0
goldziak. 10 czerwca 2022 18:09
Relacje live to rzadkość, fakt. Relacje live cieszą się dużą popularnością, fakt. Nie mam doświadczenia w pisaniu relacji, fakt.

Pisanie relacji z dłuższych wyjazdów mnie przerasta. Nie mam czasu, nie mam koncecji, nie umiem. Broni jednak całkowicie nie składam i podejmuje wyzwanie napisania relacji live z krótkiego wypadu. Niewiele ponad doba w docelowym miejscu wydaje się być idealna. Będę pisał w miarę możliwości i dostępności internetu. To czego nie zdążę napisać jutro uzupełnię po powrocie.

Kilku znajomym wspominałem, że lecę w nowe miejsce. Chciałem ich zaciekawić, ale bez określania lokalizacji aż do ostatniej chwili. Niech ta relacja będzie małą nagrodą za ich cierpliwość.Uwielbiam Włochy, uwielbiam weekendówki. Z uwagi, że 12 weekendów w roku zostało zarezerowanych na 12 wizyt w Neapolu to chciałem w miarę możliwości na krótkie wypady wybierać miejsca dla mnie nowe i nieznane. Zawsze z tyłu głowy miałem odwiedzenie jakiejś małej włoskiej wyspy (tak, wstyd się przyznać, ale mimo wielu wizyt w Neapolu nigdy nie udało mi się popłynąć ani na Capri, ani na Ischię, ani na Procidę; zawsze wyższy priorytet miały miejsca na lądzie). Teraz musiało być inaczej. Letni rozkład lotów Ryanaira z Wrocławia dawał względnie duże szanse na realizację planu. Wylot w piątek wieczorem do Neapolu i powrót w niedzielę wieczorem z Bolonii. Idealnie. Zdecydowałem, że na wyspę dostanę się nie promem a samolotem. Dzięki temu na liście zostały Lampedusa i Pantelleria. Wybrałem tę drugą, ktora w wynikach wyszukiwania na forum pojawia się aż 7 razy. Powodem wyboru była możliwość złożenia lotów z pobytem przez ok. 15 godzin. Odliczając nockę zostawało niewiele czasu by coś zobaczyć. Los się jednak do mnie uśmiechnął. Kilka tygodni temu Volotea przesunęła sobotni wylot z popołudnia na 6:50 rano. To dawało mi 24 godziny na miejscu. Wystarczy. Musi. Trzeba tylko wypożyczyć auto. Okazało się, że omijając duże sieciówki to nie jest takie proste. Lokalne, małe firemki w zakresie marketingu/walki o klienta zatrzymały się 10 lat temu. Strony www stare, nie da się złożyć zamówienia online, kontakt często tylko przez formularz tekstowy albo maila, telefonów nie odbierają. Na szczęście po 2 tygodniach od rozesłania zapytań przyszła odpowiedź. Jedna. Autonoleggio Policardo za Fiata pandę chciało 40 euro i kolejne 15 euro za ubezpiecznie (zniesienie depozytu).

Pierwotny plan zakładał spanie w aucie, bo godzin na zwiedzanie mało a ceny noclegów powyżej 100 euro. Wydłużenie pobytu po zmianie godziny wylotu dawało cały dzień zwiedzania, zatem zacząłem myśleć o kupnie noclegu by odpocząć po całym dniu w słońcu. Oczekiwanie wygody też zrobiło swoje. Jestem już za stary, by spać z żoną w aucie. Logistyka wyjazdu ogarnięta, plan zwiedzania nakreślony, czas zatem wsiąść do samolotu i polecieć do ukochanego Neapolu. Buona Notte!Lot bez historii. Był o czasie a to najważniejsze, bo ostatnio zdarzały się spore opóźnienia. Gdy jedni byli na Festiwalu Dobrego Piwa na wrocławskim stadionie i pili dobre krafty a inni na piątkowym spotkaniu byli w dobrym towarzystwie i dobrze się bawili ja na 2F podziwiałem zachodzące słońce.

20220611_062049.jpg


I to też był dobry czas. Dla mnie. Zresztą każdy lot do Neapolu to pozytywne odczucia (wow, to juz 21 raz), myśl (wow, jutro rano lecę na Pantellerię) i wspomnienia (wow, Aperol u Mario podczas każdej kolejnej wizyty smakuje lepiej, no i ta pizza, ten smak ciasta, sosu i mozzarelli). Tym razem myślałem głównie o tym, że, czeka mnie krótka noc, krotki lot wcześnie rano i długi dzień. Dzień, w których chcę dużo zobaczyć, ale też i sporo tutaj pisać. Co z tego wyjdzie okaże się już za kilkanaście godzin. A tymczasem boarding.

