+1
Sandakan 5 kwietnia 2021 20:01
Wieloryby, renifery i inne ciekawostki wschodniej Islandii


1.JPG


Nie ma ostatnio na forum zbyt wielu nowych relacji. Wszyscy wiemy dlaczego tak jest, ale zrobiło się jakoś… pusto. Dlatego postanowiłem coś z tym zrobić. Wybierając temat zainspirował mnie @cart publikując zwycięskie, w konkursie na relację miesiąca stycznia i lutego 2021r, „Ochy i achy – czyli dookoła Islandii zimą”. Fotki extra, no i gratuluję wygranej!
Jest wiele relacji z podróży po Islandii, w większości dotyczą one jednak tzw. Złotego kręgu, czyli południowo-zachodniej części wyspy oraz południowego wybrzeża. Zdecydowana większość turystów, mając tylko kilka dni czasu, odwiedza właśnie te miejsca, ewentualnie kończąc najdalej na wschód na lodowcowej zatoce Jökulsárlón. Z uwagi na znaczne odległości od Reykjaviku rzadko też odwiedzana jest północna część wyspy, a w okolice Akureyri, nad jezioro Myvatn czy do Egilsstaðir trafiają z reguły tylko Ci, którzy zdecydowali się na objazd dookoła wyspy. Dlatego w swojej relacji skupię się tylko na znacznie mniej odwiedzanej północno-wschodniej i wschodniej części Islandii, obierając za miejsce startu właśnie Akureyri, a metę przy zatoce Jökulsárlón.
Planując wyjazd, poza wieloma punktami „must see” chciałem zobaczyć również coś innego, mniej oczywistego, stąd też poszukiwanie tytułowych wielorybów, reniferów i innych ciekawostek. Pojedziemy w odwrotnym kierunku niż zrobił to @cart. W wielu miejscach zjedziemy też z „jedynki”, czyli głównej obwodnicy wyspy, żeby lepiej poznać tę część kraju. Mimo, że jadąc tą drogą z Akureyri do Jökulsárlón jest mniej więcej 500 km, co przy dobrych warunkach można przejechać w ciągu 7 godzin, my w podróży spędzimy 6 dni, przejeżdżając ponad 1500 km. Nie wstając jednak o świcie i nie spiesząc się zbytnio w odwiedzanych miejscach. To pozwoliło nam, mając do dyspozycji tylko zwykłe auto, choć w części poznać ten rejon wyspy. Trzeba jednak pamiętać, że każdy dzień dłużej daje możliwość zobaczenia czegoś więcej, wejścia na wulkany, trekkingu wokół Myvatn, do czoła lodowców, dokładniejszego zwiedzenia wschodnich fiordów, itd… nie wspominając już o wycieczkach do wnętrza wyspy. Żeby tam samemu wjechać, trzeba być jednak dobrze przygotowanym, mieć samochód z napędem 4x4, lub skorzystać z drogich firm organizujących takie eskapady. No i możliwe to jest praktycznie tylko latem, bowiem przez większą cześć roku szlaki te są niedostępne.

Dzień 1
Zaczynamy w Akureyri. Jest druga połowa czerwca. Całą dobę widno jak w dzień. Żadnej pandemii jeszcze nikt nie podejrzewa. Trzeba tu było jakoś dojechać, dlatego dzisiaj relaksująca wycieczka na północ od miasta, a w planie rejs po wodach Eyjafjörður, jednego z najdłuższych, bo na około 60 km, fiordów Islandii. Po około pół godzinie jazdy drogą 82 meldujemy się w niewielkim porcie w miejscowości Hauganes, skąd mamy wypłynąć na poszukiwania wielorybów. Wszyscy dostajemy czerwone ochronne kombinezony, wsiadamy na kuter i w drogę.


