+1
jolkah 27 lutego 2019 21:25

47.jpg


Do napisania tej relacji zbierałam się od października. Nie było czasu, pomysłu, a zdjęć było tak dużo, że nie wiedziałam, które mam wybrać. Same wymówki i wierutne kłamstwo. Jak się chce, to zawsze się znajdzie czas.

Fenomen Wysp Kanaryjskich od dawna był dla mnie zagadką. Dookoła wszyscy mówili o „Kanarach”, wypoczywali na Teneryfie, siedzieli w hotelach na Lanzarote, a ja nie potrafiłam zrozumieć, co w tym może być fajnego. Swoją drogą dalej nie rozumiem popularnego wśród Polaków zjawiska siedzenia w hotelu przez dwa tygodnie, ale po mojej październikowej, drugiej podróży poślubnej zrozumiałam przynajmniej, o co chodzi z Kanarami.
Nigdy wcześniej nie myślałam, że kiedykolwiek wyląduję na którejś z tych wysp, bo było stanowczo za daleko – 5 i półgodzinny lot, to była dla mnie właśnie „ta” granica, nie do przekroczenia. Paradoksalnie był to jeden z najbardziej spokojnych lotów jakich doświadczyłam. Udało się, pod koniec września wylądowałam na Teneryfie i już po pierwszym dniu było jasne, że tydzień to zwyczajnie za mało. Za mało żeby ogarnąć ogrom „atrakcji”, które wyspa ma do zaoferowania. Obowiązkowo musiałam jednak zrobić coś na przekór. Tak jak pół roku wcześniej, po ślubie zamiast na all-inclusive, wybrałam się do Gruzji połazić po Kaukazie, tak i teraz nie mogło skończyć się na zwykłym leżeniu na plaży. Miałam swój własny pomysł na Teneryfę, trochę inny niż wszystkie, a wiele ich tu na forum już było. Tak już mam, zawsze musi być coś niekonwencjonalnie, odkrywczo, nigdy tak samo. I w żadnym wypadku nie może być zbyt łatwo. Współczuję mojemu mężowi.

Teneryfa tak naprawdę sama wpadła w nasze ręce, kiedy zmieniono daty moich lotów z Warszawy do Agadiru. Nie planowałam jej. Ale zapałałam miłością wielką i prawdziwą, robiąc miejsce w swoim sercu dla Wysp Kanaryjskich. Miejsce, którego nic już im nie odbierze ?

Zatem jak inaczej ugryźć tak bardzo oklepane i znane wszystkim miejsca?

MASCA

Pierwszy pełny dzień naszych wakacji na szczęśliwych wyspach i od razu przegoniłam męża po górach. Nie po plażach, po górach ? Z racji, że na początku naszej wyprawy zatrzymaliśmy się w Puerta de Santiago, w okolicy klifów Los Gigantes, najbliżej było nam do Mascy. Już na wiele miesięcy przed przylotem znalazłam informacje o zamkniętym wąwozie Masca, którego z powodów bezpieczeństwa na szlaku nie było mi dane zobaczyć. A plan był wspaniały – trekking w dół wąwozu, kąpiel w oceanie, łódka do Los Gigantes i wieloryby. Pierwsza ważna atrakcja, punkt programu i już schody. Po wielu godzinach googlowania i oglądania mapy doszłam do wniosku, że jeżeli nie da się iść w dół, pójdziemy w górę.


mascatrekking (1).png


Góry, pośród których leży Masca to Masyw Teno, leżący na terenie Parku narodowego Teno. Jest to jedna z trzech głównych formacji wulkanicznych, dzięki którym w ogóle powstała Teneryfa. Mały to on nie jest – pokrywa całą północno-wschodnią część wyspy i ciągnie się aż do Punta del Teno i Buenavista del Norte. Szlaków jest tam całe mnóstwo i w przeciwieństwie do Włoch, są one świetnie oznakowane, podzielone podobnie jak w Polsce, na kolory, tutaj odpowiadające charakterowi wspinaczki i jego trudności. Każdy znajdzie coś dla siebie!


