0
tropikey 21 kwietnia 2022 08:39
Gen ABCC11 występuje ponoć u ponad 95% Koreańczyków. U innych Azjatów jest on również dość rozpowszechniony, ale to właśnie Koreańczycy - zapewne z obu stron 38. równoleżnika - są nim obdarowani w stopniu niespotykanym gdziekolwiek indziej. Sprawia on, że gruczoły nie wydzielają odorów potnych. Tako rzeczą internety, a one - powiadam Wam - nie kłamią.
Gdybym wiedział o istnieniu tego genu ponad 2 dekady temu, gdy trolejbusem nr 24 jeździłem do pracy razem ze stoczniowcami, to bym im ten gen podstępnie wstrzykiwał.

Tyle w nawiązaniu do tytułu. Miał przykuć uwagę i mam nadzieję, że spełnił swoją rolę. Dla wszystkich jednak, którzy spodziewają się, że będę organoleptycznie weryfikował informacje o genie ABCC11 i jego zbawiennym działaniu oraz skrupulatnie raportował wyniki mych badań, mam przykrą wiadomość - niestety, raczej tego nie przewiduję. Jeśli ktoś z tego powodu nie będzie kontynuował śledzenia tej relacji, zrozumiem takie postępowanie bez zająknięcia, bo to przecież arcyważki temat. Pozostałych przyjmuję z otwartymi ramionami, odpowiednio oczywiście zabezpieczonymi dezodorantem, tam gdzie trzeba :)

Egzaltacja i zbytni entuzjazm. Oto cechy, których trzeba się pozbyć, jeśli planuje się podróże w czasie pandemii (no bo formalnie ciągle ją jeszcze mamy, a w niektórych krajach przyjęła ona już chyba postać permanentną). Cóż, ja tej rady nie wziąłem sobie do serca i lot do Seulu zarezerwowałem w pewnym zaślepieniu. Padła informacja, że dla zaszczepionych znoszą kwarantannę po przylocie i wymagany będzie tylko test PCR przed lotem, no to do dzieła! Przecież ostatni raz byłem w Azji w 2019 r.! Trzeba tam lecieć, póki jeszcze pustki...
Dopiero później przyszło otrzeźwienie, gdy po bliższym sprawdzeniu wymagań okazało się, że jest jeszcze jedno "drobne" wymaganie: test PCR po przylocie. Kto ma ochotę, może zajrzeć sobie do dyskusji na ten temat prowadzonej tu: korea-poludniowa-i-covid,1126,155735?start=20#p1518976.
Cóż, kolejność moich kroków była ułożona w zdecydowanie nieprawidlowej kolejności.

To wyżej to kij (oby mnie nie obił). Jest jednak i marchewka. Lot do Seulu nie jest zupełnie przypadkowy. Bilet kupiłem jeszcze w 2020 r. w ramach tej oto "promocji" Lufthansy: kbp-icn-ok-2600-rt,234,155652.
Lot przekładałem kilka razy, cały czas ze startem w Kijowie. Teraz, gdy kacapy najechały na Ukrainę, Lufthansa zgodziła się zmienić bezpłatnie trasę tak, że podróż rozpoczyna się w Gdańsku. No i jak tu nie skorzystać z takiej możliwości? Nawet jeśli po dotarciu do Korei patyczek wygrzebie mi z nosa jakieś cholerne szczątki covida, w ostateczności spędzę większość wyjazdu na 7-dniowej kwarantannie, ale przynajmniej odhaczę ten lot do Azji :D

Z dzisiejszego planu podróży zaliczone mam:

1) dość krótką wizytę w saloniku w GDN, w którym dostrzegłem kilka drobnych zmian. Zamiast bułek, w lodówce są croissanty z różnym "wsadem", a obok lodówek stoją nowe ekspresy do kawy. Reszta z grubsza po staremu.

Image

Image

Image

Image

2) lot LH w zapełnionej w 50% kl. biznes. Poziom serwisu - zwłaszcza na tak niedługim locie - bardzo przyzwoity. Sympatyczna stewardessa co chwilę dopytuje, czy coś podać, a to, co dają w ramach cateringu jest w pełni zadowalające.

Image

I tylko ta moja nieświadoma niczego współpasażerka wprawiła mnie w lekkie osłupienie, bo nijak nie mogę pojąć, jak ona się znalazła między tymi dwoma szybami...