20220611_061756.jpg


20220611_085728.jpg


Wylądowałem. O czasie. Hurra, bo bez straty czasu przeznaczonego na zwiedzanie. Czasu, którego jest mało. A plan dość mocno napięty.

20220611_085643.jpg


Odbiór auta względnie szybki i bezproblemowy. Jednak mimo wykupienia ubezpieczenia chcą ode mnie kartę kredytową. Środków nie blokują, ale spisują numer i datę ważności. Gdyby to była debetowa to byłaby blokada, raptem 900 euro.

Auto jest, zatem pora na śniadanie. A skoro Włochy i pora śniadaniowa to wiadomo, że musi być ... coś słodkiego. Bez kawy. Tak, bez kawy, bo nigdy w życiu kawy nie piłem mimo, że codziennie robię ją dla żony. (tak, pod tym postem jest miejsce na wszelki hejt, że kochać Włochy i nie pić kawy to mocno się gryzie; jako pokutę zjadam w kawiarni Tikirikki dwa słodkie ciastka, czuję się rozgrzeszony. I pełny.).

20220611_085519.jpg

Poranna dawka energii przyjęta, przyszła pora spalić kalorie. Najpierw szybki spacer po mieście. Szybki, bo miasto Pantelleria jest niewielkie. Idziemy promenadą zobaczyć zamek Barbakan, ratusz miejski i kościół. Do zamku wrócimy wieczorem, bo wówczas podobno otwierają znajdujące się w nim muzem.

20220611_152846.jpg



20220611_153047.jpg



20220611_152933.jpg



20220611_153012.jpg



Niedaleko miasta znajduje się jedna z najpopularniejszych plaż na wyspie, mianowicie Bue Marino. Z prostym dojazdem i dużym parkingiem. Niski i gładki klif sprawia, że dostęp do wody jest bezpieczny. Nie ma tłumów, co jest pozytywem. Miałem mieć swoje 15 minut na pływanie. Miałem, bo okazało się, że wieje mocno a fale uniemożliwiają zejście do wody. Pozostało tylko patrzenie.

20220611_154117.jpg



20220611_154217.jpg

Pantelleria to włoska wyspa położona najbliżej Afryki (niewiele ponad 70 km), która ma raptem 83 km2 powierzchni (czyli +- tyle co Wałbrzych, Włocławek czy Tarnowskie Góry). Nazwa wyspy pochodzi z języka arabskiego i oznacza "córkę wiatru". A wiatr na wyspie wieje podobno cały rok. My już się o tym przekonaliśmy. Powstała z wyniku wybuchu podwodnego wulkanu i z uwagi na swą surowość oraz czerń skał i gleby nazywana jest też "Czarną perłą Morza Śródziemnego". Podobnie moglibyśmy nazwać naszego czarnego Fiata Pandę. Jest jednak tak brudny z zewnątrz, że równać go do perły nie wypada. Trzeba jednak przyznać, że Panda to najczęściej spotykane auto na wyspie.

Pod wzlędem popularności daleko Pantellerii do Sycylii, Sardynii czy wspomnianych wcześniej wysp zatoki neapolitańskiej. Nie mniej jednak (a może właśnie z tego powodu) upodobał ją sobie sam Giorgio Armani. Wybudował rezydencję i gościł w niej sławne osobistości świata muzyki czy filmu.

Żyzna powulkaniczna gleba sprzyja rolnictwu. Szczególnie popularne są tutaj kapary, które rosną nie tylko na polach uprawnych, ale też dziko. Znane jest także słodkie wino Passito o barwie słomkowej.

Wulkaniczny charakter wyspy jest też obecny w postaci gorących naturalnych źródeł. Woda w nich dochodzi nawet do 90 stopni Celsjusza. Jednym z takich miejsc jest Lago Specchio di Venere (Jezioro Zwierciadło Wenus). Znajduje się w wygasłym starożytnym kraterze na północy wyspy w okolicy lotniska i miejscowości Bugeber. Jest to słone jezioro z jedyną piaszczystą plażą na całej wyspie. Jakież mamy szczęście, że nasz nocleg znajduje się 700 metrów od jeziora. Najpierw jedziemy tam napić się lokalnego krafta i popływać a wieczorem wrócimy z winem. Lazur wody i bliskość gór robią wrażenie. Jest pięknie.


20220611_181519.jpg


20220611_181611.jpg


20220611_181712.jpg


20220611_182028.jpg


20220611_181939.jpg


20220611_181750.jpg

Jestem już sporo spóźniony w relacjonowaniu na żywo. Niestety dzień za krótki. Zatem mniej pisania a więcej zdjęć.

