokaleski nie mają oporów publicznie się tak pokazywać
Późnym wieczorem lecimy do Busan. Zabiera nas B737 linii JinAir ciekawie pomalowany.
c.d.n.@sudoku - a skąd, czasami to zwykła szynka lub gotowana wołowina/wieprzowina. Ten gimbap smakuje tak... swojsko, bywa marchewka, papryka, majonez ale również pieczona krewetka lub tuńczyk.W Busan zaplanowałem dzień odpoczynku na plaży. No właśnie – plażowanie to sport bardzo niechętnie uprawiany przez Koreańczyków i Japończyków – tam jest kult bladego ciała. Moja znajoma Koreanka na pytanie zadane przed wyjazdem gdzie tu na plażę zrobiła wielkie oczy ale po namyśle zaproponowała właśnie Busan i Gwangalli Beach. – weźcie sobie hotel naprzeciwko tej plaży, tam są całkiem duże pokoje w dobrej cenie.
No i tak zrobiłem. Nocujemy w The Point Hotel na Gwangalli Beach. Dostajemy z żoną wielki apartament z pięknym widokiem na panoramę Busan i samą plażę. Do hotelu dostajemy się komunikacją miejską – kolejką, metrem a potem trochę z buta. Wieczorem ładne widoczki:
Widok z okna:
W wielkim pokoju hotelowym stoi automat do prasowania koszul. Widzę go po raz pierwszy i zachodzę w głowę po co on tutaj w hotelu ewidentnie turystycznym
Niestety następny dzień to załamanie pogody, od rana mgła a potem leje do końca dnia. Z plażowania nici ale z większego zwiedzania Busan również ponieważ leje coraz mocniej.