Image

Z tą nieodgadnioną zagadką w głowie ląduję w Bawarii. Willkommen in München :)






Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu TapatalkaWidzę, że odrębna ekipa rozpoczęła tego samego dnia "drobny" przelot przez kawałek świata, więc się dzieje na forum :D

U mnie zbliża się powoli pora boardingu na lot do Seulu, o którym już w innym odcinku, a teraz jeszcze zamknięcie etapu europejskiego.

Saloniki Senator w Monachium są raczej godne ubolewania. W porównaniu z tym, co oferuje salonik LOT-u w Warszawie (w obu sekcjach), wygrywają jedynie przestronnością.

Po przylocie z GDN trafiam najpierw do saloniku zlokalizowanego w części Schengen. Jest akurat "faza" śniadaniowa. Do wyboru okropnie wyglądająca jajecznica, pieczarki i kiełbaski. Te ostatnie akurat lubię, więc wciągam kilka, dorzucając kilka (ostatnich) kawałków sera pleśniowego. Pozostała oferta jest równie uboga. Aż strach pomyśleć, co dają w "zwykłym" saloniku.

Image

Image

Image

Image

Po jakimś czasie idę piętro wyżej. Kontrola paszportowa przy automacie i już jestem w części Non-Schengen. Tutejszy salonik jest większy od poprzedniego, ale oferta jest tak samo przeciętna (choć nawet to określenie na wyrost).
Zmiana następuje po 11:00, gdy rozpoczyna się "faza" lunchowa. Jest trochę lepiej, a kluseczki z serem oraz mus czekoladowy są naprawdę smaczne.

Image

Image

Image

Image

Image

Co najważniejsze, są szezlągi i prysznice, a tego mi teraz trzeba :)

Image

Image

To tyle na dzisiaj. Kolejny meldunek już z Seulu.Na pokład wchodzę po królewsku, jako pierwszy :D

Image

Nie żebym czyhał, by tak właśnie się stało. Po prostu, gdy pojawiłem się przy bramce, akurat weryfikowali, czy każdy ma negatywny PCR, a gdy sprawdzali mnie, uruchomili również boarding dla biznes klasy i tych wszystkich innych darmozjadów (w tym i mnie). Korzyść taka, że zdążyłem zrobić jakieś zdjęcie pustej kabiny. Chwilę potem już by się nie dało, bo leci prawie 100%.

Image

No właśnie, "prawie" czyni cuda :D
Lufthansa znana jest z archaicznego układu foteli w kabinie biznes (2+2+2), powodującego, że pasażerowie pod oknami muszą skakać przez swoich sąsiadów np. gdy idą do WC, a sąsiadom zostaje znosić owe skakanie. Tylko ci w środkowym rzędzie mają niezależne dojście do korytarza i nie są jednocześnie narażeni na pełnienie roli przeszkody dla kogoś innego. W zamian mają jednak inną dolegliwość - miejsca na stopy obu pasażerów są zaraz obok siebie, z niziutką przegrodą, która nie zabezpiecza przed przypadkowym (albo i celowym) mizianiem.
Dopiero w nowych konfiguracjach (np. w B777) pojawić się ma nowoczesny układ foteli zapewniający każdemu swobodny dostęp do korytarzy i brak udogodnień dla froterystów.

W A350, którym dziś lecę, mimo że to stosunkowo nowy samolot we flocie LH, nadal trzeba uprawiać parkour. Chyba że... Chyba że nie leci komplet pasażerów i akurat obok mnie jest ten jeden wolny fotel. Siedzę zatem przy oknie a obok mnie brak przeszkód, chrapania i cudzych kończyn szukających kontaktu z moimi :)
Moja dzisiejsza noclegownia prezentuje się tak:

Image

Image

Image

Image

Image

To mój pierwszy lot międzykontynentalny w lufthansowym biznesie. Pewne obawy, które mialem po lekturze kilku recenzji okazują się zupełnie nieuzasadnione.
Fotel jest nad wyraz wygodny (przespałem bite 6, czy 7 godzin), jedzenie - jakkolwiek o klasę niżej od Katarczyków, czy Singapore Airlines - bardzo smaczne, a do załogi nie mam najmniejszej nawet uwagi. Pewnie wrażenia mógłbym mieć inne, gdybym miał sąsiada, ale w tych okolicznościach lot oceniam na 8 w skali 10-cio punktowej.