2.JPG



3.jpg


Rejs potrwa około 3 godzin, pogoda sprzyja, morze spokojne… Kapitan opowiada o okolicy i faunie morskiej jaką możemy spotkać. W pewnym momencie zwraca naszą uwagę na widoczny w oddali wynurzający się grzbiet wieloryba. Płyniemy w jego stronę, zwierzę jednak nabiera powietrza i nurkuje, pokazując efektownie płetwę ogonową. To humbak. Płyniemy dalej, licząc że wynurzy się w pobliżu łodzi. I tak się wkrótce staje… nie jeden, a dwa osobniki, trzeci widoczny jest nieco dalej. Znów nabierają powietrza i nurkują. Za każdym razem niewiadomą jest miejsce w którym się wynurzą, trzeba liczyć na łut szczęścia. „Naszego” wieloryba możemy oglądać może dwadzieścia metrów od łodzi, a więc całkiem blisko.


4.JPG



5.JPG



6.JPG



7.JPG


W końcu dopływamy w pobliże zamieszkałej, drugiej co wielkości wyspy Islandii, Hrísey.


8.JPG


Przy niej kapitan informuje, że kończymy polowanie na humbaki i możemy złowić sobie coś na kolację. Dostajemy kilka wędek z trzema haczykami na każdej, stajemy wzdłuż burty i próbujemy coś złowić. Łowienie jest dość proste, wystarczy odblokować kołowrotek, zaczekać aż obciążnik ściągnie haczyki na dno i zacząć wyciąganie. Ryby właściwie same się łowią. Po jednej, dwie lub nawet zdarzyło się, że i trzy na wędkę. Nie za każdym razem oczywiście, ale przez 15 minut złowiliśmy tyle dorszy i kilka innych ryb, nazywanych tu, jeśli dobrze pamiętam, pollock (mintaj?), że po ich oczyszczeniu przez załogę jeszcze na łodzi, dostaliśmy chyba ze 3 kg filetów.


9.JPG



10.jpg



11.jpg


Nie przepadam za rybami, ale te, prosto z morza i przewiezione do Akureyri w morskiej wodzie, usmażone już dwie godziny później, smakowały wyśmienicie.
Na takie morskie wypady można wypływać też z innych miejsc w tej części kraju, w tym z Akureyri, czy nieodległego i najbardziej znanego ośrodka obserwacji wielorybów w Húsavík.

Dzień 2
Dziś wyjazd na wschód. Najpierw „jedynką” w kierunku jeziora Myvatn. Pierwszy przystanek przy wysokim na 12 m i szerokim na 30 m wodospadzie Goðafoss. Imponujący… nic dodać nic ująć.


12.JPG


Przed samym jeziorem skręcamy z „jedynki” na południe, w drogę 848 i jedziemy zobaczyć tzw. pseudokratery, zwane tu Skútustaðagígar. Te ciekawe formacje wyglądają jak wulkany w skali mikro. Nie są jednak komorami wulkanicznymi wytwarzającymi magmę, ale powstały podobno w wyniku eksplozji gazu, kiedy wrząca lawa spłynęła po chłodnych, mokrych powierzchniach około 2,5 tys. lat temu.


13.JPG



14.JPG


Po krótkim spacerze jedziemy kawałek dalej, do fantastycznych formacji lawowych Dimmuborgir, zwanych też Ciemną Fortecą. Chodząc po wyznaczonych ścieżkach można spędzić tu kilka godzin.


15.JPG



16.JPG


Po kolejnych kilku kilometrach zatrzymujemy się zobaczyć wulkan Hverfjall, zwany też Hverfell. Stożek nie jest bardzo wysoki i można na niego wejść, obchodząc krater w ciągu około godziny. Tym razem darujemy sobie niestety tę przyjemność.


17.JPG


Zaraz obok, skręcając w drogę 860 znajdziemy się na parkingu przy Grjótagjá, czyli jaskini z gorącą wodą. Zlokalizowana jest w dużym pęknięciu skorupy ziemi. Woda jest bardzo ciepła i w zależności od padającego światła ma ciekawy kolor.


18.JPG



19.JPG



20.JPG


Wracamy na obwodnicę. Po kilku kilometrach z lewej strony drogi widać nieduże jezioro o lazurowym kolorze wody. To część zlokalizowanej obok elektrowni geotermalnej.
Skręcając natomiast w prawo można dojechać do kąpieliska Mývatn Nature Baths. Podobnego jak słynna Blue Lagoon niedaleko lotniska w Keflaviku, ale znacznie mniejszego i trochę tańszego.