Po chwili odpoczynku nad jeziorem wybraliśmy się zobaczyć latarnię morską Punta Spadillo. Latarnia nieczynna, zamknięta, popada w ruinę. Sama jako taka wielkiego wrażenia nie robi, jednak posadowienie na skałach wulkanicznych dodaje uroku. Z każdej strony zastygła lawa.

20220611_212825.jpg


20220611_212050.jpg


20220611_212210.jpg


20220611_212632.jpg


20220611_212523.jpg


20220611_212439.jpg


Na wyspie jest wiele zatoczek i miejsc kąpielowych. Do większości z nich dojazd jest trudny. Po zjeździe z głównej drogi najpierw jedzie się po względnie płaskim podłożu aż wreszcie zaczynają się ostre, niebezpieczne skałki, kamienie. Tutaj o uszkodzenie opony czy podwozia jest łatwo. Jednak wielu turystów zapuszcza się tutaj Pandami tak samo jak lokalna ludność.

Jednym z takich miejsc jest Laghetto delle Ondine, co w bezpośrednim tlumaczeniu brzmi Oczko wodne Odyna.
Miejsce przepiękne. Skaliste podłoże powoduje że woda jest na całej szerokości i głębokości idealnie przejrzysta. Leżaków czy parawanów tu się nie uświadczy. Ludziom wystarcza skrawek płaskiej skały i ręcznik. Do tego wiaterek, który jest idealnym lekarstwem na słońce. Mógłbym tu spędzić pół dnia.

20220611_212632.jpg


20220611_212928.jpg



20220611_213034.jpg



Nczytałem się, że warto odwiedzić miejscowość Gadir. Pojechałem. Rozczarowanie. Może gdybym miał 2 dni wolne i wybrał się na nurkowanie to odbiór byłby inny. Sama miejscowość wrażenia na mnie nie zrobiła. Straciłem czasu. Widok zatoki ratował sytuację.

20220611_213207.jpg



20220611_213332.jpg



Kolejnym miejscem do odwiedzenia był Arco dell'Elefante. Chyba każdy patrząc widzi słonia zanurzającego trąbę w wodzie.

20220611_213401.jpg



20220611_213433.jpg

Trochę się działo, ale już wracam by dokończyć zapowiedziane a niedokończone. Przepraszam za opóźnienie.

Po wizycie koło słonia była chwila odpoczynku w barze z widokiem na zatoczkę. Tu warto wrócić by się wykąpać; woda jest spokojna i przejrzysta.

W planach na resztę dnia było jeszcze odwiedzenie 2 miejsc kąpielowych, wizyta w saunie, obejrzenie zachodu słońca i dokończenie relacji przy butelce wina na tarasie wynajętego domku. Plan idealny.
Pojechaliśmy zatem do Balata dei Turchi. To tutaj mieliśmy pierwotnie spędzić noc w aucie. Miejsce na odludziu i z trudnym dojazdem, 2km po nierównym, skalistym podłożu. Nowym autem bym tam nie jechał, porysowanie karoserii niemalże pewne. Na szczęście nasza Panda miała już wiele oznak jazdy po bezdrożach. Powoli, ale dojechaliśmy. Na miejscu zastaliśmy 2 auta i 1 skuter, naliczyłem 9 osób. I znów wspaniała woda, a zejście do niej względnie łatwe. Z kąpieli jednak zrezygnowaliśmy, bo mamy już spory niedoczas.

Image
Image
Image

Jedziemy dalej. Po dojeździe do głównej drogi nawigacja nakazywała skręcić w lewo i zachodnim wybrzeżem kierować się na północ. Niby proste, bo przecież wokół całej wyspy prowadzi droga w niewielkiej odległości od brzegu. Co jednak robić, gdy pojawia się znak zakazu wjazdu bo (z tego co zrozumiałem) droga nie jest przejezdna? Nie chcąc wracać i szukać objazdu (internetu brak) zaryzykowałem i pojechałem pod zakaz. Na szczęście nie bylo ani policji ani utrudnień. Po drodze widoczne wykonane ze skały wulkanicznej umocnienia terenu i osłony przed wiatrem.

Image

Kolejną pozycją miała być sauna. Tak, naturalna sauna Bagno Asciutto Grotta Di Benikulá. Z parkingu 10 minut spacerku; w połowie płasko a w połowie po schodach w góre. Pierwszy raz byłem w takim miejscu. Mała jaskinia z wąskim wejściem. W środku dwie płaskie skałki, na których mieści się około 4 osób. A do tego gorące powietrze wydobywające się z wnętrza góry. Wystarczą klapki i kąpielówki i można się raczyć kąpielą parową. Wytrzymałem 5 minut. Wspaniałe doświadczenie. Po wyjściu zamiast zimnego prysznica czeka na nas bardzo łądny widok z tarasu na dolinę.