2.jpg


3.jpg


4.jpg


5.jpg


6.jpg


7.jpg


8.jpg


9.jpg


10.jpg


11.jpg


12.jpg


mapka (1).jpg


Z samego rana przejechaliśmy autem z Los Gigantes do Santiago del Teide. Zostawiliśmy auto na parkingu przy głównej ulicy, najbliżej miejsca, gdzie docelowo miała zakończyć się nasza trasa. A przynajmniej miałam taką nadzieję ? Po 15 minutach podstawił się bus, który zabrał nas na szaloną przejażdżkę do Mascy [a może to kierowca był szalony?]. Sposób w jaki ten autobus z zawrotną prędkością mieścił się na najbardziej ciasnych zakrętach, jakie w życiu widziałam, pozostanie dla mnie zagadką. Pierwsze godziny na Teneryfie i już pierwsze niezapomniane widoki oraz mrożące krew w żyłach wspomnienia. Po 20-30 minutach jazdy po serpentynach wysiadamy kilka przystanków za centrum miasteczka, przy punkcie widokowym Mirador de La Cruz de Hilda. Tam zaczyna się nasza wspinaczka, ale zanim ruszymy, poświęcamy jeszcze 30 minut na lampkę wina i filiżankę kawy w pobliskiej kawiarni, z widokiem na piękną Mascę. Musimy nacieszyć oczy, bo do centrum miasteczka nie zamierzamy już wrócić. Chłonąc krajobraz parku narodowego Teno zbieramy siły przed wędrówką. A łatwo nie było. Pogoda zaczęła się psuć i pierwszym z czym musiał zmierzyć się Bartek wcale nie była góra, tylko moja rezygnacja. Że nie ma sensu, że za wysoko, że zła pogoda. Nie jestem dumna z tych epizodów w moim wykonaniu – cokolwiek nie idzie zgodnie z planem i od razu poddaję pomysł. Oczywiście finalnie doprowadzam wszystko do końca, wynajdując przeróżne opcje awaryjne i wyjścia z sytuacji patowych, ale pierwsza zawsze jest kapitulacja. To skutkowało zakupem jeszcze jednej lampki wina i ostatecznie ruszyliśmy w drogę. O ile na google maps ciężko było znaleźć jakikolwiek szlak, to na opcji street view znalazłam punkt początkowy i końcowy trekkingu bez większego problemu. Teraz wystarczyło tylko dostać się na piechotę z punktu A do punktu B. Ścieżka prowadziła nas po stromych zboczach z widokiem na ocean, a to skręcała w głąb lądu, prowadząc przez zielone lasy, na zmianę smażyła słońcem i przykrywała chmurami gdy wędrowaliśmy po szczytach, aż w końcu wynagrodziła trudy ukazując nam Teide. I parking, na którym czekał nasz samochód.


13.jpg


14.jpg


15.jpg


16.jpg


17.jpg


18.jpg


19.jpg


20.jpg


21.jpg


22.jpg


23.jpg


24.jpg


8 wspaniałych, zapadających w pamięć kilometrów pośród niesamowitej roślinności, niebezpiecznego nagromadzenia jaszczurek, które podkradały nam pomidorki cherry [sic!], pięknych widoków na każdym kroku, ochów i achów, i setki zdjęć. Góry Teno, tak bardzo niedocenione, mają tak wiele do zaoferowania. Polecam każdemu jako alternatywę dla zwiedzania Mascy i komercyjnego zejścia Wąwozem Masca. Na naszej trasie spotkaliśmy może 2-3 osoby. Tylko my, cisza, spokój i natura. Wspaniały początek urlopu.


27.jpg


28.jpg


29.jpg


30.jpg


31.jpg


32.jpg


33.jpg


34.jpg


35.jpg


36.jpg


Mimo wszystko chcieliśmy zobaczyć jak wygląda ta sławna Playa de Masca, a jedynym sposobem by to zrobić, było z poziomu wody. Klify, które stanowią część Masywu Teno, robią piorunujące wrażenie zwłaszcza z takiej perspektywy. Wyrastają czasem na wysokość nawet 600 m i wpadają stromo do oceanu. Podróż trwa około 20 minut i po chwili możemy z bliska podziwiać końcowy fragment wąwozu i krystalicznie czystą wodę przy brzegu. Mamy 30 minut dla siebie i zaopatrzeni w maskę do nurkowania wskakujemy do słonego, ale ciepłego oceanu, aby podziwiać bujne życie podwodne. Jest nas może 10 osób. I w tym momencie już wiem, że zamknięcie wąwozu Masca dla zwiedzających było najlepszym, co nas spotkało. Znowu cisza, znowu spokój i czysty relaks. Ale trzeba wracać. Tu, na dole też jest nam fajnie, ale jednak nic nie daje takiej satysfakcji, jak patrzenie na świat z góry. A skoro już o górze mowa – czas wybrać się na najwyższą górę w okolicy – Teide.