Image

Image

Image

Image

Image

Jeśli mam mieć jakiekolwiek zastrzeżenia, to chyba tylko do słuchawek. Owszem jakość dźwięku jest w porządku, ale "nauszniki" są za małe, przez co nie wygłuszają otoczenia, jak należy.
No i jeszcze jeden drobiazg. Steward przynosi mi piżamę, idę z nią do toalety, rozdziewam się ze swej odzieży, rozwiązuję sznureczek owijając dar od załogi, a tu tylko góra... Nie wiem, jaki jest powód takiego rozwiązania. Jeśli chodzi o oszczędności, to nieco to zaskakujące.

Lot prowadzi wydłużoną trasą omijającą Z-land. Po przebudzeniu widzę, że jesteśmy jeszcze nad Chinami. Śniadanie jest jednak europejskie.

Image

Image

Image

Po wylądowaniu sprawy toczą się błyskawicznie, no bo tak:

9:40 - otwarcie drzwi z przodu, przez które wychodzę w pierwszej dziesiątce pasażerów i już po kilkunastu metrach wysuwam się na prowadzenie,

9:45 - oddaję do sprawdzenia swój Q-CODE (wykonana przed lotem rejestracja szczepionki i testu),

9:50 - jestem już po kontroli paszportowej i schodzę do hali bagażowej,

10:00 - jestem przy punkcie z kartami telefonicznymi, w którym obsługa instaluje na moim telefonie kartę zakupioną jeszcze przed lotem na kkday,

10:15 - wyciągam 100.000 wonów z bankomatu (Revolut, opłata dodatkowa 3600 KRW), idę na stację metra, kupuję kartę T-Money, doładowuję ją na 10.000 KRW i jadę na stację Unseo,

10:45 - jestem już po darmowym teście PCR i ruszam do hotelu przy stacji Seoul Station.

Sam test - wbrew lękom wywołanym licznymi informacjami o wyjątkowo głębokim, niemal domózgowym sięganiu patyczkami wymazowymi przez sanitariuszy - okazuje się całkiem standardowy. Owszem grzebanie było trochę dalej idące, niż to w Gdyni, 2 dni temu, ale nie było to nic ponadprzeciętnego. Niewykluczone jednak, że to kwestia indywidualnego mojego szczęścia.
Image

Image

Teraz pozostaje już tylko poczekać na wyniki testu...Pierwsze 4 noclegi mam zarezerwowane w Four Points by Sheraton Seoul Station.
Docieram tu przed południem, ale pokój już na mnie czeka. Jestem jednak nieco rozczarowany, bo nie dali żadnego upgradu, usprawiedliwiając się bardzo dużym obłożeniem. Niech im będzie. Ten standardowy wygląda w porządku, no i jest na przedostatnim (29.) piętrze.

Image

Image

Image

Image

Największą frajdą jest dla mnie to, co widać na ostatnim zdjęciu. Nie ze wszystkich udogodnień tych azjatyckich desek korzystam, ale podgrzewane siedzisko to coś, co lubię :D

Zgodnie z regułami, do czasu uzyskania wyniku testu powinienem pozostać w miejscu zakwaterowania. Biorę zatem prysznic, a potem zastanowię się, co dalej. Życie pisze dalszy scenariusz w ten sposób, że odpływ z brodzika jest całkowicie zapchany i zalewam wodą całą łazienkę. Zgłaszam to do recepcji, a że nie widzę potrzeby spędzania czasu z koreańskim hydraulikiem, postanawiam jednak wyjść, choćby do najbliższego sąsiedztwa hotelu, tym bardziej, że głód mnie ściga co raz mocniej. Skoro nie ma obowiązkowej covidowej aplikacji lokalizacyjnej, ryzyko takiego naruszenia zasad wydaje się niewielkie (a i @m_budka pisał, że w błogiej nieświadomości chodził po mieście zanim uzyskał wynik).
Idę w kierunku tutejszego Huam Traditional Market, który nie prezentuje żadnej szczególnej wartości, ale po drodze jest masa małych restauracyjek i barów. Widać ewidentnie, że jest jeszcze wcześnie, jak na potrzeby gastronomiczne Koreańczyków, bo lokale są pozamykane, albo niemal puste. Trochę na chybił trafił wybieram taki, który ma możliwie jak najbardziej zrozumiałe menu. Nie jest tanio (15000 KRW, czyli 52 zł), ale jedzenie jest wyśmienite: delikatnie grillowany węgorz, pod nim ryż z kapustą pekińską (ciekawe, jaką nazwę ma ona tutaj?) i pasemkami świeżego imbiru, a do tego cała masa drobnych "smaczków",cz m.in. imbir marynowany i obowiązkowe (ostre) kimchi, a oprócz tego przysmaki, których proweniencji nie jestem pewien.

