Znajomi spędzali dłuższe wakacje na wschodnim wybrzeżu Sycylii i przydarzyła się okazja, żeby ich odwiedzić. Parę lat temu zwiedziliśmy już zachód wyspy, więc zobaczenie wschodu brzmiało nad wyraz atrakcyjnie. W zamyśle wyjazd miał być krótką, weekendową wycieczką na pełnym luzie - nocleg i transport zapewniony przez ww. znajomych. Trzeba było tylko na szybko znaleźć loty do Katanii w rozsądnej cenie i odpowiednim terminie tj. w drugiej połowie lipca.
Ryanair proponując weekendowe loty piątek-poniedziałek KRK-CTA w cenie ok. 500zł za osobę stanowczo zawiódł, ale z pomocą przyszedł WizzAir z lotami czwartek-niedziela KTW-CTA za 200 zł za osobę. Dodatkowo jakoś trzeba w końcu spożytkować punkty z pandemicznych anulacji z zeszłego roku
:) Przy tej okazji podziękowania dla @miriam za parę pomocnych wskazówek w 2020 roku
:)
Na lotnisku w Katowicach odwiedziliśmy tamtejszy salonik, jak na mój gust nie jest tam zbyt przestronnie, ale oferta jedzeniowo-alkoholowa jest w porządku - generalnie to bardzo miło jest choć w małym stopniu poczuć się jak przed nadejściem koronawirusa.
Samolot wyleciał zgodnie z planem, na pokładzie praktycznie nie było już wolnych miejsc. W trakcie 2 i pół godzinnego lotu miałem wreszcie możliwość sprawdzić uchwyt na telefon - jednym zdaniem super sprawa! Jeśli ktoś ma dostęp do drukarki 3D to polecam wydrukowanie takiego gadżetu https://www.thingiverse.com/thing:4159051 Służę radą w razie potrzeby.
W Katanii wylądowaliśmy tuż przed 18-stą, więc było jeszcze trochę czasu żeby zobaczyć miasto i zjeść coś dobrego.
Z praktycznych informacji na Piazza del Duomo, tam gdzie jest fontanna ze słoniem, jest bankomat Banca Carige, który nie pobiera żadnej prowizji przy wypłacie Revolutem. W kwestii gastronomii, polecam restaurację Vuciata - pasta z owocami morza była wyśmienita!
Po kolacji ruszyliśmy do apartamentu wynajętego przez znajomych na AirBnB. Był to stary kamienny dom z wielkim tarasem zlokalizowany w winnicy w miejscowości Sant'Alfio.
Następnego dnia plan zakładał trochę relaksu na jakiejś ładnej plaży i wybór padł na Spiaggia di Calamosche w rezerwacie Vendicare. Z Katanii to kawałek drogi, gdzieś ok. 1,5 godziny jazdy samochodem na południe. Plaża jest całkiem ładna, woda w zatoczce jest cieplutka i przejrzysta, są warunki żeby posnorklować. Jednak miejscówka nie ma żadnych szans w porównaniu z plażami w rezerwacie Zingaro na zachodzie wyspy.
Kolejny dzień to w miarę wczesna pobudka tak żeby dotrzeć do Rifugio Sapienza zanim przy dolnej stacji kolejki na Etnę będą tłumy. Potem okazało się, że tłumów tego dnia raczej tam nie było - po pierwsze pogoda nie była najlepsza i sam szczyt był ukryty w chmurach, po drugie szlaki na kratery centralne, w związku z aktywnością Etny, są od jakiegoś czasu zamknięte.
Dodatkowo przy dolnej stacji kolejki wszędzie jest informacja, że aktualnie bez przewodnika wejście powyżej poziomu 2500 m, czyli górnej stacji kolejki, jest całkowicie zabronione. W kasie przy kupnie biletów na kolejkę dostaje się dodatkową ulotkę z taką samą informacją. Jako że wyjechaliśmy kolejką w miarę wcześnie to po wyjściu z górnej stacji mieliśmy wątpliwości, czy w ogóle ruszać dalej - nikt samodzielnie nie szedł do góry, ruszały tylko jakieś grupy busami 4x4.
W końcu jednak zdecydowaliśmy, że idziemy w górę i nikt się nas nie czepiał. Najpierw weszliśmy na krater po erupcji z 2001 r. (inaczej Monte Escrivá albo Cratere di Piano del Lago). Potem ruszyliśmy w stronę Torre del Filosofo, jednak widoczność zmniejszyła się tak znacznie, że w okolicy punktu widokowego na Valle del Bove zawróciliśmy w dół. Gdy już wracaliśmy było widać mnóstwo ludzi, którzy szli powyżej poziomu 2500 m, więc trudno powiedzieć o co chodzi z tymi zakazami wejścia.
Kolejny dzień to już powrót, WizzAir w niedzielę wylatuje z CTA do KTW o 9:15. Oznaczało to niestety kolejną wczesną pobudkę, którą dodatkowo uprzykrzył nam fakt, że lot był opóźniony o pół godziny.