37.jpg


38.jpg


39.jpg


40.jpg


41.jpg


42.jpg


43.jpg


44.jpg


45.jpg


46.jpg


C.D.N.Wiem, dlatego napisałam "charakterowi wspinaczki i jego trudności". Powinnam napisać "lub", ale tak czy owak pisałam o szlakach hiszpańskich. Co do Polski chodziło tylko o podział na kolory :) Zmienię na "podobnie".Zdjęcia są zrobione na trasie przejażdżki autobusem do Mascy z Santiago del Teide, następnie na trasie trekkingu, który jest narysowany na mapce. Ostatnie są zdjęciami z Los Gigantes i Playa de Masca, co też opisałam :) Ale fakt, pomyślę na przyszłość, żeby podpisywać zdjęcia!

A przechadzka zajęła nam plus minus 2 godziny, bo robiłam naprawdę mnóstwo zdjęć. Ale dałoby radę dużo szybciej, tylko po co się spieszyć? :) Image

CZĘŚĆ II

TEIDE

Plan na zdobycie wulkanu, który jest równocześnie najwyższym szczytem w Hiszpanii [3 718 m] był ambitny. Wiele tygodni zastanawiałam się jak ugryźć tę górę, z której strony, z jakiej wysokości. Załatwiłam wszelkie pozwolenia i zaczęłam czytać, i niestety w tym miejscu zaczęły się problemy. Jestem realistką, a w górach trzeba mieć pokorę. I to nic, że to wulkan, na prażonych słońcem Kanarach, to nic, że nie ma śniegu, że nie jest taki kapryśny jak Kazbek i wchodzą na niego nawet starsi. Moja koleżanka wchodziła na Teide z wysokości dolnej stacji kolejki [2 000m] mając piękną pogodę, a gdy po 6 godzinach cudem dotarła pod szczyt, zaczął padać grad i zamknęli wejście na wierzchołek. Trzeba się odpowiednio ubrać, bo 3 tysiące metrów robią swoje. I trzeba mieć dużo wody i prowiant. My przede wszystkim mieliśmy mało czasu – po wspinaczce czekał na nas nocleg na plantacji bananów, basen, pyszna kolacja. A z czasem jest ciężko wygrać. Znając swoje możliwości i granice, a także wątpliwą w tamtym czasie kondycje, zrezygnowałam z wchodzenia z dolnej stacji, na poczet wejścia na sam szczyt. Ale to też miało okazać się nadzwyczaj trudne.

Z samego rana [czytaj: o 9:00, jak łaskawie wzeszło słońce] wyruszyliśmy z Puerto de Santiago w stronę Teide. Pożegnaliśmy klify Los Gigantes i ocean na najbliższe dwa dni. Sama trasa pod wulkan jest naprawdę ciekawa, jeśli chodzi o roślinność, ukształtowanie terenu czy rodzaje skał. Co kilka metrów punkt widokowy, parkingi jeszcze puste, można korzystać. Nie minęło 30 minut, nawet nie zaczęliśmy się wspinać, a ja już natrzaskałam z 50 zdjęć. Ale przecież mamy inny cel – musimy znaleźć miejsce parkingowe w okolicy, gdzie kończy się szlak na Teide. Skoro nie możemy na niego wejść, „przespacerujemy się” w dół.

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (23)