Image

Przy okazji robię z siebie głupka, gdy nie odnajduję żadnych pałeczek, czy sztućców, sądząc, że kelner o nich zapomniał, a okazuje się, że wszystko mam w szufladzie w stoliku. Zdaje się, że to u nich standard :D

Po powrocie do hotelu widzę, że robota w brodziku już zakończona. Po obfitym posiłku czuję, że odpływam. Mimo błogiego snu w samolocie, oczy same mi się zamykają. Odpływam na dobrą godzinę.

Po wyjściu z letargu schodzę jeszcze po moje drinki powitalne - wybieram wyrób Oriental Brewery. Rzadko pijam piwo, więc jak na moje mało doświadczone podniebienie może być.

Image

Teraz poplanuję sobie jutrzejsze zwiedzanie, przy założeniu oczywiście, że rano przyjdzie wreszcie (negatywny) wynik porannego testu PCR.Na razie drobna aktualizacja: przyszedł wynik testu... Uff, negatywny.

To, co najistotniejsze, wygląda tak:

Image

Się zna języki, to się rozumie taki tekst :DThe Eatery - taką wysublimowaną nazwę nosi miejsce, w którym mój hotel oferuje gościom posiłki o różnych porach dnia. Nie oczekując zbyt wiele (po lekturze opinii z tripadvisora) zjeżdżam na 19. piętro i jestem w sumie przyjemnie zaskoczony. Nie jest wcale tak źle. Co najistotniejsze, jest normalny bufet, a nie jakieś covidowe substytuty. Wybór owoców mógłby być większy, ale stacja z ramenem, czy rewelacyjne pierożki na parze ucinają moje krytyczne spostrzeżenia.

Image

Image

Image

Image

Wypełniony entuzjazmem po porannym SMS-ie od seulskich władz sanitarnych ruszam na miasto. Jak się okaże na koniec dnia, dziś będę chodził trochę po swoich śladach. Ale po kolei...

Obiecałem sobie, że będę możliwie dużo przemieszczać się po Seulu na piechotę. Dziś to wdrażam w życie. Wychodzę z hotelu i kieruję się do pałacu Gyeongbokgung, który oddalony jest od hotelu o ok. 3,5 km (ok. 50 min marszu).

Image

Image

Nie idę tam na zwiedzanie, ale by kupić bilet na "night walk" (https://www.ivisitkorea.com/special-eve ... ngbokgung/). Niestety, obcokrajowiec nie może kupić na to biletu online (w każdym razie, mnie się nie udało), a znam dwie wersje, jak obecnie wygląda zakup w kasie: a) że trzeba być rano lub b) że trzeba być przed 19:00. Ponieważ jest ponoć jakiś limit dla obcokrajowców, nie pozostaje mi nic innego, jak pójść tam z rana, mając świadomość, że może się to okazać zbędną wizytą (jeśli zachodzi opcja b). Nie wiem tylko czemu nie wpadłem na to, żeby po prostu poprosić recepcję o wykonanie telefonu - wszystko byłoby wyjaśnione zdecydowanie sprawniej.

Po drodze przechodzę przez bramę Sungnyemun. Zbliża się 11:00, a wraz z nią zmiana warty. Widziałem już coś podobnego podczas krociutkiej wizyty w Seulu jakieś 6 lat temu. Pamiętam, że trąciło to wówczas niezłą cepelią. I raczej nie uległo to szczególnej zmianie. Te błyszczące stroje nadal wyglądają, jak świeżo wyjęte z dostawy ze szwalni w Chinach. Dobrze, że wartownicy mają maski, bo przynajmniej nie doklejają sobie sztucznych wąsów i zarostu brodowego, jak czynili to przed covidem. Dużo to jednak czasu nie kosztuje, więc z chęcią się przyglądam całej tej paradzie.