21.JPG



22.JPG


Po drugiej stronie wzniesienia zatrzymujemy się na parkingu przy dużym obszarze geotermalnym Hverir. Krajobraz nie z tej ziemi, błotne bajora, dymiące fumarole, zapach siarki.


23.JPG



24.JPG



25.JPG



26.JPG


Z Hverir jest tylko 15 minut jazdy do krateru wulkanu Krafla. Z uwagi na napięty plan dnia rezygnujemy tym razem i z tej atrakcji, zostawiając ją „na później”. Ale polecam, my wrócimy tam w zimie. Pełni wrażeń jedziemy dalej. Po około 20 km w lewo skręca droga nr 862 prowadząca m.in. do wodospadu Dettifoss, na której utknął @cart. My zdecydowaliśmy pojechać drugą stroną rzeki i skręciliśmy kilka kilometrów dalej w drogę nr 864. Cała liczy około 60 km, ma niezbyt równą szutrową nawierzchnię, a krajobrazy są jakby z innej planety.


27.JPG



28.JPG


Po około 40 minutach jazdy dojeżdżamy na parking przy największym, jeśli chodzi o ilość prowadzonej wody, wodospadzie Europy – Dettifoss. Wodospad zlokalizowany jest na rzece Jökulsá á Fjöllum, której źródłem jest leżący na południe największy lodowiec Europy, Vatnajökull, a jej ujściem Morze Grenlandzkie. Prawdziwa potęga !! Huk spadającej z 45 metrów wysokości i na 100 metrach szerokości wody robi wrażenie… Krawędź przelewu usytuowana jest skośnie w stosunku do koryta rzeki.


29.JPG



30.JPG


To nie jedyny wodospad na tym odcinku rzeki. 15 minut drogi pieszo w górę rzeki od Dettifoss znajduje się Selfoss. Ten wodospad ma kształt jakby podkowy i woda spływa z wysokości ok. 10 metrów do kanionu z 3 stron.


31.JPG



32.JPG


Kolejnym, tym razem położonym ok. 2 km poniżej Dettifoss wodospadem jest Hafragilsfoss. Ten z kolei ma bardziej regularny kształt, a woda spada z wysokości 27 metrów.


33.JPG


Pomiędzy wodospadami fantastyczny kanion Jökulsárgljúfur.


34.JPG


Czas się zbierać. Robi się coraz później i mimo że tego nie widać (o tej porze roku słońce nie zachodzi za horyzont) trzeba jechać na odpoczynek. Jedziemy więc dalej na północ, docieramy do asfaltowej drogi 85, skąd tylko „rzut beretem” do wąwozu Ásbyrgi, ale dziś musimy go już odpuścić. Po kolejnych 30 km skręcamy w drogę 870 i dojeżdżamy do Kopasker, gdzie mamy nocleg. To małe nadmorskie miasteczko, dotknięte trzęsieniem ziemi o sile 6,5 w styczniu 1976 roku.


Dzień 3
Kolejny dzień spędzimy trochę mniej intensywnie – zaczniemy od objazdu najbardziej na północ zlokalizowanego półwyspu Islandii – Melrakkaslétta, a następnie zobaczymy słynny wąwóz Ásbyrgi. Jedziemy więc na wschód drogą 85 w kierunku Raufarhöfn, najdalej na północ wysuniętej miejscowości na wyspie. Dalej szutrowa droga prowadzi do kolejnego celu, czyli latarni morskiej Hraunhafnartangi. To najdalej na północ wysunięty punkt głównej wyspy Islandii.


35.JPG



36.JPG


Do latarni idzie się ponad pół godziny. Najwygodniej iść wzdłuż brzegu, grunt jest skalisty, porośnięty typową dla północnych rejonów niską roślinnością. Mijamy wyrzucone na brzeg sieci, boje i drewno dryftowe. Na tym skalistym gruncie zauważamy też gniazda edredonów. Samice mają taki kolor upierzenia, że trudno je dostrzec na tle ziemi i skał, a jaja złożone są w gnieździe wysłanym puchem. Staramy się jednak nie niepokoić ptaków.