josefine 27 lutego 2019 23:09 Odpowiedz
Proszę o podanie parametrow aparatu foto będę wdzięczna ?
d4fc4 28 lutego 2019 06:20 Odpowiedz
Świetne zdjęcia. Odnoszę wrażenie, że ta relacja pomoże mi w planowaniu takiego wypadu w niedalekiej przyszłości.
kaziuta 28 lutego 2019 07:12 Odpowiedz
Czekam na ciąg dalszy, lecę równo za tydzień i każda wskazówka jest na wagę złota :)
jolkah 28 lutego 2019 08:28 Odpowiedz
Josefine napisał:Proszę o podanie parametrow aparatu foto będę wdzięczna ?Mój aparat już jest wiekowy, ale mam sentyment. Używam Nikona D80 z podstawowym obiektywem nikor 18-55 :)
antek12 28 lutego 2019 09:03 Odpowiedz
Gdzie kupowana wycieczka łajbą na Giganty ? Nazwa przewoźnika / cena ? Czy trzęsię bardzo ? Czy 2+1 niemowlę według Twojej opinii warto się przepłynąć czy lepiej zrezygnować z takiego pomysłu ?
pieerx 28 lutego 2019 14:25 Odpowiedz
Świetne zdjęcia i rewelacyjnie zapowiadająca się relacja.Każda z wysp ma bardzo dużo do zaoferowania, dlatego uwielbiam tam latać ;)
rysiek 28 lutego 2019 14:55 Odpowiedz
@Antek12,przy samym porcie obok siebie są dwie firmy: Masca Expres i Flipper Uno.W tym roku (styczeń ) byłem z Flipperem,rok temu z ME. Trochę różnią się łajbami,wg mnie lepsze są te nieco większe, a nie pontonowe z silnikami.Wiele zależy od tego kiedy tam dojedziesz,są różne trasy o różnych godzinach różniące się czasem trwania.Jeśli chcesz zobaczyć delfiny, to musisz wybrać trasę dłuższą, co najmniej 2-godzinną. Dla mnie 3 godzinny rejs to już za długo.Było spokojnie,nie trzęsło, choć niestety wiało dość mocno. Konieczna jest jakaś kurtka z kapturem.Ja bym niemowlaka nie brał za żadne skarby (właśnie ten wiatr i trochę chłód), choć i tacy też byli-dziecko tak na oko z roczek.Latem na pewno jest trochę lepiej i cieplej.Ceny 15-20 euro /os.
cypel 28 lutego 2019 16:28 Odpowiedz
Ładne foty, stary poczciwy D80 z matrycą CCD.jolkah napisał:Szlaków jest tam całe mnóstwo i w przeciwieństwie do Włoch, są one świetnie oznakowane, podzielone jak w Polsce, na kolory odpowiadające charakterowi wspinaczki i jego trudności. Każdy znajdzie coś dla siebie!Drobna uwaga, polskie znakowanie szlaków pieszych i kolory nie oddają jego trudności.Kolory mówią czy to jest szlak główny, łącznikowy, krótki, długodystansowy itp. ;)
jolkah 28 lutego 2019 18:14 Odpowiedz
Wiem, dlatego napisałam "charakterowi wspinaczki i jego trudności". Powinnam napisać "lub", ale tak czy owak pisałam o szlakach hiszpańskich. Co do Polski chodziło tylko o podział na kolory :)
raphael 28 lutego 2019 19:08 Odpowiedz
No pięknie :) Ja nie wiem czy wpadłbym, żeby Mascę robić w drugą stronę, szczególnie przy ograniczonej długości pobytu na tej napakowanej atrakcjami wyspie (większość chyba jedzie tam na tydzień, dwa).Mam sugestię o opisywanie zdjęć, gdzie konkretnie, lub przynajmniej mniej więcej były robione, co na nich widać. To ułatwi wielu osobom ogarnięcie się w tamtejszej okolicy i spowoduje, że będą miały pełniejsze jej wyobrażenie.I pytanie: ile czasu zeszło Wam na ten treking z Masci do Santiago del Teide?
jolkah 1 marca 2019 15:30 Odpowiedz
Zdjęcia są zrobione na trasie przejażdżki autobusem do Mascy z Santiago del Teide, następnie na trasie trekkingu, który jest narysowany na mapce. Ostatnie są zdjęciami z Los Gigantes i Playa de Masca, co też opisałam :)A przechadzka zajęła nam plus minus 2 godziny, bo robiłam naprawdę mnóstwo zdjęć. Ale dałoby radę dużo szybciej, tylko po co się spieszyć? :)
d4fc4 9 marca 2019 20:52 Odpowiedz
No i na co ja teraz będę czekać, skoro relacja się skończyła...Bardzo sympatyczna relacja, nie zawiodłem się i z pewnością kilka elementów wykorzystam....
jolkah 10 marca 2019 14:12 Odpowiedz
Nie chcialam przynudzać :) tydzień to jednak zbyt mało żeby się za bardzo rozpisywać :)
metia 10 marca 2019 15:04 Odpowiedz