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (28)

malawita 22 kwietnia 2022 23:08 Odpowiedz
Ciekawa, z grubej rury relacja i czekam na dalsze odcinki. :D
sudoku 23 kwietnia 2022 23:08 Odpowiedz
Te nowe ekspresy do kawy w GDN to rzeczywiście świeżutkie. Jak ostatni raz leciałem 3 tygodnie temu, to jeszcze były te stare, serwujące coś, co naprawdę trudno nazwać kawą. Mam nadzieję, że to nie będzie tylko zmiana wizerunkowa, ale także smakowa.
jar188 23 kwietnia 2022 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał:Nie jest tanio (15000 KRW, czyli 52 zł)Porównując do cen w WAW powiedziałbym, że tanio (lub cena średnia) za takie danie ;)
futro 26 kwietnia 2022 17:08 Odpowiedz
Nawet można pooglądać cię na zdjęciu :)
tropikey 26 kwietnia 2022 17:08 Odpowiedz
E tam, nie kryję się :)Bywały już w moich relacjach prawdziwe close up'y :D
wintermute 26 kwietnia 2022 23:08 Odpowiedz
@tropikey a w tej bibliotece próbowałeś zdjąć coś z górnej półki? :-)
tropikey 26 kwietnia 2022 23:08 Odpowiedz
Tak, Harry Potter latał na miotlle i zgarniał na zamówienie :DChoć tak na serio, to w jednym miejscu by się dało. Może nie z najwyższej półki, ale z tych wyższych, gdy jedzie się schodami ruchomymi. Mnie coś jeszcze zastanawia - jak oni tam kurz wycierają?
adam1987 3 maja 2022 17:09 Odpowiedz
Jeśli chodzi o muzeum historyczne to mają jeszcze "National Museum of Korean Contemporary History" stojące obok Ambasady USA i Pałacu Gyeongbokgung? Też jest darmowe, a wystawy odnoszą się również do okresu przed wojną koreańską. W samym muzeum narodowym, z tego co pamiętam były darmowe wycieczki z przewodnikiem, które pomagały rozjaśnić to i owo. Ulubiona zagadka Koreańczyków gdy oprowadzają cudzoziemców to chyba ta :lol: Zdjęcie robione kalkulatorem, ale to oczywiście jest poduszka.Obok muzeum narodowego jest też muzeum ich pisma, które w przeciwieństwie do innych zostało wymyślone przez króla, a nie tworzyło się przez setki lat jak inne. Sama wystawa moim zdaniem jednak średnia, choć temat, z dobrym przewodnikiem, jest interesujący.W ogóle świetne zdjęcia, aż mam ochotę pojechać do Seulu, a mi się tam przecież zupełnie nie podobało. :)
tropikey 3 maja 2022 17:09 Odpowiedz
Obok ambasady USA przejeżdżałem/przechodziłem kilkanaście razy (swoją drogą, to chyba najlepiej strzeżone miejsce w Seulu), ale nie przyszło mi do głowy, by rozglądać się tam za muzeum.Może następnym razem :)Co do nie podobania się Seulu, to w sumie miałem podobnie :D . Gdy byłem tam kilka lat temu, też miałem mieszane uczucia.
katka256 3 maja 2022 23:09 Odpowiedz
adam1987 napisał:W ogóle świetne zdjęcia, aż mam ochotę pojechać do Seulu, a mi się tam przecież zupełnie nie podobało. :)mam dokładnie to samo :lol:
malawita 4 maja 2022 05:08 Odpowiedz
Czy mogę poprosić o podsumowanie kosztów wraz z lotem ?
tropikey 4 maja 2022 12:08 Odpowiedz
Coś tam będzie "pi razy oko", ale to przecież jeszcze nie koniec :)
gadekk 4 maja 2022 23:09 Odpowiedz
Bartek, jak przy zmianie biletu wpadły mile? Dobrze widzę na bilecie, ze została klasa P? SEN już przedłużony? :>
tropikey 4 maja 2022 23:09 Odpowiedz
Niestety, do przedłużenia jeszcze trochę brakuje :(Mil statusowych wpadło łącznie coś ok. 48.000, więc sporo, jak za ten wydatek ;)Teraz mam prawie 59.000, więc do 100k nadal brakuje "co nieco". Na jakiś error fare do 10.06 raczej nie liczę, a kupować czegoś na siłę, byle tylko załapać się na podwójne mile statusowe też nie chcę. Zobaczymy... Może los się jakoś uśmiechnie i te braki pozwoli jeszcze uzupełnić :) Za to mil premiowych, pomimo zmian, dali jakieś śmieszne ilości. Muszę to jeszcze rozgryźć, bo coś mi się wydaje, że aż przesadzili ze skąpstwem.