Tym razem znowu samolot był solidnie wypełniony. Pilot nadgonił opóźnienie i finalnie w Pyrzowicach wylądowaliśmy zgodnie z planem.
W zamyśle wyjazd miał być krótką, weekendową wycieczką na pełnym luzie - nocleg i transport zapewniony przez ww. znajomych. Trzeba było tylko na szybko znaleźć loty do Katanii w rozsądnej cenie i odpowiednim terminie tj. w drugiej połowie lipca.
Ryanair proponując weekendowe loty piątek-poniedziałek KRK-CTA w cenie ok. 500zł za osobę stanowczo zawiódł, ale z pomocą przyszedł WizzAir z lotami czwartek-niedziela KTW-CTA za 200 zł za osobę.
Dodatkowo jakoś trzeba w końcu spożytkować punkty z pandemicznych anulacji z zeszłego roku :) Przy tej okazji podziękowania dla @miriam za parę pomocnych wskazówek w 2020 roku :)
Na lotnisku w Katowicach odwiedziliśmy tamtejszy salonik, jak na mój gust nie jest tam zbyt przestronnie, ale oferta jedzeniowo-alkoholowa jest w porządku - generalnie to bardzo miło jest choć w małym stopniu poczuć się jak przed nadejściem koronawirusa.
Samolot wyleciał zgodnie z planem, na pokładzie praktycznie nie było już wolnych miejsc.
W trakcie 2 i pół godzinnego lotu miałem wreszcie możliwość sprawdzić uchwyt na telefon - jednym zdaniem super sprawa! Jeśli ktoś ma dostęp do drukarki 3D to polecam wydrukowanie takiego gadżetu https://www.thingiverse.com/thing:4159051
Służę radą w razie potrzeby.
W Katanii wylądowaliśmy tuż przed 18-stą, więc było jeszcze trochę czasu żeby zobaczyć miasto i zjeść coś dobrego.
Z praktycznych informacji na Piazza del Duomo, tam gdzie jest fontanna ze słoniem, jest bankomat Banca Carige, który nie pobiera żadnej prowizji przy wypłacie Revolutem.
W kwestii gastronomii, polecam restaurację Vuciata - pasta z owocami morza była wyśmienita!
Po kolacji ruszyliśmy do apartamentu wynajętego przez znajomych na AirBnB. Był to stary kamienny dom z wielkim tarasem zlokalizowany w winnicy w miejscowości Sant'Alfio.
Następnego dnia plan zakładał trochę relaksu na jakiejś ładnej plaży i wybór padł na Spiaggia di Calamosche w rezerwacie Vendicare. Z Katanii to kawałek drogi, gdzieś ok. 1,5 godziny jazdy samochodem na południe.
Plaża jest całkiem ładna, woda w zatoczce jest cieplutka i przejrzysta, są warunki żeby posnorklować. Jednak miejscówka nie ma żadnych szans w porównaniu z plażami w rezerwacie Zingaro na zachodzie wyspy.
Kolejny dzień to w miarę wczesna pobudka tak żeby dotrzeć do Rifugio Sapienza zanim przy dolnej stacji kolejki na Etnę będą tłumy.
Potem okazało się, że tłumów tego dnia raczej tam nie było - po pierwsze pogoda nie była najlepsza i sam szczyt był ukryty w chmurach, po drugie szlaki na kratery centralne, w związku z aktywnością Etny, są od jakiegoś czasu zamknięte.
Dodatkowo przy dolnej stacji kolejki wszędzie jest informacja, że aktualnie bez przewodnika wejście powyżej poziomu 2500 m, czyli górnej stacji kolejki, jest całkowicie zabronione.
W kasie przy kupnie biletów na kolejkę dostaje się dodatkową ulotkę z taką samą informacją.
Jako że wyjechaliśmy kolejką w miarę wcześnie to po wyjściu z górnej stacji mieliśmy wątpliwości, czy w ogóle ruszać dalej - nikt samodzielnie nie szedł do góry, ruszały tylko jakieś grupy busami 4x4.
W końcu jednak zdecydowaliśmy, że idziemy w górę i nikt się nas nie czepiał. Najpierw weszliśmy na krater po erupcji z 2001 r. (inaczej Monte Escrivá albo Cratere di Piano del Lago).
Potem ruszyliśmy w stronę Torre del Filosofo, jednak widoczność zmniejszyła się tak znacznie, że w okolicy punktu widokowego na Valle del Bove zawróciliśmy w dół.
Gdy już wracaliśmy było widać mnóstwo ludzi, którzy szli powyżej poziomu 2500 m, więc trudno powiedzieć o co chodzi z tymi zakazami wejścia.
Kolejny dzień to już powrót, WizzAir w niedzielę wylatuje z CTA do KTW o 9:15. Oznaczało to niestety kolejną wczesną pobudkę, którą dodatkowo uprzykrzył nam fakt, że lot był opóźniony o pół godziny.
Tym razem znowu samolot był solidnie wypełniony. Pilot nadgonił opóźnienie i finalnie w Pyrzowicach wylądowaliśmy zgodnie z planem.