Zawsze, jak czytam na forum w wątku o Teide, że ludzie kombinują, jak wejść na górę bez pozwolenia, gdzieś tam o świcie, bokiem, żeby nie spotkać strażnika, to mam ochotę napisać, żeby popukali się w głowę. Ja na Teide czułam się równie źle, jak Ty, o ile nawet nie gorzej. Wysiadłam z kolejki, przeszłam 10 metrów i wróciłam. Nigdy nie zapomnę tego paskudnego uczucia duszenia się :/A relacja bardzo fajna, widzę, że w dużej mierze odwiedziliśmy podobne miejsca - my też nie przepadamy za tłumami. Góry Anaga rzeczywiście pierwsza klasa! Aczkolwiek już raczej tego kierunku nie powtórzymy - w naszej klasyfikacji wysp w tej okolicy świata Teneryfa wypada raczej w dole rankingu, niż na górze ;)
raphael 10 marca 2019 16:40 Odpowiedz
Relacja inspirująca i wciągająca. Tylko czy ja coś przeoczyłem, bo dalej nie wiem skąd w tytule "Teneryfa po naszemu! CZ. II" wzięła się ta "CZ. II" ???
jolkah 11 marca 2019 08:14 Odpowiedz
@metia jaki jest ten ranking? Jest bardzo ciekawa co jest u góry :) @Raphael pojawiło się róży okazji części drugiej. Już nie ma ;)
metia 11 marca 2019 09:45 Odpowiedz
@jolkahLa Palma, Madera, Lanzarote. Potem na równi Gran Canaria i Teneryfa, a na końcu Fuerta. Mam też zaliczone Los Lobos i La Graciosę, ale je ciężko liczyć jako pełne wysypy ;)
gruszka02 11 marca 2019 10:35 Odpowiedz
metia napisał:Zawsze, jak czytam na forum w wątku o Teide, że ludzie kombinują, jak wejść na górę bez pozwolenia, gdzieś tam o świcie, bokiem, żeby nie spotkać strażnika, to mam ochotę napisać, żeby popukali się w głowę. Ja na Teide czułam się równie źle, jak Ty, o ile nawet nie gorzej. Wysiadłam z kolejki, przeszłam 10 metrów i wróciłam. Nigdy nie zapomnę tego paskudnego uczucia duszenia się :/Już pomijając, że Twój organizm może w ten sposób reagować na taką wysokość, to czego spodziewałaś się, wjeżdżając kolejką w kilka minut z 2000 m npm na ponad 3500? Milion osób może wjechać i zjechać bez problemu, a jedna wjedzie i dostanie takiej choroby wysokościowej, która skończy się śmiercią. I jak to wtedy postrzegać? Wg tego miliona czy wg tej jednej? Teide jest ciężką górą, bo zakładając, że mieszka się na poziomie morza, to w ciągu dosłownie kilku godzin jesteś 3,5 km wyżej. Dlatego o wiele lepiej i bezpieczniej jest tam wchodzić niż wjeżdżać, ale każdy może zrobić jak sobie uważa. Ja tam wchodziłem trzy razy, raz z pozwoleniem, a dwa razy bez, na wschód słońca i nie czuję się jak jakiś kombinator. To już bardziej uważam, że kombinowaniem jest pójście na łatwiznę, wjechanie na 3555, wejście na 3718 i uważanie, że się weszło :-)
metia 11 marca 2019 11:11 Odpowiedz
@Gruszka02Dziękuję bardzo za tę cenną uwagę. Na forum zawsze można liczyć na to, że Cię ktoś tak po polsku przy poniedziałku pouczy, że zasady są po to, żeby je łamać :lol:
pepe3 11 marca 2019 12:31 Odpowiedz
Na wschód słońca można legalnie wyjść bez zezwolenia. Ważne żeby zejść przed 9.00.
jolkah 13 marca 2019 11:17 Odpowiedz
@Gruszka02 jak długo wchodziłeś i z którego miejsca? Pamiętasz? Wtedy bałam się, że odpadnę gdzieś po drodzę, ale z każdym miesiącem z moją kondycją już lepiej, więc próbuję zaplanować kolejny wyjazd, tym razem z wejściem z "dołu".
gruszka02 15 marca 2019 07:03 Odpowiedz
jolkah napisał:@Gruszka02 jak długo wchodziłeś i z którego miejsca? Pamiętasz? Wtedy bałam się, że odpadnę gdzieś po drodzę, ale z każdym miesiącem z moją kondycją już lepiej, więc próbuję zaplanować kolejny wyjazd, tym razem z wejściem z "dołu".Wchodziłem szlakiem z Montana Blanca. Moim czasem się nie sugeruj, bo w dwie strony obróciłem w 5 godzin, natomiast jak wchodziłem z żoną, to zajęło nam to 7 godzin i taki czas uważam za prawdopodobny dla osób, które mają w miarę dobrą kondycję i obycie z górami. Jak ma się pozwolenie na godziny popołudniowe, to można też od Roques de Garcia przez Pico Viejo (jak się wychodzi od tej strony na krater Viejo, to najwyższy punkt, to jest ten z prawej, po dojściu na szczyt jest nawet zeszyt szczytowy) i dalej na Teide. Później czy zejdzie się do Montana Blanca czy zjedzie kolejką, bez problemu można złapać stopa do miejsca zaparkowania samochodu.