37.JPG



38.JPG


Przy latarni GPS pokazuje 66°32´17´´ szerokości geograficznej północnej co oznacza, że do koła podbiegunowego brakuje tylko niecały stopień, czyli ok. 1,5 km! Na Islandii można je jednak przekroczyć, ale trzeba udać się na niewielką wyspę Grimsey, położoną na północ od Akureyri. Ale tu, przed nami tylko bezkresne Morze Grenlandzkie. I zimne, co osobiście sprawdziliśmy.


39.JPG


Wracamy powoli do samochodu i jedziemy dalej w kierunku zachodnim, zatrzymując się co jakiś czas i docierając w końcu z powrotem do Kopasker, skąd jedziemy w kierunku południowym do wąwozu Ásbyrgi. Ma on około 3,5 km długości i 1,1 km szerokości. Wjeżdżając do niego rzucają się w oczy wysokie na 100 metrów klify kanionu, a także gęsty las brzozowy i wierzbowy wewnątrz, co wyróżnia ten rejon na tle innych miejsc na Islandii. W kanionie jest także małe jezioro Botnstjörn, Jedną z najbardziej charakterystycznych formacji w wąwozie jest Eyjan „Wyspa”, 25-metrowa formacja skalna, która dzieli Ásbyrgi mniej więcej na połowę.


40.JPG



41.JPG



42.JPG


Po spacerze w wąwozie wracamy do Kopasker. O północy wychodzimy zobaczyć zachód słońca, który wygląda tak, że słońce dotyka powierzchni morza, a następnie zaczyna się wzbijać powoli z powrotem w górę. O godzinie 00.30 wygląda on tak:


43.JPG


Później było już tylko jaśniej. Przy okazji zauważamy pływającą w pobliżu fokę. Udaje się nawet zrobić jej zdjęcie jak przygląda się lecącym nisko ptakom.


44.JPG



Dzień 4
Dziś czeka nas więcej jazdy. Startujemy drogą 85 na wschód i dalej wzdłuż wybrzeża wyspy w kierunku południowym. Pierwszy przystanek robimy przy półwyspie Raudanes z ciekawymi formacjami skalnymi.


45.JPG


Potem jazda wzdłuż wybrzeża. Towarzyszą nam fantastyczne widoki. Często też napotykamy na chodzące swobodnie po terenie owce. Ciekawe, że wiele z nich nosi jakby sukienkę…


46.JPG



47.JPG



48.JPG



49.JPG




Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

cart 5 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
Super..., zupełnie inny klimat niż zimą.
cypel 6 kwietnia 2021 12:08 Odpowiedz
Też byłem w czerwcu, fajne klimaty. Miałem jechać ponownie teraz w kwietniu ale landryna pokasowała połączenia.Jedna uwaga, żeby się komuś to nie utrwaliłoSandakan napisał:Przy latarni GPS pokazuje 66°32´17´´ szerokości geograficznej północnej co oznacza, że do koła podbiegunowego brakuje tylko niecały stopień, czyli ok. 1,5 km!1' to 1 mila morska, mila morska = 1852 m60' = 1° zatem 1° to 60x1,852 km = 111,12 kmDo koła podbiegunowego brakowało Wam 1' a nie 1° ;), Koło podbiegunowe jest na 66°33'39"
ewaolivka 6 kwietnia 2021 12:08 Odpowiedz
Zdjęcia - rewelacja ! Jaka wspaniała kraina :)
sandakan 6 kwietnia 2021 12:08 Odpowiedz
Masz rację @cypel. Dzięki za wychwycenie błędu. Oczywiście zabrakło nam minuty, a nie stopnia :)
sudoku 6 kwietnia 2021 12:08 Odpowiedz
Do takich miejsc chce się jeździć i potem wracać i wracać.Aż szkoda, że życie takie krótkie jest...
harpoon 13 kwietnia 2021 17:08 Odpowiedz
It's a beautiful fotos. Only the northern lights are missing here.