Image
Image
Image

Ostatnia pozycja w planie to plaża Sataria. Co dziwi to fakt, że przy plaży jest miejsce na tylko 2 auta. Sama plaża dziś nieczynna a droga do niej decyzją władz zagrodzona szlabanem. Kilkadziesiąt schodów prowadzi do małej jaskini z rónym i płaskim podłożem oraz sztucznie uformowanego, półotwartego na morze basenu. Na dole pusto i ciemno. Niestety jesteśmy zbyt późno, bo słońce już tutaj nie dociera. Aby korzystać z uroków miejsca konieczna jest wizyta z rana lub we wcześnych godzinach popołudniowych.

Image
Image
Image

Dzień dobiega końca. Kierując się do stolicy wyspy próbujemy znaleźć miejsce by obejrzeć zachód słońca. Bez sukcesów; albo teren niedostępny, albo nie ma się gdzie zatrzymać, albo miejsce takie, że słońce schowa się nie w wodzie a za budynkiem. Zrezygnowani jedziemy do Conada (Conad City, jedyny większy sklep jaki znaleźliśmy na wyspie). Po zakupie butelki lokalnego wina, oliwek, sardynek i kilku wędlin zmierzamy do domu. Po wyjechaniu z centrum na wybrzeże załapujemy się na ostatnie sekundy zachodzącego słońca. Jestem zły na siebie; brakło 10 minut. Gdybym wiedział, że z tego miejsca będzie tak dobrze widać słońce chowające się za horyzontem to skróciłbym pobyt w którymś z wcześniejszych miejsc. Następna myśl jest jednak taka, że mamy przecież kolejny powód by tutaj wrócić.

Dojeżdżamy. Wpadam z zakupami do domu, otwieram wino i wychodzę na taras by dokończyć relację (tylko tam jest dostęp do internetu; kiepski ale jest). W tym czasie żona nalewa wino. A gdy po chwili przynosi mi kieliszek ja już uciekam do domu. Komary tną niemiłosiernie. Próbowałem jedną ręką je odganiać a drugą pisać relację. Nie da się. I tyle było z wieczoru na tarasie.
Siadamy zatem wewnątrz i raczymy się włoskimi specjałami. Wino smakuje wybornie. A ja co kilka minut wychodzę na wojnę z komarami by złapać zasięg i wysłać fotki dołączone do poprzedniego posta. Zredagowanie posta i wysłanie fotek zajmuje mi 1,5h. Już wiem, że dziś nie dokończę relacji.

Raphael napisał:
I jeśli to nie wkracza w Twoją strefę prywatności: kawy nie pijesz z powodów smakowych? ideologicznych? czy zdrowotnych? Ja w sumie za smakiem kaw "koncernówek" umiarkowanie przepadam, ale jeśli jest dobrej jakości i dobrze zrobiona, to i mi miło wypić.

Powody chyba są dwa. Po pierwsze w dzieciństwie popularne było w rodzinie picie kawy parzonej w wersji z dolewką wody - wyglądała okropnie. A po drugie korzystając z jednych używek ograniczam inne by lekarz przy badaniu przed honorowym oddawaniem krwi nie mówił po raz setny: "Musi Pan przestać pić kawę, bo ciśnienie za wysokie!".

Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

jolkah 10 czerwca 2022 23:08 Odpowiedz
Jestem. Nie mogę się doczekać :)
kothson 10 czerwca 2022 23:08 Odpowiedz
Dobre pioro masz. Nie za skapo, ale tez opisy nie sa rozbudowane ponad to co potrzeba.Ja rowniez zameldowany i czekam na wiecej :)
igore 11 czerwca 2022 12:08 Odpowiedz
Jak można kochać Włochy i nie pić kawy? [emoji6]
pawel-p 11 czerwca 2022 12:08 Odpowiedz
Też tego nie rozumiem, właśnie w poniedziałek lecę do Neapolu na kilka godzin na espresso... ;)
hubski 14 czerwca 2022 17:08 Odpowiedz
@goldziak. cofam lajki za brak kontynuacji :P
raphael 4 lipca 2022 23:08 Odpowiedz
Nie wyszło live, nie szkodzi - lajfy ponoć łatwe nie są (ja sienie porywam na nie :)) - ale miło byłoby doczytać dokończenie.I jeśli to nie wkracza w Twoją strefę prywatności: kawy nie pijesz z powodów smakowych? ideologicznych? czy zdrowotnych? Ja w sumie za smakiem kaw "koncernówek" umiarkowanie przepadam, ale jeśli jest dobrej jakości i dobrze zrobiona, to i mi miło wypić.