lukasz-kowal 4 grudnia 2022 12:08 Odpowiedz
Trochę odświeżę temat.@tropikey czy miałeś jakiś gotowy plan na Seul, czy po prostu zwiedzałeś jak leci? Pytam, bo końcem marca będę w Seulu, i Twoja relacja będzie bardzo przydatna :)
tropikey 4 grudnia 2022 17:08 Odpowiedz
Ja i gotowy plan to raczej mało prawdopodobny scenariusz. Podziwiam (bez ironii) ludzi, którzy prezentują na forum tabele z punktami rozpisanymi niemal co do godziny. Ja tak nie potrafię.Ale nie jadę też na rympał. W Seulu, ale też w innych miastach robię tak, że mam pozaznaczane różne miejsca do odwiedzenia, czasem wiem, które z nich są obowiązkowe dla mnie i do nich dostosowuję często miejsce zakwaterowania. A potem, to już trochę improwizacja, najczęściej zależna od pogody.W Seulu i okolicach, dzięki świetnej komunikacji publicznej, plan może być bardzo elastyczny.Będzie mi miło, jeśli faktycznie coś z tej relacji Ci się przyda :) .
lukasz-kowal 4 grudnia 2022 17:08 Odpowiedz
Ja kiedyś robiłem szczegółowy plan (no, może poza godzinami), ale im człowiek starszy, tym mniej mi się chce w takie coś bawić ;)Ale z drugiej strony, jak się jedzie pierwszy raz do jakiegoś miejsca, to jednak fajnie jest coś mieć, żeby nie przeoczyć żadnej fajnej miejscówki.Z relacji na pewno skorzystam :)
raphael 8 grudnia 2022 23:08 Odpowiedz
O Gwanaksan, Namhansanseong i Bugak Palgakjeong nie wiedziałem, a niby coś tam o seuluskich (seuliańskich? :)) atrakcjach czytałem. Miejsca zapisane - może się przydadzą (jakoś mile wylatać trzeba ;) )Przy okazji, czy @tropikey masz, lub ktoś inny ma może doświadczenia / opinie / obserwacje związane z górą Bukhansan na płn. od Seulu? Zastanawia mnie, co lepiej wybrać, gdybym miał stanąć przed dylematem Gwanaksan czy Bukhansan. bez bicia przyznaję, że w przypadku Gwanaksan z miejsca "kupił" mnie widok tej pionowej skały ze świątynią na górze (zdecydowanie bardziej niż sama panorama miasta z góry).
tropikey 8 grudnia 2022 23:08 Odpowiedz
Bukhansan też był w moich planach, ale organizacyjnie mi ostatecznie nie przypasował i zrezygnowałem. O ile sobie dobrze przypominam, pewną komplikacją było dla mnie to, że obszar obejmujący tą górę jest dość rozległy i dotarcie na szczyt wymagałoby więcej czasu, niż w innych przypadkach.
wiater 10 grudnia 2022 05:08 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja. Tak to opisałeś i pokazałeś, że może skusze się na podróż do Azji? Korea, Japonia? :)
tropikey 10 grudnia 2022 12:08 Odpowiedz
Oba te kraje warto odwiedzić, a że są blisko siebie, da radę połączyć to w ramach jednej podróży (kiedyś tak zrobiłem - na chwilę do Seulu, a na dłużej do Tokio, Osaki i Kioto).
wilczagorka 10 grudnia 2022 12:08 Odpowiedz
Raphael napisał:O Gwanaksan, Namhansanseong i Bugak Palgakjeong nie wiedziałem, a niby coś tam o seuluskich (seuliańskich? :)) atrakcjach czytałem. Miejsca zapisane - może się przydadzą (jakoś mile wylatać trzeba ;) )Przy okazji, czy @tropikey masz, lub ktoś inny ma może doświadczenia / opinie / obserwacje związane z górą Bukhansan na płn. od Seulu? Zastanawia mnie, co lepiej wybrać, gdybym miał stanąć przed dylematem Gwanaksan czy Bukhansan. bez bicia przyznaję, że w przypadku Gwanaksan z miejsca "kupił" mnie widok tej pionowej skały ze świątynią na górze (zdecydowanie bardziej niż sama panorama miasta z góry).byłem na Bukhansan w czerwcu 2019 roku. Wedle zdjęć dotarcie na szczyt z pod znaku na asfalcie gdzie zaczyna się park narodowy (blisko stacji metra Bukhasan UI) zajęło mi koło 2,5h. Widoki były wspaniałe i na pewno było warto.O Gwanaksan nie czytałem (nie wiem czemu w sumie, może dlatego, że Bukhasan jest wyższy i nim się zainteresowałem) i teraz jak patrzę to widoki są porównywalne ;)
wiater 10 grudnia 2022 23:08 Odpowiedz
@tropikey chcemy z żoną zrobić tripa: Korea, Japonia i Wietnam. Ale to w przyszłym roku. :)
flybe 13 grudnia 2022 05:08 Odpowiedz
lukasz_kowal napisał:Trochę odświeżę temat.@tropikey czy miałeś jakiś gotowy plan na Seul, czy po prostu zwiedzałeś jak leci? Pytam, bo końcem marca będę w Seulu, i Twoja relacja będzie bardzo przydatna :)Moze komus sie przyda moja trasa: 1) Cala Korea na Google mapsach - https://www.google.com/maps/d/u/1/edit? ... 372275&z=72) Seul na Kakao - http://kko.to/cY6Yf677SkW Seulu bylismy 3 dni, a lacznie ponad 10 dni. W razie pytan, prosze krzyczec! :D
raphael 14 grudnia 2022 23:08 Odpowiedz
@flybefajna, przydatna mapa - niby człowiek czytał przewodnik, ale jakoś część rzeczy mi w oko nie wpadła, część pewnie była opisana nazbyt zdawkowo, żeby baczniej się im przyjrzeć. Pisz proszę w działach koreańskich, i relacje, i obserwacje będą przydatne. Mnie najbardziej w przygotowaniach "rozwala" transport lokalny, planowanie autobusów, ich trasy, przystanki, rozkłady, częstotliwość.A z pytań o konkretne miejsca:1. udało Ci się być na Ulleung-gun? strony z promami widzę tylko w krzakach, a noclegi na miejscu w cenach kosmicznych + mały wybór2. jak najlepiej "zrobić" OEDO Botania mając bazę w Busan?3. Palgongsan Cable Car + świątynia Donghwasa: jak dojazd z Daegu? i jak wrażenia? opłaca się poświęcić na to czas? (pewnie wymagałoby 2 nocy w Daegu?)4. które ze świątyni buddyjskich zrobiły na Tobie największe wrażenie pod względem malowniczości otoczenia (wyjątkowa lokalizacja. niesamowite formacje skalne, piękne widoki itp.)?PS. mam nadzieję, że @tropikey nie będzie miał za złe, że jego temat dał taką pożywkę do dyskusji rozrastającej się jak na drożdżach ;)
tropikey 14 grudnia 2022 23:08 Odpowiedz
Oczywiście, nie mam nic przeciwko :)Komunikacją publiczną bym się aż tak nie przejmował, bo Naver działa bardzo sprawnie i trasę można sobie sprawdzić na bieżąco.
raphael 22 listopada 2023 23:08 Odpowiedz
@tropikeytaka mnie teraz naszła wątpliwość/refleksja/zapytanie - widzę, że na urodziny Buddy to lampionów i ozdób tam nie żałują: czy nie zakłóca to odbioru samych świątyń? czy nie za/przysłania za bardzo ich architektury?(może i to refleksja z gatunku "w Zakopanem było ładnie, tylko góry zasłaniały widoki" ;), ale chciałem poznać opinię kogoś kto tam był w okresie Buddo-urodzinowym)
tropikey 22 listopada 2023 23:08 Odpowiedz
To trochę zależy od tego, ile podobnej architektury już się wcześniej widziało. Pewnie mnie ktoś miłujący dalekowschodnie świątynie za to (przynajmniej w myślach) zbeszta, ale moje subiektywne odczucie jest takie, że budynki sakralne są w Korei bardzo do siebie podobne i nawet jeśli częściowo przesłaniały je w czasie mojego pobytu różne lampiony i inne ozdoby, to nie czułem w związku z tym rozczarowania. Mam widocznie głęboko skrywany jarmarczny gust żądny świecidełek i feerii barw :DZ resztą, podobnie jest z tamtejszymi pałacami, czy innymi obiektami z głębszej historii. Z czasem ich widok mocno powszednieje, bo trudno znaleźć w nich jakieś istotne różnice. Nie ma co ukrywać - pod względem różnorodności architektonicznej, Europy nic chyba nie przebija.